piątek, 4 maja 2012
środa, 2 maja 2012
dwunasty rozdział
Przepraszam że tak długo ale nie mogłam dostać komputera w łapki a jak już dostałam to nie mogłam dostać się na profil blogera. Głupi internet z pendrive'a... Tak poza tym wprowadzam na nowo dialogi. Często brak mi weny na sam tekst.
Steven
Ale zajebisty koncert wczoraj daliśmy. Jako że dziewczyny założyły zespół zagrały jako nasz support. Amy jest świetna w roli perkusistki. Gdzieś już mi mignęła. Nie tylko w kawiarni. Jakoś wcześniej. Wszystko jest możliwe. Przecież mieszkaliśmy w jednym mieście. Może z nią o tym pogadam. Ciekawe czym jeszcze mnie zaskoczy. Kobieta ideał... Muszę się czegoś napić! Idę więc do Slasha. Pukam do drzwi. Otwiera mi jakaś blondyna. Ładna ale nie do końca. Anorektyczka. W stylu tych brzydkich modelek - wieszaków. Wystające rzebra i szpara między zębami. Wlazłem. Zobaczyłem Kudłacza zapinającego rozporek.
- No cześć. Taką ładną laskę masz pod nosem a ty sobie anorektyczki przyprowadzasz?
- O kim mówisz bo nie rozumiem. - zdziwił się. Mówiłem o Agnes. Przecież od razu widać że na niego leci. Debil nie zakapował.
- Whatever. Radziłbym ci pogadać z Agnes. Równa babka z niej. Dasz mi coś dobrego?
- jeżeli chodzi ci o radę w związku ze sprawami sercowymi to zgłaszaj się do kogo innego... - mruknął tylko i wyszedł. Zostałem sam w jego obskurnym pokoju. Rozejżałem się. Zobaczyłem szafkę. Moja intuicja podpowiedziała mi że to tam Saul trzyma używki. Więc otworzyłem drzwiczki i zajumałem mu trochę towaru. Wziąłem też jego portfel. Każda kasa się przyda. Zamaskowałem swoją obecność i pomaszerowałem do siebie. Po drodze zaszedłem jeszcze do pokoju Amy. Przyszedłem tylko powąchać jej szampon. No dobrze. Nie szampon. Majtki. Zowią mnie zboczeńcem. Ale mój plan nie doszedł do skutku gdyż zobaczyłem zeszyt z napisem "Pamiętnik Amy" i żółtą wstążką "Keep Out". Wziąłem go zamiast majtek i wróciłem do siebie. Rozłożyłem narkotyki na stole i podzieliłem na kilka równych kupek w krztałcie kreski. Wziąłem rurkę i wciąnąłem każdą po kolei. Odwaliło mi. Popiłem Jackiem. Uuu. Grubo. Jeszcze wziąłem się za lekturę pamiętnika. Jedyne co wyczytałem to " Po raz kolejny siedzieliśmy wszyscy w kółku na środku dywanu z trunkami. Wszyscy się śmiali i wygłupiali. Tylko ja siedziałam jak ta idiotka i przyglądałam się temu blondynowi z nieładem na głowie. Trochę to dziwne, ale mnie pociągał. Na jego widok, głos, najmniejszy dotyk, mam motyle w brzuchu. Dosłownie. Na szczęście szybko zabija je kwas żąłądkowy. W końcu on jest zwykłym rock'menem i dziwkarzem, więc nie będzie sobie zaprzątał głowy jakimiś tam miłostkami. Nie będę się w tym pogrążać. Może to i prawda, że chyba kocham Adler'a, ale to nie zmienia faktu iż się o tym nigdy nie dowie... Nie odemnie i nie za czasów, gdy będę stąpać po tej cholernej ziemi."
Zrobiło mi się miło. W jakiś sposób podzielałem to uczucie ale nie wiem czy mam odwagę jej to powiedzieć. Raz kozie śmierć. Koza? hahahha. Dobra skojarzenia mam. Wszystko przez kokainę. Zczłapałem na dół i podszedłem do Amy. Głupi pokazałem jej książeczkę. Złapała mnie za rękę i wyprowadziła na ganek. Chyba.
- skąd masz mój pamiętnik?! - była wyraźnie zdenerwowana. Powiedziałem jej że byłem w jej pokoju. Ale trochę skłamałem. Że niby jej szukałem. Bo może miałem jej powiedzieć że chciałem wąchać jej majtki co? Wyśmiałaby mnie.
- raz kozie śmierć. Mam nadzieję że doszłeś do tego momentu. Zakochałam się w tobie ale twierdzę że nie zajmiesz się takimi miłosnymi duperelami. Ty - perkusista sławnego rockowego zespołu, ty dziwkarz i ćpun. Dziwkarze nie zaprzątają sobie głowy takimi rzeczami!
- Zrozum to kobieto że ja w odróżnieniu do moich kolegów typu Slash czy Axl jestem wierny... najczęściej. *kich* - mam nadzieję że zrozumiała sens tej wypowiedzi. Wyruszyliśmy na spacer. Co chwilę się potykałem. Ale dobra. Amy żaliła się i płakała mi w ramię. Doszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce. Opowiedziała mi połowę swojego życia! Zrozumiałem skąd ją znam.
Od tej pory mój pseudonim artystyczny to Hipnotyzer bądź Hypnotyzer. Jak kto woli. :D .
Za wenę dziękuję Puszakowi i piosence "It so Easy" <3
Steven
Ale zajebisty koncert wczoraj daliśmy. Jako że dziewczyny założyły zespół zagrały jako nasz support. Amy jest świetna w roli perkusistki. Gdzieś już mi mignęła. Nie tylko w kawiarni. Jakoś wcześniej. Wszystko jest możliwe. Przecież mieszkaliśmy w jednym mieście. Może z nią o tym pogadam. Ciekawe czym jeszcze mnie zaskoczy. Kobieta ideał... Muszę się czegoś napić! Idę więc do Slasha. Pukam do drzwi. Otwiera mi jakaś blondyna. Ładna ale nie do końca. Anorektyczka. W stylu tych brzydkich modelek - wieszaków. Wystające rzebra i szpara między zębami. Wlazłem. Zobaczyłem Kudłacza zapinającego rozporek.
- No cześć. Taką ładną laskę masz pod nosem a ty sobie anorektyczki przyprowadzasz?
- O kim mówisz bo nie rozumiem. - zdziwił się. Mówiłem o Agnes. Przecież od razu widać że na niego leci. Debil nie zakapował.
- Whatever. Radziłbym ci pogadać z Agnes. Równa babka z niej. Dasz mi coś dobrego?
- jeżeli chodzi ci o radę w związku ze sprawami sercowymi to zgłaszaj się do kogo innego... - mruknął tylko i wyszedł. Zostałem sam w jego obskurnym pokoju. Rozejżałem się. Zobaczyłem szafkę. Moja intuicja podpowiedziała mi że to tam Saul trzyma używki. Więc otworzyłem drzwiczki i zajumałem mu trochę towaru. Wziąłem też jego portfel. Każda kasa się przyda. Zamaskowałem swoją obecność i pomaszerowałem do siebie. Po drodze zaszedłem jeszcze do pokoju Amy. Przyszedłem tylko powąchać jej szampon. No dobrze. Nie szampon. Majtki. Zowią mnie zboczeńcem. Ale mój plan nie doszedł do skutku gdyż zobaczyłem zeszyt z napisem "Pamiętnik Amy" i żółtą wstążką "Keep Out". Wziąłem go zamiast majtek i wróciłem do siebie. Rozłożyłem narkotyki na stole i podzieliłem na kilka równych kupek w krztałcie kreski. Wziąłem rurkę i wciąnąłem każdą po kolei. Odwaliło mi. Popiłem Jackiem. Uuu. Grubo. Jeszcze wziąłem się za lekturę pamiętnika. Jedyne co wyczytałem to " Po raz kolejny siedzieliśmy wszyscy w kółku na środku dywanu z trunkami. Wszyscy się śmiali i wygłupiali. Tylko ja siedziałam jak ta idiotka i przyglądałam się temu blondynowi z nieładem na głowie. Trochę to dziwne, ale mnie pociągał. Na jego widok, głos, najmniejszy dotyk, mam motyle w brzuchu. Dosłownie. Na szczęście szybko zabija je kwas żąłądkowy. W końcu on jest zwykłym rock'menem i dziwkarzem, więc nie będzie sobie zaprzątał głowy jakimiś tam miłostkami. Nie będę się w tym pogrążać. Może to i prawda, że chyba kocham Adler'a, ale to nie zmienia faktu iż się o tym nigdy nie dowie... Nie odemnie i nie za czasów, gdy będę stąpać po tej cholernej ziemi."
