piątek, 4 maja 2012

środa, 2 maja 2012

dwunasty rozdział

Przepraszam że tak długo ale nie mogłam dostać komputera w łapki a jak już dostałam to nie mogłam dostać się na profil blogera. Głupi internet z pendrive'a... Tak poza tym wprowadzam na nowo dialogi. Często brak mi weny na sam tekst.
Steven
Ale zajebisty koncert wczoraj daliśmy. Jako że dziewczyny założyły zespół zagrały jako nasz support. Amy jest świetna w roli perkusistki. Gdzieś już mi mignęła. Nie tylko w kawiarni. Jakoś wcześniej. Wszystko jest możliwe. Przecież mieszkaliśmy w jednym mieście. Może z nią o tym pogadam. Ciekawe czym jeszcze mnie zaskoczy. Kobieta ideał... Muszę się czegoś napić! Idę więc do Slasha. Pukam do drzwi. Otwiera mi jakaś blondyna. Ładna ale nie do końca. Anorektyczka. W stylu tych brzydkich modelek - wieszaków. Wystające rzebra i szpara między zębami. Wlazłem. Zobaczyłem Kudłacza zapinającego rozporek.
- No cześć. Taką ładną laskę masz pod nosem a ty sobie anorektyczki przyprowadzasz?
- O kim mówisz bo nie rozumiem. - zdziwił się. Mówiłem o Agnes. Przecież od razu widać że na niego leci. Debil nie zakapował.
- Whatever. Radziłbym ci pogadać z Agnes. Równa babka z niej. Dasz mi coś dobrego?
- jeżeli chodzi ci o radę w związku ze sprawami sercowymi to zgłaszaj się do kogo innego... - mruknął tylko i wyszedł. Zostałem sam w jego obskurnym pokoju. Rozejżałem się. Zobaczyłem szafkę. Moja intuicja podpowiedziała mi że to tam Saul trzyma używki. Więc otworzyłem drzwiczki i zajumałem mu trochę towaru. Wziąłem też jego portfel. Każda kasa się przyda. Zamaskowałem swoją obecność i pomaszerowałem do siebie. Po drodze zaszedłem jeszcze do pokoju Amy. Przyszedłem tylko powąchać jej szampon. No dobrze. Nie szampon. Majtki. Zowią mnie zboczeńcem. Ale mój plan nie doszedł do skutku gdyż zobaczyłem zeszyt z napisem "Pamiętnik Amy" i żółtą wstążką "Keep Out". Wziąłem go zamiast majtek i wróciłem do siebie. Rozłożyłem narkotyki na stole i podzieliłem na kilka równych kupek w krztałcie kreski. Wziąłem rurkę i wciąnąłem każdą po kolei. Odwaliło mi. Popiłem Jackiem. Uuu. Grubo. Jeszcze wziąłem się za lekturę pamiętnika. Jedyne co wyczytałem to " Po raz kolejny siedzieliśmy wszyscy w kółku na środku dywanu z trunkami. Wszyscy się śmiali i wygłupiali. Tylko ja siedziałam jak ta idiotka i przyglądałam się temu blondynowi z nieładem na głowie. Trochę to dziwne, ale mnie pociągał. Na jego widok, głos, najmniejszy dotyk, mam motyle w brzuchu. Dosłownie. Na szczęście szybko zabija je kwas żąłądkowy. W końcu on jest zwykłym rock'menem i dziwkarzem, więc nie będzie sobie zaprzątał głowy jakimiś tam miłostkami. Nie będę się w tym pogrążać. Może to i prawda, że chyba kocham Adler'a, ale to nie zmienia faktu iż się o tym nigdy nie dowie... Nie odemnie i nie za czasów, gdy będę stąpać po tej cholernej ziemi."
Zrobiło mi się miło. W jakiś sposób podzielałem to uczucie ale nie wiem czy mam odwagę jej to powiedzieć. Raz kozie śmierć. Koza? hahahha. Dobra skojarzenia mam. Wszystko przez kokainę. Zczłapałem na dół i podszedłem do Amy. Głupi pokazałem jej książeczkę. Złapała mnie za rękę i wyprowadziła na ganek. Chyba.
- skąd masz mój pamiętnik?! - była wyraźnie zdenerwowana. Powiedziałem jej że byłem w jej pokoju. Ale trochę skłamałem. Że niby jej szukałem. Bo może miałem jej powiedzieć że chciałem wąchać jej majtki co? Wyśmiałaby mnie.
- raz kozie śmierć. Mam nadzieję że doszłeś do tego momentu. Zakochałam się w tobie ale twierdzę że nie zajmiesz się takimi miłosnymi duperelami. Ty - perkusista sławnego rockowego zespołu, ty dziwkarz i ćpun. Dziwkarze nie zaprzątają sobie głowy takimi rzeczami!
- Zrozum to kobieto że ja w odróżnieniu do moich kolegów typu Slash czy Axl jestem wierny... najczęściej. *kich* - mam nadzieję że zrozumiała sens tej wypowiedzi. Wyruszyliśmy na spacer. Co chwilę się potykałem. Ale dobra. Amy żaliła się i płakała mi w ramię. Doszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce. Opowiedziała mi połowę swojego życia! Zrozumiałem skąd ją znam.