Zrobiło mi się miło. W jakiś sposób podzielałem to uczucie ale nie wiem czy mam odwagę jej to powiedzieć. Raz kozie śmierć. Koza? hahahha. Dobra skojarzenia mam. Wszystko przez kokainę. Zczłapałem na dół i podszedłem do Amy. Głupi pokazałem jej książeczkę. Złapała mnie za rękę i wyprowadziła na ganek. Chyba.
- skąd masz mój pamiętnik?! - była wyraźnie zdenerwowana. Powiedziałem jej że byłem w jej pokoju. Ale trochę skłamałem. Że niby jej szukałem. Bo może miałem jej powiedzieć że chciałem wąchać jej majtki co? Wyśmiałaby mnie.
- raz kozie śmierć. Mam nadzieję że doszłeś do tego momentu. Zakochałam się w tobie ale twierdzę że nie zajmiesz się takimi miłosnymi duperelami. Ty - perkusista sławnego rockowego zespołu, ty dziwkarz i ćpun. Dziwkarze nie zaprzątają sobie głowy takimi rzeczami!
- Zrozum to kobieto że ja w odróżnieniu do moich kolegów typu Slash czy Axl jestem wierny... najczęściej. *kich* - mam nadzieję że zrozumiała sens tej wypowiedzi. Wyruszyliśmy na spacer. Co chwilę się potykałem. Ale dobra. Amy żaliła się i płakała mi w ramię. Doszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce. Opowiedziała mi połowę swojego życia! Zrozumiałem skąd ją znam.
Od tej pory mój pseudonim artystyczny to Hipnotyzer bądź Hypnotyzer. Jak kto woli. :D .
Za wenę dziękuję Puszakowi i piosence "It so Easy" <3
środa, 25 kwietnia 2012
jedenasty rozdział
Duff
Oesu. Koncert. Bosko było. Potem jakiś stary dziad czepiał się tej boskiej blondynki i jej przyjaciółek. Co on od nich chciał to ja nie wiem. Na drugi dzień spotkaliśmy się z nimi gdyż dziewczyny postanowiły założyć zespół. Apetite for destruction. Axl powiedział że nazwiemy tak debiutancką płytę. O ile dojdzie do skutku. Oby. No dobra. Impreza. Jak zwykle oczywiście przywaliłem głową w to kanciaste gówno. Usiadłem zamurowany. Mia do mnie podeszła i zaczęła mnie głaskać. Mm. Uwielbiam to uczucie jak ona mnie głaszcze. Popiliśmy chwilę, jak zwykle się otworzyłem i zacząłem pleść głupoty. Potem zasnąłem. Głasku głasku. Po chwili obudziłem się na podłodze. Ktoś trzymał nogi na moich plecach. Nie miałem jednak siły ani ochoty ich zrzucić. Leżałem tak aż moi oprawcy sami sobie pójdą. Nie wiem czy oni sami sobie poszli czy po prostu ktoś ich zepchnął ale nie wiem. Potem mnie podniesiono i położono na coś ciepłego. I znowu to cudne uczucie bycia głaskanym przez Mię. A może to ona wzięła tych ludzi? Ale fajnie. Nie dość że zajebiście głaszcze to jeszcze potrafi zwalić człowiekowi człowieków z pleców. Chyba się zakochałem. Jak ona mnie ma tak co wieczór głaskać to mogę się z nią ożenić nawet teraz gdy jestem pijany i rozczochrany, ubrany w biały T-shirt i jeansy. Ona chyba też mnie lubi. Bo jakby mnie nie lubiła nie głaskałaby mnie po głowie. O kurde. Mózg mi siada. Gadam tylko o głaskaniu mnie po głowie i Mii. Jak dobrze że Alex nie wywaliła nas z swojego salonu. Przecież zasnęliśmy na kanapie. Rano obudziłem się na podłodze z Mią na plecach. Po kilku sekundach upartego mrugania ogarnąłem że jestem skacowany, mam gumę przyklejoną do policzka i super laskę na plecach, a także że leżę na podłodze w domu Alex, mej menadżerki. Poczułem się dziwnie. Zdjąłem Mię z pleców i pomaszerowałem zamulonym krokiem do łazienki. Ładnie pachniało. Mango podajże. Lubię mango. Ogarnąłem się, wziąłem prysznic i gdy już się ubierałem do łazienki wbiła Mia. Miałem na sobie tylko gacie.
- yyy. Cześć? - zdziwiłem się.
- Przepraszam. nie mogłam już wytrzymać. - Bez żadnego wstydu choćby przede mną zdjęła majtki i usiadła na klozecie. Po chwili nie wiem czemu poczułem jej usta na swoich. Całowaliśmy się. No spoko. Ale w kiblu... pff. Ludzie się kochają na kiblu a ja nie mogę się całować... tss.
Dupa jasiu... nie umiem.
Oesu. Koncert. Bosko było. Potem jakiś stary dziad czepiał się tej boskiej blondynki i jej przyjaciółek. Co on od nich chciał to ja nie wiem. Na drugi dzień spotkaliśmy się z nimi gdyż dziewczyny postanowiły założyć zespół. Apetite for destruction. Axl powiedział że nazwiemy tak debiutancką płytę. O ile dojdzie do skutku. Oby. No dobra. Impreza. Jak zwykle oczywiście przywaliłem głową w to kanciaste gówno. Usiadłem zamurowany. Mia do mnie podeszła i zaczęła mnie głaskać. Mm. Uwielbiam to uczucie jak ona mnie głaszcze. Popiliśmy chwilę, jak zwykle się otworzyłem i zacząłem pleść głupoty. Potem zasnąłem. Głasku głasku. Po chwili obudziłem się na podłodze. Ktoś trzymał nogi na moich plecach. Nie miałem jednak siły ani ochoty ich zrzucić. Leżałem tak aż moi oprawcy sami sobie pójdą. Nie wiem czy oni sami sobie poszli czy po prostu ktoś ich zepchnął ale nie wiem. Potem mnie podniesiono i położono na coś ciepłego. I znowu to cudne uczucie bycia głaskanym przez Mię. A może to ona wzięła tych ludzi? Ale fajnie. Nie dość że zajebiście głaszcze to jeszcze potrafi zwalić człowiekowi człowieków z pleców. Chyba się zakochałem. Jak ona mnie ma tak co wieczór głaskać to mogę się z nią ożenić nawet teraz gdy jestem pijany i rozczochrany, ubrany w biały T-shirt i jeansy. Ona chyba też mnie lubi. Bo jakby mnie nie lubiła nie głaskałaby mnie po głowie. O kurde. Mózg mi siada. Gadam tylko o głaskaniu mnie po głowie i Mii. Jak dobrze że Alex nie wywaliła nas z swojego salonu. Przecież zasnęliśmy na kanapie. Rano obudziłem się na podłodze z Mią na plecach. Po kilku sekundach upartego mrugania ogarnąłem że jestem skacowany, mam gumę przyklejoną do policzka i super laskę na plecach, a także że leżę na podłodze w domu Alex, mej menadżerki. Poczułem się dziwnie. Zdjąłem Mię z pleców i pomaszerowałem zamulonym krokiem do łazienki. Ładnie pachniało. Mango podajże. Lubię mango. Ogarnąłem się, wziąłem prysznic i gdy już się ubierałem do łazienki wbiła Mia. Miałem na sobie tylko gacie.
- yyy. Cześć? - zdziwiłem się.
- Przepraszam. nie mogłam już wytrzymać. - Bez żadnego wstydu choćby przede mną zdjęła majtki i usiadła na klozecie. Po chwili nie wiem czemu poczułem jej usta na swoich. Całowaliśmy się. No spoko. Ale w kiblu... pff. Ludzie się kochają na kiblu a ja nie mogę się całować... tss.
Dupa jasiu... nie umiem.
wtorek, 24 kwietnia 2012
dziesiąty rozdział
Mia.
Haha. Wczoraj byłyśmy na koncercie Duffa i chłopaków. Grają zajebiście. Poznałam go na tej zajebistej imprezie u Alex. Boski człowiek. On jest chyba najładniejszy z nich wszystkich. No chyba że Axl ale tylko troszeczkę. Okazuje się że będę grała na basie. haha. Tak ogólnie to mamy zespół. Apetite for destruction. mm. Chłopcy nazwali tak swoją debiutancką płytkę. Bosko. Alex napisała kilka tekstów i teraz sobie brzdąkamy. Pięć piosenek w tym dwie smętne ballady. Ale dobra. Lubie jej teksty. Mają przesłanie. O. Przyszli. Przywitaliśmy się. Oczywiście jak zwykle coś zwaliłam. Niezdara. Rzuciłam gitarą na kanapę i zaczęłam to sprzątać. Duff się zaśmiał i ukląkł by mi pomóc. Pozbieraliśmy stłuczone szkło i ja wrzuciłam je do śmietnika. Potem słodziak poprosił mnie żebym coś zagrała. No to zagrałam. Z otwartymi ustami przyznał że jestem dobra, No to zagrałam jeszcze jedną solówkę. Tyle w nią włożyłam że pękła mi struna. Izzy powiedział że zna dobry sklep w którym można kupić struny. Poszliśmy więc. Izzy prowadził. Dopiero zauważyłam że ma jakby to powiedzieć zgrabną dupę. haha. Dobrze że nie powiedziałam tego na głos bo Alex by mnie zabiła. haha. Okazało się że w tym sklepie pracuje moja koleżanka Hana. Pozwoliła nam wziąć kilka rzeczy za darmo. Kostki, struny i pałeczki. Wyszliśmy z dwiema pełnymi torbami. Hana była na koncercie. Widziała jak szalałyśmy. Chciała zagadać ale od razu jak skończono grać musiała iść. Ona jest nieco młodsza od nas i po prostu nie mogła zostać na imprezie. Szkoda. Poszliśmy do Alex. Zrobiliśmy taką jakby próbę a potem oblaliśmy nowy zespół. Zauważyłam że Duff gdy się uderzy przezywa wszystko co popadnie. Jak on słodko wtedy marszczy ten swój nosek. Jedyne co jest w nim dziwnego jest to że jest taki zamknięty. Dopiero jak trochę wypije robi się normalny i może powiedzieć ci wszystko. Znowu uderzył się o kant. Usiadłam obok i znowu zaczęłam go głaskać. Położył mi się na ramieniu i chyba zasnął. Wyglądał tak słodko i spokojnie. Przez jakąś chwilę wciąż go głaskałam ale zachciało mi się sikać więc musiałam go zostawić. Położyłam go delikatnie na kanapie i poszłam. Gdy wróciłam Duff leżał na podłodze a Slash wraz z Axlem trzymali na nim nogi siedząc na kanapie. Zdenerwowałam się. Zepchnęłam ich z kanapy, podniosłam nań Duffa i położyłam sobie jego głowę na kolanach. Mlasnął słodko i dalej spał. Wpatrywałam się w jego wyraz twarzy. Po chwili sama zasnęłam. Na szczęście Alex nie wyrzuciła nas z kanapy bo znając życie Duff by się wkurzył.
Haha. Wczoraj byłyśmy na koncercie Duffa i chłopaków. Grają zajebiście. Poznałam go na tej zajebistej imprezie u Alex. Boski człowiek. On jest chyba najładniejszy z nich wszystkich. No chyba że Axl ale tylko troszeczkę. Okazuje się że będę grała na basie. haha. Tak ogólnie to mamy zespół. Apetite for destruction. mm. Chłopcy nazwali tak swoją debiutancką płytkę. Bosko. Alex napisała kilka tekstów i teraz sobie brzdąkamy. Pięć piosenek w tym dwie smętne ballady. Ale dobra. Lubie jej teksty. Mają przesłanie. O. Przyszli. Przywitaliśmy się. Oczywiście jak zwykle coś zwaliłam. Niezdara. Rzuciłam gitarą na kanapę i zaczęłam to sprzątać. Duff się zaśmiał i ukląkł by mi pomóc. Pozbieraliśmy stłuczone szkło i ja wrzuciłam je do śmietnika. Potem słodziak poprosił mnie żebym coś zagrała. No to zagrałam. Z otwartymi ustami przyznał że jestem dobra, No to zagrałam jeszcze jedną solówkę. Tyle w nią włożyłam że pękła mi struna. Izzy powiedział że zna dobry sklep w którym można kupić struny. Poszliśmy więc. Izzy prowadził. Dopiero zauważyłam że ma jakby to powiedzieć zgrabną dupę. haha. Dobrze że nie powiedziałam tego na głos bo Alex by mnie zabiła. haha. Okazało się że w tym sklepie pracuje moja koleżanka Hana. Pozwoliła nam wziąć kilka rzeczy za darmo. Kostki, struny i pałeczki. Wyszliśmy z dwiema pełnymi torbami. Hana była na koncercie. Widziała jak szalałyśmy. Chciała zagadać ale od razu jak skończono grać musiała iść. Ona jest nieco młodsza od nas i po prostu nie mogła zostać na imprezie. Szkoda. Poszliśmy do Alex. Zrobiliśmy taką jakby próbę a potem oblaliśmy nowy zespół. Zauważyłam że Duff gdy się uderzy przezywa wszystko co popadnie. Jak on słodko wtedy marszczy ten swój nosek. Jedyne co jest w nim dziwnego jest to że jest taki zamknięty. Dopiero jak trochę wypije robi się normalny i może powiedzieć ci wszystko. Znowu uderzył się o kant. Usiadłam obok i znowu zaczęłam go głaskać. Położył mi się na ramieniu i chyba zasnął. Wyglądał tak słodko i spokojnie. Przez jakąś chwilę wciąż go głaskałam ale zachciało mi się sikać więc musiałam go zostawić. Położyłam go delikatnie na kanapie i poszłam. Gdy wróciłam Duff leżał na podłodze a Slash wraz z Axlem trzymali na nim nogi siedząc na kanapie. Zdenerwowałam się. Zepchnęłam ich z kanapy, podniosłam nań Duffa i położyłam sobie jego głowę na kolanach. Mlasnął słodko i dalej spał. Wpatrywałam się w jego wyraz twarzy. Po chwili sama zasnęłam. Na szczęście Alex nie wyrzuciła nas z kanapy bo znając życie Duff by się wkurzył.
rozdział dziewiąty.
Agnes
Rano obudził mnie idący do łazienki Izzy. Wstałam więc i głodna powędrowałam do kuchni. Na stole stał parujący talerz z czymś przypominającym jajecznicę. Zjadłam. Nie wiadomo czemu byłam strasznie głodna. Nie lubię być strasznie głodna. Chłopaczyna się obraził. To niby było jego śniadanie a on poszedł się tylko załatwić. Nie zostawia się posiłków na stole w obecności głodnej mnie! Zaczął mnie wypytywać co mi się wczoraj stało. Co się stało? No co kurwa? Jeden jebany skurwiel po prostu mnie olewa! Wyżaliłam mu się. Musiałam! To mi pomogło... Troszkę. Izzy mnie jednak nie zrozumiał. Wyśmiał mnie. Zakochałam się w kobieciarzu i tyle. Głupia jestem. Potem w związku z tym że jest sobota chłopcy mieli zamiar zagrać jakiś koncert. Alex miała dużo roboty. Tak na prawdę to ona odwala wszystko za nich. To trochę nie fer. Zdzwoniła pół miasta. W końcu jakiś nieduży klub ich przyjął. Podobno w porach nocnych robi się tam striptiz-bar. ygh... Nie rozumiem tych kobiet... Chociaż pewnie tylko zarabiają na życie. A z resztą co mnie obchodzą jakieś baby w striptiz-barze nie będziemy tam chyba tak długo żeby to wszystko się zaczęło. W między czasie do koncertu zostały jakieś 3 godziny. Wyruszyłyśmy więc na miasto i zakupiłyśmy masę nowych ciuszków. Ja kupiłam taką śliczną bluzeczkę na ramiączka z czaszką, czerwone rurki a do tego założę moje podobne do glanów buty i jakąś kurtkę. Może skórzaną kurteczkę z ćwiekami. Ciekawe jak zareaguje Slash... A co mnie to! Nawet jak mu się spodoba to co mnie to! Nie mogę się kochać w człowieku który nie szanuje kobiet! Dobra kij z nim. Poszliśmy tam na ten koncert. Miałyśmy miejsca w pierwszym rzędzie jako że Alex jest menadżerką i może sobie zarezerwować rząd. Stałyśmy tam i darłyśmy mordy. Krzyczałyśmy teksty piosenek, udawałyśmy że gramy na gitarze bądź machałyśmy włosami jak opętane. Chłopakom się to podobało. Po koncercie podszedł do nas jakiś koleś i zapytał czy nie chciałybyśmy założyć zespołu. Alex powiedziała że ona jest menadżerką i może być także swoją. Byłyśmy umówione. Założyłyśmy zespół który nazwałyśmy Apetite for destruction. Stąd także wzięła się nazwa pierwszej płyty chłopaków. Na drugi dzień Alex miała przyszykowane trzy teksty piosenek. Musiała się namęczyć w nocy. A może Izzy jej pomógł. On pisze fajne teksty. Szkoda że dzisiaj studio zamknięte. Spotkałyśmy się i obgadałyśmy kto ma być kim w zespole. Okazało się że ja będę grać na gitarze prowadzącej jak Slash, Alex będzie grała na akustyku i pomagała wokalistce Annie dośpiewując. Mia gra na basie a Amy jest perkusistką. Teraz trzeba tylko ogarnąć grę. Ja umiem grać na gitarze ale żeby dawać czadu jak Guns N' Roses będę musiała się podszkolić. Może Izzy mnie nauczy? Fajnie by było. Mogłabym się pochwalić Slashowi. Kurwa dlaczego ja o nim myślę? Dlaczego on musi być taki ... no super!