Od tej pory mój pseudonim artystyczny to Hipnotyzer bądź Hypnotyzer. Jak kto woli. :D .
Za wenę dziękuję Puszakowi i piosence "It so Easy" <3

środa, 25 kwietnia 2012

jedenasty rozdział

Duff
 Oesu. Koncert. Bosko było. Potem jakiś stary dziad czepiał się tej boskiej blondynki i jej przyjaciółek. Co on od nich chciał to ja nie wiem. Na drugi dzień spotkaliśmy się z nimi gdyż dziewczyny postanowiły założyć zespół. Apetite for destruction. Axl powiedział że nazwiemy tak debiutancką płytę. O ile dojdzie do skutku. Oby. No dobra. Impreza. Jak zwykle oczywiście przywaliłem głową w to kanciaste gówno. Usiadłem zamurowany. Mia do mnie podeszła i zaczęła mnie głaskać. Mm. Uwielbiam to uczucie jak ona mnie głaszcze. Popiliśmy chwilę, jak zwykle się otworzyłem i zacząłem pleść głupoty. Potem zasnąłem. Głasku głasku. Po chwili obudziłem się na podłodze. Ktoś trzymał nogi na moich plecach. Nie miałem jednak siły ani ochoty ich zrzucić. Leżałem tak aż moi oprawcy sami sobie pójdą. Nie wiem czy oni sami sobie poszli czy po prostu ktoś ich zepchnął ale nie wiem. Potem mnie podniesiono i położono na coś ciepłego. I znowu to cudne uczucie bycia głaskanym przez Mię. A może to ona wzięła tych ludzi? Ale fajnie. Nie dość że zajebiście głaszcze to jeszcze potrafi zwalić człowiekowi człowieków z pleców. Chyba się zakochałem. Jak ona mnie ma tak co wieczór głaskać to mogę się z nią ożenić nawet teraz gdy jestem pijany i rozczochrany, ubrany w biały T-shirt i jeansy. Ona chyba też mnie lubi. Bo jakby mnie nie lubiła nie głaskałaby mnie po głowie. O kurde. Mózg mi siada. Gadam tylko o głaskaniu mnie po głowie i Mii. Jak dobrze że Alex nie wywaliła nas z swojego salonu. Przecież zasnęliśmy na kanapie. Rano obudziłem się na podłodze z Mią na plecach. Po kilku sekundach upartego mrugania ogarnąłem że jestem skacowany, mam gumę przyklejoną do policzka i super laskę na plecach, a także że leżę na podłodze w domu Alex, mej menadżerki. Poczułem się dziwnie. Zdjąłem Mię z pleców i pomaszerowałem zamulonym krokiem do łazienki. Ładnie pachniało. Mango podajże. Lubię mango. Ogarnąłem się, wziąłem prysznic i gdy już się ubierałem do łazienki wbiła Mia. Miałem na sobie tylko gacie.
- yyy. Cześć? - zdziwiłem się.
- Przepraszam. nie mogłam już wytrzymać. - Bez żadnego wstydu choćby przede mną zdjęła majtki i usiadła na klozecie. Po chwili nie wiem czemu poczułem jej usta na swoich. Całowaliśmy się. No spoko. Ale w kiblu... pff. Ludzie się kochają na kiblu a ja nie mogę się całować... tss.