Rano obudził mnie idący do łazienki Izzy. Wstałam więc i głodna powędrowałam do kuchni. Na stole stał parujący talerz z czymś przypominającym jajecznicę. Zjadłam. Nie wiadomo czemu byłam strasznie głodna. Nie lubię być strasznie głodna. Chłopaczyna się obraził. To niby było jego śniadanie a on poszedł się tylko załatwić. Nie zostawia się posiłków na stole w obecności głodnej mnie! Zaczął mnie wypytywać co mi się wczoraj stało. Co się stało? No co kurwa? Jeden jebany skurwiel po prostu mnie olewa! Wyżaliłam mu się. Musiałam! To mi pomogło... Troszkę. Izzy mnie jednak nie zrozumiał. Wyśmiał mnie. Zakochałam się w kobieciarzu i tyle. Głupia jestem. Potem w związku z tym że jest sobota chłopcy mieli zamiar zagrać jakiś koncert. Alex miała dużo roboty. Tak na prawdę to ona odwala wszystko za nich. To trochę nie fer. Zdzwoniła pół miasta. W końcu jakiś nieduży klub ich przyjął. Podobno w porach nocnych robi się tam striptiz-bar. ygh... Nie rozumiem tych kobiet... Chociaż pewnie tylko zarabiają na życie. A z resztą co mnie obchodzą jakieś baby w striptiz-barze nie będziemy tam chyba tak długo żeby to wszystko się zaczęło. W między czasie do koncertu zostały jakieś 3 godziny. Wyruszyłyśmy więc na miasto i zakupiłyśmy masę nowych ciuszków. Ja kupiłam taką śliczną bluzeczkę na ramiączka z czaszką, czerwone rurki a do tego założę moje podobne do glanów buty i jakąś kurtkę. Może skórzaną kurteczkę z ćwiekami. Ciekawe jak zareaguje Slash... A co mnie to! Nawet jak mu się spodoba to co mnie to! Nie mogę się kochać w człowieku który nie szanuje kobiet! Dobra kij z nim. Poszliśmy tam na ten koncert. Miałyśmy miejsca w pierwszym rzędzie jako że Alex jest menadżerką i może sobie zarezerwować rząd. Stałyśmy tam i darłyśmy mordy. Krzyczałyśmy teksty piosenek, udawałyśmy że gramy na gitarze bądź machałyśmy włosami jak opętane. Chłopakom się to podobało. Po koncercie podszedł do nas jakiś koleś i zapytał czy nie chciałybyśmy założyć zespołu. Alex powiedziała że ona jest menadżerką i może być także swoją. Byłyśmy umówione. Założyłyśmy zespół który nazwałyśmy Apetite for destruction. Stąd także wzięła się nazwa pierwszej płyty chłopaków. Na drugi dzień Alex miała przyszykowane trzy teksty piosenek. Musiała się namęczyć w nocy. A może Izzy jej pomógł. On pisze fajne teksty. Szkoda że dzisiaj studio zamknięte. Spotkałyśmy się i obgadałyśmy kto ma być kim w zespole. Okazało się że ja będę grać na gitarze prowadzącej jak Slash, Alex będzie grała na akustyku i pomagała wokalistce Annie dośpiewując. Mia gra na basie a Amy jest perkusistką. Teraz trzeba tylko ogarnąć grę. Ja umiem grać na gitarze ale żeby dawać czadu jak Guns N' Roses będę musiała się podszkolić. Może Izzy mnie nauczy? Fajnie by było. Mogłabym się pochwalić Slashowi. Kurwa dlaczego ja o nim myślę? Dlaczego on musi być taki ... no super!
sobota, 21 kwietnia 2012
ósmy rozdział
Izzy...
Obudziłem się rano w łóżku. Nie wiem czyje to było łóżko ale pachniało kobiecym szamponem do włosów. Mm.. Mango. Coś mi mówi że śpię w łóżku Alex... Ona tak ślicznie pachniała mango. Zaciągnąłem się i wyszedłem. Przywitałem się. W salonie już nie pachniało tak ładnie. Powiem szczerze że waliło tam starymi skarpetkami i żulem. Alex stworzyła coś do jedzenia. Zjedliśmy a potem powiedziała żebym wziął prysznic. Wziąłem. Przy okazji ćpałem jej szampon. O kurde. Chyba się zakochałem. Gdy już skończyłem ćpieć szampon wyszedłem i poszliśmy na próbę. Przylazł ten gruby dziad co się na nas dziwnie patrzył ostatnio i powiedział Alex że założyła dwa inne buty. Dopiero teraz to zauważyłem. Chciała już iść sama do domu ale zaproponowałem że pójdę z nią. Szliśmy w milczeniu choć ja ledwo trzymałem język za zębami. Chciałem jej wykrzyczeć że się w niej kocham od samego początku a ta impreza i to w parku wyjaśniło mi że na prawdę ją kocham ale byliśmy na ulicy... ygh. Doszliśmy do domu ona zmieniła buta i już mieliśmy wychodzić ale nie wytrzymałem. Przycisnąłem ją do drzwi i zacząłem całować. Moja pierwsza dziewczyna czyli gdzieś tak w piątej klasie powiedziała że jestem dobry w te klocki. Ciekawe co ona o tym sądzi. Potem poszliśmy z powrotem do studia. Zagraliśmy kilka piosenek i Alex wzięła mnie na bok. Zapytała o co mi chodzi. Odpowiedziałem że mi się podoba i wgl i że się zakochałem. Wytłumaczyłem jej wszystko. Brzmiało to jakoś tak:" Wiesz co? Ty! Alex Wilson podobasz mi się tak bardzo że jak na ciebie patrzę to odpływam. Gubię melodię. Nogi mam jak z waty. Onieśmielasz mnie! I wiesz co ? Chodzi mi w tym wszystkim o to że zakochałem się w tobie od tego momentu gdy szepnąłem do Axla coś w rodzaju "ale laska" nie wiedziałem wtedy jeszcze kim jesteś i jak dobrze potrafisz całować. Tam wtedy w parku byłem strasznie przygnębiony tylko dlatego że na próbie pogłaskałaś Slasha po ramieniu! Rozumiesz? Z jebanej zazdrości." Chciałem powiedzieć coś jeszcze ale nie zdążyłem. Zatkała mi ręką usta i zaprowadziła do parku. Szliśmy kawałek. Alex przystanęła i zapytała czy to tu. Od razu skojarzyłem z tym co stało się wczoraj w nocy. Szepnąłem że to tutaj. Walnęliśmy się w liście i zaczęliśmy namiętnie całować. Przez chwilę wydawało mi się że ktoś się na nas gapi. Potem leżeliśmy jeszcze chwile i poszliśmy do studia. Nikogo tam nie było so poszliśmy do kawiarni. Było miło ale miałem badyle na dupie. Po dużych lodach i dwóch butelkach pepsi-coli mieliśmy zamiar się pożegnać i iść do domów. Alex powiedziała że od dzisiaj śpię u niej. Ucieszyło mnie to. To znaczy że ona też coś do mnie czuje. To takie zajebiste uczucie gdy ktoś kto ci się strasznie podoba i się w niej zakochałeś czuje to samo. Wieczorem obejrzeliśmy jakiś głupawy film i poszliśmy spać. Późno w nocy jednak obudziło mnie pukanie. Wstałem i poszedłem otworzyć. Byłem odziany tylko w bokserki mam nadzieję że to nic ważnego. Okazało się że w drzwiach zobaczyłem zapłakaną Agnes. Nie było jej wraz z nami na lodach więc musiała być gdzieś indziej. Była rozczochrana, rozmazana i pijana. Mam nadzieję że nikt nie zrobił jej krzywdy...
Obudziłem się rano w łóżku. Nie wiem czyje to było łóżko ale pachniało kobiecym szamponem do włosów. Mm.. Mango. Coś mi mówi że śpię w łóżku Alex... Ona tak ślicznie pachniała mango. Zaciągnąłem się i wyszedłem. Przywitałem się. W salonie już nie pachniało tak ładnie. Powiem szczerze że waliło tam starymi skarpetkami i żulem. Alex stworzyła coś do jedzenia. Zjedliśmy a potem powiedziała żebym wziął prysznic. Wziąłem. Przy okazji ćpałem jej szampon. O kurde. Chyba się zakochałem. Gdy już skończyłem ćpieć szampon wyszedłem i poszliśmy na próbę. Przylazł ten gruby dziad co się na nas dziwnie patrzył ostatnio i powiedział Alex że założyła dwa inne buty. Dopiero teraz to zauważyłem. Chciała już iść sama do domu ale zaproponowałem że pójdę z nią. Szliśmy w milczeniu choć ja ledwo trzymałem język za zębami. Chciałem jej wykrzyczeć że się w niej kocham od samego początku a ta impreza i to w parku wyjaśniło mi że na prawdę ją kocham ale byliśmy na ulicy... ygh. Doszliśmy do domu ona zmieniła buta i już mieliśmy wychodzić ale nie wytrzymałem. Przycisnąłem ją do drzwi i zacząłem całować. Moja pierwsza dziewczyna czyli gdzieś tak w piątej klasie powiedziała że jestem dobry w te klocki. Ciekawe co ona o tym sądzi. Potem poszliśmy z powrotem do studia. Zagraliśmy kilka piosenek i Alex wzięła mnie na bok. Zapytała o co mi chodzi. Odpowiedziałem że mi się podoba i wgl i że się zakochałem. Wytłumaczyłem jej wszystko. Brzmiało to jakoś tak:" Wiesz co? Ty! Alex Wilson podobasz mi się tak bardzo że jak na ciebie patrzę to odpływam. Gubię melodię. Nogi mam jak z waty. Onieśmielasz mnie! I wiesz co ? Chodzi mi w tym wszystkim o to że zakochałem się w tobie od tego momentu gdy szepnąłem do Axla coś w rodzaju "ale laska" nie wiedziałem wtedy jeszcze kim jesteś i jak dobrze potrafisz całować. Tam wtedy w parku byłem strasznie przygnębiony tylko dlatego że na próbie pogłaskałaś Slasha po ramieniu! Rozumiesz? Z jebanej zazdrości." Chciałem powiedzieć coś jeszcze ale nie zdążyłem. Zatkała mi ręką usta i zaprowadziła do parku. Szliśmy kawałek. Alex przystanęła i zapytała czy to tu. Od razu skojarzyłem z tym co stało się wczoraj w nocy. Szepnąłem że to tutaj. Walnęliśmy się w liście i zaczęliśmy namiętnie całować. Przez chwilę wydawało mi się że ktoś się na nas gapi. Potem leżeliśmy jeszcze chwile i poszliśmy do studia. Nikogo tam nie było so poszliśmy do kawiarni. Było miło ale miałem badyle na dupie. Po dużych lodach i dwóch butelkach pepsi-coli mieliśmy zamiar się pożegnać i iść do domów. Alex powiedziała że od dzisiaj śpię u niej. Ucieszyło mnie to. To znaczy że ona też coś do mnie czuje. To takie zajebiste uczucie gdy ktoś kto ci się strasznie podoba i się w niej zakochałeś czuje to samo. Wieczorem obejrzeliśmy jakiś głupawy film i poszliśmy spać. Późno w nocy jednak obudziło mnie pukanie. Wstałem i poszedłem otworzyć. Byłem odziany tylko w bokserki mam nadzieję że to nic ważnego. Okazało się że w drzwiach zobaczyłem zapłakaną Agnes. Nie było jej wraz z nami na lodach więc musiała być gdzieś indziej. Była rozczochrana, rozmazana i pijana. Mam nadzieję że nikt nie zrobił jej krzywdy...
piątek, 20 kwietnia 2012
siódmy rozdział
Może teraz wypowie się Agnes? Z dedykacją dla Kaś!
Tak więc perspektywa Agnes.
Czy mi się tylko wydaję czy leżę właśnie na klatce piersiowej pewnego człeka imieniem Saul? O mój boziu!
Ja go uwielbiam! Wtedy jak byłam u nich na próbie i wtedy jak na mnie wpadli w parku. Normalnie się zakochałam. Poczułam jak bije jego serce. Chyba się budził. Szybko zamknęłam oczy i udałam że jeszcze śpię. Chłopak zdjął mnie z siebie. Tak delikatnie. Usiadł na łóżku i podrapał się po kudłatej głowie. Potem wyszedł z pokoju. Wczoraj się kochaliśmy i było zajebiście. Ciekawe czy on też do mnie coś czuje. Po chwili wstałam i skierowałam się do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i pobiegłam do kuchni. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwiczki lodówki.. Pustka, pustka… o jajka! Zapytałam czy może być jajecznica, a kiedy pokiwał twierdząco głową, wzięłam się za przygotowanie dania. Rozmawialiśmy jeszcze trochę o tym i o tamtym, a kiedy zjedliśmy, poszliśmy do studia. Gadaliśmy trochę i weszła Alex z Izzym. Chłopaki zaczęli grać. Boże, jak oni zajebiście grają!Ogólnie w trakcie próby zrobili kilka przerw. Jak Alex zaprowadziła Axla do kąta i zaczęła mu prawić kazania na ten przykład. Podeszłam do niego i zagadałam. Musiałam powiedzieć coś strasznego gdyż opieprzył mnie i powiedział coś w stylu "Bułkę ci obiecałem" i sobie poszedł. Poczułam się trochę... wykorzystana. Ja się tu w nim zakochuję a on mnie odtrąca. Potem przerwali próbę na dobre gdyż Alex wybiegła gdzieś z Izzym. Coś mi się wydaje że ich coś łączy. Dobra spoko. Poszliśmy do ich ulubionej kawiarni. Podobno pracuje tam nasza Amy. Przy ich stoliku siedziała grupka gówniarzy. Axl ich wypchał i się rozsiedliśmy. Slash zamówił swoje ulubione lody. Czekoladowe! Oczywiście że wzięłam to samo. Może jak zobaczy że lubię te same lody choć trochę mnie polubi. Ej no ej! Ja nie mogę mu dawać tej jebanej satysfakcji! Wychodzę! Wyszłam więc. Poszłam do parku. W jednej z kupek liści zobaczyłam głowę przypominającą głowę Alex. Przyjrzałam się bliżej. Okazało się że to ona! Całowała się w liściach z Izzym. Jakie go zajebiście romantyczne. Szkoda że nigdy tak nie zrobię ze Slashem. Muszę przestać o nim myśleć! Idę się najebać. Poszłam więc do pubu i zamówiłam Jacka. Wypiłam chyba z 10 małych butelek! Dopiero około 3 nad ranem wyszłam. Akurat zamykali by posprzątać. Poszłam przed siebie. Zobaczyłam rozmazany blok w którym mieszkała Alex. Dzwoniłam po mieszkaniach bo zapomniałam pod którym numerem mieszka. Ale no ej! Jak mogłam zapomnieć pod którym mieszka moja przyjaciółka. So... Gdy w końcu dotarłam do budynku wdrapałam się na samą górę. Zapukałam. Usłyszałam warknięcie, potem coś zazgrzytało w drzwiach i pojawił się przede mną Izzy w samych gaciach. Nie wiadomo czemu zaczęłam płakać. Objął mnie ramieniem i wprowadził do mieszkania. Po chwili Alex wyszła w jego koszulce. Zobaczyła mnie płaczącą, z rozmazanym mejkapem i rozczochranym fryzem. Znając życie pomyślała że ktoś mi coś zrobił ale dobra. Zaczęła mnie wypytywać a ja zamiast normalnie mówić zaczęłam coś mamrotać. Izzy stwierdził że jestem pijana i śmierdzę. Strzeliłam mu plaskacza a potem powąchałam swą pachę. Musiałam strasznie głupio wyglądać. Położyli mnie na kanapie. Zasnęłam. Spałam do jakiejś 9. Byłam strasznie skacowana.
Tak więc perspektywa Agnes.
Czy mi się tylko wydaję czy leżę właśnie na klatce piersiowej pewnego człeka imieniem Saul? O mój boziu!