Dupa jasiu... nie umiem.

wtorek, 24 kwietnia 2012

dziesiąty rozdział

Mia.
Haha. Wczoraj byłyśmy na koncercie Duffa i chłopaków.  Grają zajebiście. Poznałam go na tej zajebistej imprezie u Alex. Boski człowiek. On jest chyba najładniejszy z nich wszystkich. No chyba że Axl ale tylko troszeczkę. Okazuje się że będę grała na basie. haha. Tak ogólnie to mamy zespół. Apetite for destruction. mm. Chłopcy nazwali tak swoją debiutancką płytkę. Bosko. Alex napisała kilka tekstów i teraz sobie brzdąkamy. Pięć piosenek w tym dwie smętne ballady. Ale dobra. Lubie jej teksty. Mają przesłanie. O. Przyszli. Przywitaliśmy się. Oczywiście jak zwykle coś zwaliłam. Niezdara. Rzuciłam gitarą na kanapę i zaczęłam to sprzątać. Duff się zaśmiał i ukląkł by mi pomóc. Pozbieraliśmy stłuczone szkło i ja wrzuciłam je do śmietnika. Potem słodziak poprosił mnie żebym coś zagrała. No to zagrałam. Z otwartymi ustami przyznał że jestem dobra, No to zagrałam jeszcze jedną solówkę. Tyle w nią włożyłam że pękła mi struna. Izzy powiedział że zna dobry sklep w którym można kupić struny. Poszliśmy więc. Izzy prowadził. Dopiero zauważyłam że ma jakby to powiedzieć zgrabną dupę. haha. Dobrze że nie powiedziałam tego na głos bo Alex by mnie zabiła. haha. Okazało się że w tym sklepie pracuje moja koleżanka Hana. Pozwoliła nam wziąć kilka rzeczy za darmo. Kostki, struny i pałeczki. Wyszliśmy z dwiema pełnymi torbami. Hana była na koncercie. Widziała jak szalałyśmy. Chciała zagadać ale od razu jak skończono grać musiała iść. Ona jest nieco młodsza od nas i po prostu nie mogła zostać na imprezie. Szkoda. Poszliśmy do Alex. Zrobiliśmy taką jakby próbę a potem oblaliśmy nowy zespół. Zauważyłam że Duff gdy się uderzy przezywa wszystko co popadnie. Jak on słodko wtedy marszczy ten swój nosek. Jedyne co jest w nim dziwnego jest to że jest taki zamknięty. Dopiero jak trochę wypije robi się normalny i może powiedzieć ci wszystko. Znowu uderzył się o kant. Usiadłam obok i znowu zaczęłam go głaskać. Położył mi się na ramieniu i chyba zasnął. Wyglądał tak słodko i spokojnie. Przez jakąś chwilę wciąż go głaskałam ale zachciało mi się sikać więc musiałam go zostawić. Położyłam go delikatnie na kanapie i poszłam. Gdy wróciłam Duff leżał na podłodze a Slash wraz z Axlem trzymali na nim nogi siedząc na kanapie. Zdenerwowałam się. Zepchnęłam ich z kanapy, podniosłam nań Duffa i położyłam sobie jego głowę na kolanach. Mlasnął słodko i dalej spał. Wpatrywałam się w jego wyraz twarzy. Po chwili sama zasnęłam. Na szczęście Alex nie wyrzuciła nas z kanapy bo znając życie Duff by się wkurzył.

rozdział dziewiąty.