Ja go uwielbiam! Wtedy jak byłam u nich na próbie i wtedy jak na mnie wpadli w parku. Normalnie się zakochałam. Poczułam jak bije jego serce. Chyba się budził. Szybko zamknęłam oczy i udałam że jeszcze śpię. Chłopak zdjął mnie z siebie. Tak delikatnie. Usiadł na łóżku i podrapał się po kudłatej głowie. Potem wyszedł z pokoju. Wczoraj się kochaliśmy i było zajebiście. Ciekawe czy on też do mnie coś czuje. Po chwili wstałam i skierowałam się do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i pobiegłam do kuchni. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwiczki lodówki.. Pustka, pustka… o jajka! Zapytałam czy może być jajecznica, a kiedy pokiwał twierdząco głową, wzięłam się za przygotowanie dania. Rozmawialiśmy jeszcze trochę o tym i o tamtym, a kiedy zjedliśmy, poszliśmy do studia. Gadaliśmy trochę i weszła Alex z Izzym. Chłopaki zaczęli grać. Boże, jak oni zajebiście grają!Ogólnie w trakcie próby zrobili kilka przerw. Jak Alex zaprowadziła Axla do kąta i zaczęła mu prawić kazania na ten przykład. Podeszłam do niego i zagadałam. Musiałam powiedzieć coś strasznego gdyż opieprzył mnie i powiedział coś w stylu "Bułkę ci obiecałem" i sobie poszedł. Poczułam się trochę... wykorzystana. Ja się tu w nim zakochuję a on mnie odtrąca. Potem przerwali próbę na dobre gdyż Alex wybiegła gdzieś z Izzym. Coś mi się wydaje że ich coś łączy. Dobra spoko. Poszliśmy do ich ulubionej kawiarni. Podobno pracuje tam nasza Amy. Przy ich stoliku siedziała grupka gówniarzy. Axl ich wypchał i się rozsiedliśmy. Slash zamówił swoje ulubione lody. Czekoladowe! Oczywiście że wzięłam to samo. Może jak zobaczy że lubię te same lody choć trochę mnie polubi. Ej no ej! Ja nie mogę mu dawać tej jebanej satysfakcji! Wychodzę! Wyszłam więc. Poszłam do parku. W jednej z kupek liści zobaczyłam głowę przypominającą głowę Alex. Przyjrzałam się bliżej. Okazało się że to ona! Całowała się w liściach z Izzym. Jakie go zajebiście romantyczne. Szkoda że nigdy tak nie zrobię ze Slashem. Muszę przestać o nim myśleć! Idę się najebać. Poszłam więc do pubu i zamówiłam Jacka. Wypiłam chyba z 10 małych butelek! Dopiero około 3 nad ranem wyszłam. Akurat zamykali by posprzątać. Poszłam przed siebie. Zobaczyłam rozmazany blok w którym mieszkała Alex. Dzwoniłam po mieszkaniach bo zapomniałam pod którym numerem mieszka. Ale no ej! Jak mogłam zapomnieć pod którym mieszka moja przyjaciółka. So... Gdy w końcu dotarłam do budynku wdrapałam się na samą górę. Zapukałam. Usłyszałam warknięcie, potem coś zazgrzytało w drzwiach i pojawił się przede mną Izzy w samych gaciach. Nie wiadomo czemu zaczęłam płakać. Objął mnie ramieniem i wprowadził do mieszkania. Po chwili Alex wyszła w jego koszulce. Zobaczyła mnie płaczącą, z rozmazanym mejkapem i rozczochranym fryzem. Znając życie pomyślała że ktoś mi coś zrobił ale dobra. Zaczęła mnie wypytywać a ja zamiast normalnie mówić zaczęłam coś mamrotać. Izzy stwierdził że jestem pijana i śmierdzę. Strzeliłam mu plaskacza a potem powąchałam swą pachę. Musiałam strasznie głupio wyglądać. Położyli mnie na kanapie. Zasnęłam. Spałam do jakiejś 9. Byłam strasznie skacowana.
czwartek, 19 kwietnia 2012
szósty rozdział
Perspektywa Slasha byczys xd
przepraszam odwala mi. xd
Rano obudziłem się z jakimś gorącym człowiekiem na klacie. Osobnik płci żeńskiej. Mniej więcej metr siedemdziesiąt. Czerwone włosy. Ogólnie wydaje się być ładna. Ciekawe czy coś mnie z nią łączy. Delikatnie zsunąłem ją z siebie i wyszedłem się umyć. Potem okazało się że osoba ma na imię Agnes. Zjedliśmy coś w stylu śniadania i poszliśmy do studia. Tam wypiliśmy kawę. Czekaliśmy jeszcze tylko na Alex i Izzy'ego. Ciekawe gdzie są. Rozgrzałem palce i zacząłem coś brzdąkać. Nudziło mi się. Podeszła do mnie ta osoba spotkana w łóżku. Zaczęliśmy rozmawiać. Jak ona miała na imię? coś na A. A z resztą. Rozmawialiśmy chwilę i przyszła Alex. Dziwne. Czemu ona ma dwa inne buty? haha. Kac na sto dwa. Zaczęliśmy próbę. Ale oczywiście została przerwana. Brutalnie przerwana. Alex wzięła Axla gdzieś w kąt i zaczęła coś do niego mówić. Ciekaw jestem co. Whatever. Poszedłem po picie. Dziewczyna z imieniem na A nie chciała się ode mnie odwalić. Co ja takiego jej zrobiłem że za mną łazi. W końcu wypaliłem coś głupiego w stylu "Bułkę ci obiecałem" chyba się obraziła bo sobie poszła. Pff. Te baby. Obrażają się o wszystko. A z resztą. Alex zostawiła już Axla w spokoju i mogliśmy dalej grać. Cholera nie no nie! Zapomniałem jak idzie moja solówka! Jak to się kurwa stało. Alex zaraz zrobi mi awanturę. O. A nie mówiłem. Już się na mnie drze. Co to kurwa jest żeby się drzeć na muzyka. Powiedziałem jej żeby zluzowała i zapaliłem papierosa. Ona zaczęła jeszcze bardziej się drzeć! YGH. Idę. Wyszedłem. Poszedłem do sklepu. Zakupiłem kilka blantów. Mam nadzieję że Alex nie zauważy. Zapaliłem jednego i wróciłem do studia. Mieliśmy zamiar nagrać trochę na naszą płytę ale coś nam nie wychodzi. trolololo. Alex nie zauważyła. UFF! Nagraliśmy chyba jedną piosenkę. Nie wiem skąd się wzięła. Może jak zwykle byłem pijany jak ją pisali? Ogólnie trzeba przyznać że nie pamiętam nic z ostatnich dziesięciu godzin. Ta typiara na A spojrzała się na mnie jakbym ją co najmniej zgwałcił. Kurwa co to ma być. Możliwe że sama wepchała mi się do łóżka. Bo skąd by się tam wzięła? Nie no... Masakra. Gramy sobie aż tu nagle Alex i Izzy gdzieś wybiegają. WTF. coś mi się wydaję że oni razem ten tego... Coś między nimi jest. A może Izzy złowił nową foczkę tylko dlatego żeby ją chamsko wykorzystać? Ale byłbym z niego dumny. Uczy się chłopak. My z resztą zagraliśmy kilka piosenek bez akustycznej. Nie nagraliśmy ich bo po co. Poszliśmy sobie do kawiarenki.Ja oczywiście zamówiłem moje ukochane czekoladowe. Amy wiedziała od samego początku co lubię. Jakaś grupka dzieci chamsko wepchała nam się na nasze ulubione miejsce. Oczywiście Axl ich wypchnął. Tak samo chamsko jak oni chamsko wepchnęliśmy się na ich miejsce. Po prostu bez żadnych gatek szmatek usiedliśmy koło nich i zaczęliśmy gadać o swoich sprawach. Dzieci w końcu uciekły. haha. To było dobre. Po jakiejś godzinie dołączyła do nas zakochana para. YGH oni i ta ich miłość. Byli cali w liściach i patykach. To było dziwne.
przepraszam odwala mi. xd
Rano obudziłem się z jakimś gorącym człowiekiem na klacie. Osobnik płci żeńskiej. Mniej więcej metr siedemdziesiąt. Czerwone włosy. Ogólnie wydaje się być ładna. Ciekawe czy coś mnie z nią łączy. Delikatnie zsunąłem ją z siebie i wyszedłem się umyć. Potem okazało się że osoba ma na imię Agnes. Zjedliśmy coś w stylu śniadania i poszliśmy do studia. Tam wypiliśmy kawę. Czekaliśmy jeszcze tylko na Alex i Izzy'ego. Ciekawe gdzie są. Rozgrzałem palce i zacząłem coś brzdąkać. Nudziło mi się. Podeszła do mnie ta osoba spotkana w łóżku. Zaczęliśmy rozmawiać. Jak ona miała na imię? coś na A. A z resztą. Rozmawialiśmy chwilę i przyszła Alex. Dziwne. Czemu ona ma dwa inne buty? haha. Kac na sto dwa. Zaczęliśmy próbę. Ale oczywiście została przerwana. Brutalnie przerwana. Alex wzięła Axla gdzieś w kąt i zaczęła coś do niego mówić. Ciekaw jestem co. Whatever. Poszedłem po picie. Dziewczyna z imieniem na A nie chciała się ode mnie odwalić. Co ja takiego jej zrobiłem że za mną łazi. W końcu wypaliłem coś głupiego w stylu "Bułkę ci obiecałem" chyba się obraziła bo sobie poszła. Pff. Te baby. Obrażają się o wszystko. A z resztą. Alex zostawiła już Axla w spokoju i mogliśmy dalej grać. Cholera nie no nie! Zapomniałem jak idzie moja solówka! Jak to się kurwa stało. Alex zaraz zrobi mi awanturę. O. A nie mówiłem. Już się na mnie drze. Co to kurwa jest żeby się drzeć na muzyka. Powiedziałem jej żeby zluzowała i zapaliłem papierosa. Ona zaczęła jeszcze bardziej się drzeć! YGH. Idę. Wyszedłem. Poszedłem do sklepu. Zakupiłem kilka blantów. Mam nadzieję że Alex nie zauważy. Zapaliłem jednego i wróciłem do studia. Mieliśmy zamiar nagrać trochę na naszą płytę ale coś nam nie wychodzi. trolololo. Alex nie zauważyła. UFF! Nagraliśmy chyba jedną piosenkę. Nie wiem skąd się wzięła. Może jak zwykle byłem pijany jak ją pisali? Ogólnie trzeba przyznać że nie pamiętam nic z ostatnich dziesięciu godzin. Ta typiara na A spojrzała się na mnie jakbym ją co najmniej zgwałcił. Kurwa co to ma być. Możliwe że sama wepchała mi się do łóżka. Bo skąd by się tam wzięła? Nie no... Masakra. Gramy sobie aż tu nagle Alex i Izzy gdzieś wybiegają. WTF. coś mi się wydaję że oni razem ten tego... Coś między nimi jest. A może Izzy złowił nową foczkę tylko dlatego żeby ją chamsko wykorzystać? Ale byłbym z niego dumny. Uczy się chłopak. My z resztą zagraliśmy kilka piosenek bez akustycznej. Nie nagraliśmy ich bo po co. Poszliśmy sobie do kawiarenki.Ja oczywiście zamówiłem moje ukochane czekoladowe. Amy wiedziała od samego początku co lubię. Jakaś grupka dzieci chamsko wepchała nam się na nasze ulubione miejsce. Oczywiście Axl ich wypchnął. Tak samo chamsko jak oni chamsko wepchnęliśmy się na ich miejsce. Po prostu bez żadnych gatek szmatek usiedliśmy koło nich i zaczęliśmy gadać o swoich sprawach. Dzieci w końcu uciekły. haha. To było dobre. Po jakiejś godzinie dołączyła do nas zakochana para. YGH oni i ta ich miłość. Byli cali w liściach i patykach. To było dziwne.