Agnes
Rano obudził mnie idący do łazienki Izzy. Wstałam więc i głodna powędrowałam do kuchni. Na stole stał parujący talerz z czymś przypominającym jajecznicę. Zjadłam. Nie wiadomo czemu byłam strasznie głodna. Nie lubię być strasznie głodna. Chłopaczyna się obraził. To niby było jego śniadanie a on poszedł się tylko załatwić. Nie zostawia się posiłków na stole w obecności głodnej mnie! Zaczął mnie wypytywać co mi się wczoraj stało. Co się stało? No co kurwa? Jeden jebany skurwiel po prostu mnie olewa! Wyżaliłam mu się. Musiałam! To mi pomogło... Troszkę. Izzy mnie jednak nie zrozumiał. Wyśmiał mnie. Zakochałam się w kobieciarzu i tyle. Głupia jestem. Potem w związku z tym że jest sobota chłopcy mieli zamiar zagrać jakiś koncert. Alex miała dużo roboty. Tak na prawdę to ona odwala wszystko za nich. To trochę nie fer. Zdzwoniła pół miasta. W końcu jakiś nieduży klub ich przyjął. Podobno w porach nocnych robi się tam striptiz-bar. ygh... Nie rozumiem tych kobiet... Chociaż pewnie tylko zarabiają na życie. A z resztą co mnie obchodzą jakieś baby w striptiz-barze nie będziemy tam chyba tak długo żeby to wszystko się zaczęło. W między czasie do koncertu zostały jakieś 3 godziny. Wyruszyłyśmy więc na miasto i zakupiłyśmy masę nowych ciuszków. Ja kupiłam taką śliczną bluzeczkę na ramiączka z czaszką, czerwone rurki a do tego założę moje podobne do glanów buty i jakąś kurtkę. Może skórzaną kurteczkę z ćwiekami. Ciekawe jak zareaguje Slash... A co mnie to! Nawet jak mu się spodoba to co mnie to! Nie mogę się kochać w człowieku który nie szanuje kobiet! Dobra kij z nim. Poszliśmy tam na ten koncert. Miałyśmy miejsca w pierwszym rzędzie jako że Alex jest menadżerką i może sobie zarezerwować rząd. Stałyśmy tam i darłyśmy mordy. Krzyczałyśmy teksty piosenek, udawałyśmy że gramy na gitarze bądź machałyśmy włosami jak opętane. Chłopakom się to podobało. Po koncercie podszedł do nas jakiś koleś i zapytał czy nie chciałybyśmy założyć zespołu. Alex powiedziała że ona jest menadżerką i może być także swoją. Byłyśmy umówione. Założyłyśmy zespół który nazwałyśmy Apetite for destruction. Stąd także wzięła się nazwa pierwszej płyty chłopaków. Na drugi dzień Alex miała przyszykowane trzy teksty piosenek. Musiała się namęczyć w nocy. A może Izzy jej pomógł. On pisze fajne teksty. Szkoda że dzisiaj studio zamknięte. Spotkałyśmy się i obgadałyśmy kto ma być kim w zespole. Okazało się że ja będę grać na gitarze prowadzącej jak Slash, Alex będzie grała na akustyku i pomagała wokalistce Annie dośpiewując. Mia gra na basie a Amy jest perkusistką. Teraz trzeba tylko ogarnąć grę. Ja umiem grać na gitarze ale żeby dawać czadu jak Guns N' Roses będę musiała się podszkolić. Może Izzy mnie nauczy? Fajnie by było. Mogłabym się pochwalić Slashowi. Kurwa dlaczego ja o nim myślę? Dlaczego on musi być taki ... no super!