środa, 18 kwietnia 2012
piąty rozdział (inny niż inne)
Obecny rozdział będzie pisany z perspektywy Alex. Dziękuję za uwagę.Alex
Rano gdy się obudziłam poczułam pewne nieznane dotąd ciepło. Lekko odwróciłam głowę i zobaczyłam czarną czuprynę wtuloną w moje plecy. "O KURWA". Tak zabrzmiała pierwsza myśl w moim zajebiście wypoczętym i ogarniętym umyśle. Nie wiem co ja takiego wczoraj robiłam ale pamiętam tylko to że Izzy od samego początku był jakiś smutny. Ale dlaczego śpi ze mną i czemu pachniemy jak obszczane żule spod monopolowego to nie wiem. Mam nadzieję że nie narobiłam głupot no i nie na gadałam niczego głupiego. O cholera a jak powiedziałam mu że go kocham ? A JAK SIĘ Z NIM KOCHAŁAM?! Mój umysł pękał od sprośnych domysłów i wyobrażeń.Delikatnie zsunęłam bruneta z moich pleców i odczepiłam od siebie jego ręce. Wstałam i pognałam do łazienki. Nie mogłam znieść smrodu który ogólnie unosił się po całym domu. Było brudno. Syf i malaria jakby to powiedziała moja matka. Wykąpałam się, wskoczyłam w kapcie i szlafrok i zabrałam się za porządki. Zaczęłam od wywietrzenia wszystkich pomieszczeń. Potem wstał Izzy. Nie wiem co mu było ale był radośnie nastawiony do dzisiejszego dnia.
- Cześć. Dziękuję za przenocowanie śmierdzącego żula. - zaśmiał się na powitanie.
- haha. Nie martw się. Oboje śmierdzieliśmy jak żule. Jak chcesz to tam jest łazienka. Nie wiem czy cię puszczę do domu przez ulicę w tym stanie. - powiedziałam i wskazałam drzwi do łazienki. Chłopak mruknął coś w stylu dziękuję i poszedł. Siedział tam przez jakieś pół godziny. Co on tam robił to ja nie wiem ale gdy wyszedł zrobił śniadanie. Zjedliśmy, ogarnęliśmy się jako tako i poszliśmy do studia. Przecież dzisiaj mieli dokończyć płytę. Reszta zespołu wraz z dziewczynami o dziwo już tam była. Zdziwił mnie także widok dziewczyn. Annie, Amy, Mia oraz Agnes. Wydaje mi się że spały u nich dlatego tu są. Mam nadzieję że nie zrobiły głupstw których mogłyby potem żałować. Podeszliśmy do nich, przywitaliśmy się. Axl zaczął wypytywać Jeffa gdzie to on był w tą noc. Zaczął mu opowiadać co pamięta. Zbytnio się nie przysłuchiwałam ale usłyszałam że kochał się z Annie. Mam nadzieję że nie dlatego że miał "chcicę" tylko że bardzo mu się podoba i nie zostawi jej. Wzięłam go na bok i zapytałam o czym myśli w związku z Annie. Powiedział że ma nadzieje że on jej też się podoba i że także wpadł w ten dziwny stan jakim jest zauroczenie. Ucieszyłam się gdy usłyszałam że nie ma żadnych sprośnych myśli wobec niej. Annie to moja przyjaciółka i nie chcę by była nieszczęśliwa. Zaczęliśmy próbę a potem nagrali kilka piosenek. Oczywiście nadarłam się strasznie. Slash zapomniał jak się gra solówkę do Welcome to the jungle. No myślałam że mu przywalę. Szef chyba usłyszał moje krzyki gdyż przyszedł ze zdziwioną miną.
- dzień dobry panu. - uśmiechnęłam się lekko. Mój własny szef mnie zmierzył. Co ja takiego zrobiłam że ludzie mierzą mnie wzrokiem. Dzisiaj na ulicy tak samo! Kto by nie przechodził od razu look na mnie. No kurwicy można dostać.
- co się pan tak gapisz? - zapytał Izzy. Coś mi się wydaję że on się we mnie zakochał.
- bo Alex jest dziś niecodziennie ubrana. - zaśmiał się.
- przepraszam państwa na chwilkę. - mruknęłam i poszłam do łazienki. Okazało się że mam dwa różne buty. Ach ten kac. Wróciłam do zespołu i szefa. Powiedziałam że na chwilę muszę iść ale zaraz przyjdę. Izzy uparł się że pójdzie ze mną. O co mu mogło chodzić to ja nie wiem. Gdy doszliśmy do domu zmieniłam innego buta i już chciałam wychodzić gdy Izzy który przez drogę nie odezwał się ani słowem przygniótł mnie do drzwi i zaczął całować. Nie wiedziałam o co chodzi ale poddałam się pocałunkowi. Było fajnie. Izzy jest dobry w te klocki i ja także nie przeczę że całuje dość dobrze. Nie zrobiłam mu awantury. Komuś innemu bym zrobiła ale jakimś cudem nie miałam na to ochoty. Ogólnie lubię robić awantury i tylko wytrzymali psychicznie mogą się ze mną zadawać. Lecz dziś coś w moim sercu mówiło mi głośno i dosadnie "NIE". Wręcz krzyczało żebym się na niego nie darła. W milczeniu przeszliśmy kolejny już raz trzy przecznice i dotarliśmy do studia. W milczeniu odbyliśmy resztę próby i w milczeniu oni nagrywali piosenkę. Oczywiście że śpiewali i grali ale jako tako się do siebie nie odzywaliśmy. Ta cisza mnie wykańczała. W końcu gdy chłopcy zrobili sobie przerwę wzięłam Izzy'ego na bok i zapytałam o co mu chodzi. Wtedy wypowiedział słowa których nie zapomnę chyba do śmierci. A mianowicie:
- Wiesz co? Ty! Alex Wilson podobasz mi się tak bardzo że jak na ciebie patrzę to odpływam. Gubię melodię. Nogi mam jak z waty. Onieśmielasz mnie! I wiesz co ? Chodzi mi w tym wszystkim o to że zakochałem się w tobie od tego momentu gdy szepnąłem do Axla coś w rodzaju "ale laska" nie wiedziałem wtedy jeszcze kim jesteś i jak dobrze potrafisz całować. Tam wtedy w parku byłem strasznie przygnębiony tylko dlatego że na próbie pogłaskałaś Slasha po ramieniu! Rozumiesz? Z jebanej zazdrości. - Chciał powiedzieć coś jeszcze ale nie zdążył. Zamknęłam mu usta ręką i wyprowadziłam na zewnątrz. Zaprowadziłam do parku. Nie wiedziałam w którym miejscu działo się owe zdarzenie o którym mówił ale przeczucie mówiło że to właśnie w tym miejscu. Na rogu dwóch alejek. Izzy szepnął coś w rodzaju"To tu". Złapał mnie za rękę i rzucił się w kupkę liści. Ja upadłam na niego. Nie wiem co robiliśmy dalej. Byłam zamroczona czymś w rodzaju zauroczenia. Ale było przyjemnie ciepło. Chodź nadchodziła już złota jesień było ciepło. Choć może to od tego że byłam wtulona w Izzy'ego. Chyba całowaliśmy się w liściach.