sobota, 21 kwietnia 2012

ósmy rozdział

Izzy...
Obudziłem się rano w łóżku. Nie wiem czyje to było łóżko ale pachniało kobiecym szamponem do włosów. Mm.. Mango. Coś mi mówi że śpię w łóżku Alex... Ona tak ślicznie pachniała mango. Zaciągnąłem się i wyszedłem. Przywitałem się. W salonie już nie pachniało tak ładnie. Powiem szczerze że waliło tam starymi skarpetkami i żulem. Alex stworzyła coś do jedzenia. Zjedliśmy a potem powiedziała żebym wziął prysznic. Wziąłem. Przy okazji ćpałem jej szampon. O kurde. Chyba się zakochałem. Gdy już skończyłem ćpieć szampon wyszedłem i poszliśmy na próbę. Przylazł ten gruby dziad co się na nas dziwnie patrzył ostatnio i powiedział Alex że założyła dwa inne buty. Dopiero teraz to zauważyłem. Chciała już iść sama do domu ale zaproponowałem że pójdę z nią. Szliśmy w milczeniu choć ja ledwo trzymałem język za zębami. Chciałem jej wykrzyczeć że się w niej kocham od samego początku a ta impreza i to w parku wyjaśniło mi że na prawdę ją kocham ale byliśmy na ulicy... ygh. Doszliśmy do domu ona zmieniła buta i już mieliśmy wychodzić ale nie wytrzymałem. Przycisnąłem ją do drzwi i zacząłem całować. Moja pierwsza dziewczyna czyli gdzieś tak w piątej klasie powiedziała że jestem dobry w te klocki. Ciekawe co ona o tym sądzi. Potem poszliśmy z powrotem do studia. Zagraliśmy kilka piosenek i Alex wzięła mnie na bok. Zapytała o co mi chodzi. Odpowiedziałem że mi się podoba i wgl i że się zakochałem. Wytłumaczyłem jej wszystko. Brzmiało to jakoś tak:" Wiesz co? Ty! Alex Wilson podobasz mi się tak bardzo że jak na ciebie patrzę to odpływam. Gubię melodię. Nogi mam jak z waty. Onieśmielasz mnie! I wiesz co ? Chodzi mi w tym wszystkim o to że zakochałem się w tobie od tego momentu gdy szepnąłem do Axla coś w rodzaju "ale laska" nie wiedziałem wtedy jeszcze kim jesteś i jak dobrze potrafisz całować. Tam wtedy w parku byłem strasznie przygnębiony tylko dlatego że na próbie pogłaskałaś Slasha po ramieniu! Rozumiesz? Z jebanej zazdrości." Chciałem powiedzieć coś jeszcze ale nie zdążyłem. Zatkała mi ręką usta i zaprowadziła do parku. Szliśmy kawałek. Alex przystanęła i zapytała czy to tu. Od razu skojarzyłem z tym co stało się wczoraj w nocy. Szepnąłem że to tutaj. Walnęliśmy się w liście i zaczęliśmy namiętnie całować. Przez chwilę wydawało mi się że ktoś się na nas gapi. Potem leżeliśmy jeszcze chwile i poszliśmy do studia. Nikogo tam nie było so poszliśmy do kawiarni. Było miło ale miałem badyle na dupie. Po dużych lodach i dwóch butelkach pepsi-coli mieliśmy zamiar się pożegnać i iść do domów. Alex powiedziała że od dzisiaj śpię u niej. Ucieszyło mnie to. To znaczy że ona też coś do mnie czuje. To takie zajebiste uczucie gdy ktoś kto ci się strasznie podoba i się w niej zakochałeś czuje to samo. Wieczorem obejrzeliśmy jakiś głupawy film i poszliśmy spać. Późno w nocy jednak obudziło mnie pukanie. Wstałem i poszedłem otworzyć. Byłem odziany tylko w bokserki mam nadzieję że to nic ważnego. Okazało się że w drzwiach zobaczyłem zapłakaną Agnes. Nie było jej wraz z nami na lodach więc musiała być gdzieś indziej. Była rozczochrana, rozmazana i pijana. Mam nadzieję że nikt nie zrobił jej krzywdy... 

piątek, 20 kwietnia 2012

siódmy rozdział

Może teraz wypowie się Agnes? Z dedykacją dla Kaś!
Tak więc perspektywa Agnes.
Czy mi się tylko wydaję czy leżę właśnie na klatce piersiowej pewnego człeka imieniem Saul? O mój boziu!
Ja go uwielbiam! Wtedy jak byłam u nich na próbie i wtedy jak na mnie wpadli w parku. Normalnie się zakochałam. Poczułam jak bije jego serce. Chyba się budził. Szybko zamknęłam oczy i udałam że jeszcze śpię. Chłopak zdjął mnie z siebie. Tak delikatnie. Usiadł na łóżku i podrapał się po kudłatej głowie. Potem wyszedł z pokoju. Wczoraj się kochaliśmy i było zajebiście. Ciekawe czy on też do mnie coś czuje. Po chwili wstałam i skierowałam się do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i pobiegłam do kuchni. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwiczki lodówki.. Pustka, pustka… o jajka!  Zapytałam czy może być jajecznica, a kiedy pokiwał twierdząco głową, wzięłam się za przygotowanie dania. Rozmawialiśmy jeszcze trochę o tym i o tamtym, a kiedy zjedliśmy, poszliśmy do studia. Gadaliśmy trochę i weszła Alex z Izzym. Chłopaki zaczęli grać. Boże, jak oni zajebiście grają!Ogólnie w trakcie próby zrobili kilka przerw. Jak Alex zaprowadziła Axla do kąta i zaczęła mu prawić kazania na ten przykład. Podeszłam do niego i zagadałam. Musiałam powiedzieć coś strasznego gdyż opieprzył mnie i powiedział coś w stylu "Bułkę ci obiecałem" i sobie poszedł. Poczułam się trochę... wykorzystana. Ja się tu w nim zakochuję a on mnie odtrąca. Potem przerwali próbę na dobre gdyż Alex wybiegła gdzieś z Izzym. Coś mi się wydaje że ich coś łączy. Dobra spoko. Poszliśmy do ich ulubionej kawiarni. Podobno pracuje tam nasza Amy. Przy ich stoliku siedziała grupka gówniarzy. Axl ich wypchał i się rozsiedliśmy. Slash zamówił swoje ulubione lody. Czekoladowe! Oczywiście że wzięłam to samo. Może jak zobaczy że lubię te same lody choć trochę mnie polubi. Ej no ej! Ja nie mogę mu dawać tej jebanej satysfakcji! Wychodzę! Wyszłam więc. Poszłam do parku. W jednej z kupek liści zobaczyłam głowę przypominającą głowę Alex. Przyjrzałam się bliżej. Okazało się że to ona! Całowała się w liściach z Izzym. Jakie go zajebiście romantyczne. Szkoda że nigdy tak nie zrobię ze Slashem. Muszę przestać o nim myśleć! Idę się najebać. Poszłam więc do pubu i zamówiłam Jacka. Wypiłam chyba z 10 małych butelek! Dopiero około 3 nad ranem wyszłam. Akurat zamykali by posprzątać. Poszłam przed siebie. Zobaczyłam rozmazany blok w którym mieszkała Alex. Dzwoniłam po mieszkaniach bo zapomniałam pod którym numerem mieszka. Ale no ej! Jak mogłam zapomnieć pod którym mieszka moja przyjaciółka. So... Gdy w końcu dotarłam do budynku wdrapałam się na samą górę. Zapukałam. Usłyszałam warknięcie, potem coś zazgrzytało w drzwiach i pojawił się przede mną Izzy w samych gaciach. Nie wiadomo czemu zaczęłam płakać. Objął mnie ramieniem i wprowadził do mieszkania. Po chwili Alex wyszła w jego koszulce. Zobaczyła mnie płaczącą, z rozmazanym mejkapem i rozczochranym fryzem. Znając życie pomyślała że ktoś mi coś zrobił ale dobra. Zaczęła mnie wypytywać a ja zamiast normalnie mówić zaczęłam coś mamrotać. Izzy stwierdził że jestem pijana i śmierdzę. Strzeliłam mu plaskacza a potem powąchałam swą pachę. Musiałam strasznie głupio wyglądać. Położyli mnie na kanapie. Zasnęłam. Spałam do jakiejś 9. Byłam strasznie skacowana.