Rano gdy się obudziłam poczułam pewne nieznane dotąd ciepło. Lekko odwróciłam głowę i zobaczyłam czarną czuprynę wtuloną w moje plecy. "O KURWA". Tak zabrzmiała pierwsza myśl w moim zajebiście wypoczętym i ogarniętym umyśle. Nie wiem co ja takiego wczoraj robiłam ale pamiętam tylko to że Izzy od samego początku był jakiś smutny. Ale dlaczego śpi ze mną i czemu pachniemy jak obszczane żule spod monopolowego to nie wiem. Mam nadzieję że nie narobiłam głupot no i nie na gadałam niczego głupiego. O cholera a jak powiedziałam mu że go kocham ? A JAK SIĘ Z NIM KOCHAŁAM?! Mój umysł pękał od sprośnych domysłów i wyobrażeń.Delikatnie zsunęłam bruneta z moich pleców i odczepiłam od siebie jego ręce. Wstałam i pognałam do łazienki. Nie mogłam znieść smrodu który ogólnie unosił się po całym domu. Było brudno. Syf i malaria jakby to powiedziała moja matka. Wykąpałam się, wskoczyłam w kapcie i szlafrok i zabrałam się za porządki. Zaczęłam od wywietrzenia wszystkich pomieszczeń. Potem wstał Izzy. Nie wiem co mu było ale był radośnie nastawiony do dzisiejszego dnia.
- Cześć. Dziękuję za przenocowanie śmierdzącego żula. - zaśmiał się na powitanie.
- haha. Nie martw się. Oboje śmierdzieliśmy jak żule. Jak chcesz to tam jest łazienka. Nie wiem czy cię puszczę do domu przez ulicę w tym stanie. - powiedziałam i wskazałam drzwi do łazienki. Chłopak mruknął coś w stylu dziękuję i poszedł. Siedział tam przez jakieś pół godziny. Co on tam robił to ja nie wiem ale gdy wyszedł zrobił śniadanie. Zjedliśmy, ogarnęliśmy się jako tako i poszliśmy do studia. Przecież dzisiaj mieli dokończyć płytę. Reszta zespołu wraz z dziewczynami o dziwo już tam była. Zdziwił mnie także widok dziewczyn. Annie, Amy, Mia oraz Agnes. Wydaje mi się że spały u nich dlatego tu są. Mam nadzieję że nie zrobiły głupstw których mogłyby potem żałować. Podeszliśmy do nich, przywitaliśmy się. Axl zaczął wypytywać Jeffa gdzie to on był w tą noc. Zaczął mu opowiadać co pamięta. Zbytnio się nie przysłuchiwałam ale usłyszałam że kochał się z Annie. Mam nadzieję że nie dlatego że miał "chcicę" tylko że bardzo mu się podoba i nie zostawi jej. Wzięłam go na bok i zapytałam o czym myśli w związku z Annie. Powiedział że ma nadzieje że on jej też się podoba i że także wpadł w ten dziwny stan jakim jest zauroczenie. Ucieszyłam się gdy usłyszałam że nie ma żadnych sprośnych myśli wobec niej. Annie to moja przyjaciółka i nie chcę by była nieszczęśliwa. Zaczęliśmy próbę a potem nagrali kilka piosenek. Oczywiście nadarłam się strasznie. Slash zapomniał jak się gra solówkę do Welcome to the jungle. No myślałam że mu przywalę. Szef chyba usłyszał moje krzyki gdyż przyszedł ze zdziwioną miną.
- dzień dobry panu. - uśmiechnęłam się lekko. Mój własny szef mnie zmierzył. Co ja takiego zrobiłam że ludzie mierzą mnie wzrokiem. Dzisiaj na ulicy tak samo! Kto by nie przechodził od razu look na mnie. No kurwicy można dostać.
- co się pan tak gapisz? - zapytał Izzy. Coś mi się wydaję że on się we mnie zakochał.
- bo Alex jest dziś niecodziennie ubrana. - zaśmiał się.
- przepraszam państwa na chwilkę. - mruknęłam i poszłam do łazienki. Okazało się że mam dwa różne buty. Ach ten kac. Wróciłam do zespołu i szefa. Powiedziałam że na chwilę muszę iść ale zaraz przyjdę. Izzy uparł się że pójdzie ze mną. O co mu mogło chodzić to ja nie wiem. Gdy doszliśmy do domu zmieniłam innego buta i już chciałam wychodzić gdy Izzy który przez drogę nie odezwał się ani słowem przygniótł mnie do drzwi i zaczął całować. Nie wiedziałam o co chodzi ale poddałam się pocałunkowi. Było fajnie. Izzy jest dobry w te klocki i ja także nie przeczę że całuje dość dobrze. Nie zrobiłam mu awantury. Komuś innemu bym zrobiła ale jakimś cudem nie miałam na to ochoty. Ogólnie lubię robić awantury i tylko wytrzymali psychicznie mogą się ze mną zadawać. Lecz dziś coś w moim sercu mówiło mi głośno i dosadnie "NIE". Wręcz krzyczało żebym się na niego nie darła. W milczeniu przeszliśmy kolejny już raz trzy przecznice i dotarliśmy do studia. W milczeniu odbyliśmy resztę próby i w milczeniu oni nagrywali piosenkę. Oczywiście że śpiewali i grali ale jako tako się do siebie nie odzywaliśmy. Ta cisza mnie wykańczała. W końcu gdy chłopcy zrobili sobie przerwę wzięłam Izzy'ego na bok i zapytałam o co mu chodzi. Wtedy wypowiedział słowa których nie zapomnę chyba do śmierci. A mianowicie:
- Wiesz co? Ty! Alex Wilson podobasz mi się tak bardzo że jak na ciebie patrzę to odpływam. Gubię melodię. Nogi mam jak z waty. Onieśmielasz mnie! I wiesz co ? Chodzi mi w tym wszystkim o to że zakochałem się w tobie od tego momentu gdy szepnąłem do Axla coś w rodzaju "ale laska" nie wiedziałem wtedy jeszcze kim jesteś i jak dobrze potrafisz całować. Tam wtedy w parku byłem strasznie przygnębiony tylko dlatego że na próbie pogłaskałaś Slasha po ramieniu! Rozumiesz? Z jebanej zazdrości. - Chciał powiedzieć coś jeszcze ale nie zdążył. Zamknęłam mu usta ręką i wyprowadziłam na zewnątrz. Zaprowadziłam do parku. Nie wiedziałam w którym miejscu działo się owe zdarzenie o którym mówił ale przeczucie mówiło że to właśnie w tym miejscu. Na rogu dwóch alejek. Izzy szepnął coś w rodzaju"To tu". Złapał mnie za rękę i rzucił się w kupkę liści. Ja upadłam na niego. Nie wiem co robiliśmy dalej. Byłam zamroczona czymś w rodzaju zauroczenia. Ale było przyjemnie ciepło. Chodź nadchodziła już złota jesień było ciepło. Choć może to od tego że byłam wtulona w Izzy'ego. Chyba całowaliśmy się w liściach.
wtorek, 17 kwietnia 2012
czwarty rozdział
- to są proszę ja ciebie skosy. - zaśmiała się pewna blondynka wchodząca do pokoju. Usiadła koło niego.
- te skosy czy jak one tam mają są głupie. - warknął i walnął w nie pięścią. Był zdenerwowany bo martwa natura zrobiła mu krzywdę.
- Boli cię? - zapytała dziewczyna i zaczęła go głaskać po głowie. O dziwo dosięgnęła. Podobało mu się. Zaufał jej choć wcale jej nie znał. Położył jej głowę na ramieniu.
- O popatrz. Duff już znalazł sobie dziewczynę. - Alex zwróciła się do Izzy'ego szeptem.
- Ano... - mruknął i poszedł usiąść gdzieś gdzie nie ma Duffa i jego długaśnych nóg. Z niewiadomych powodów był smutny. Złapał za gitarę którą wziął "tak na wszelki wypadek" gdyby musiał grać i zaczął coś sobie brzdąkać. Wyszła mu całkiem niezła melodia.
- ej ej ej ! ma ktoś kartkę i coś do pisania?! - krzyknął. Podano mu kartkę i długopis z piórkami.
- yy... no dobra. - trochę zdziwiony możliwościami ozdobienia długopisu spisał swe myśli na kartkę. Tak powstała jedna z ich piosenek. Nazwali ją Out Ta Get Me.
- to jest zajebiste. - zawołała Alex.
- Słuchaj. Bierz puki młody. - zarechotał Axl.
- spierdalaj. - zaśmiał się brunet i poszedł do łazienki najpierw pytając o drogę.
- no tam tamte drzwi. - mruknęła Amy którą poznali już wcześniej. W czasie gdy Izzy załatwiał swą potrzebę zasilony w dużą ilość napoju Axl zapoznawał się właśnie z gustem muzycznym Annie. Okazało się że lubi te same zespoły co on. Wiedział już że mogli by się dogadać. Po jakichś dwóch godzinach cała dziesiątka była nachlana w trzy dupy.
- Ej. a - hyk - czy ty mnie - hyk - lubisz chociaż trochę? - zapytał Steven zwracając się do Amy.
- Ty ty ty ty ... usz ty. - zaśmiała się. Ogólnie nie docierało do niej co się do niej mówi i kto się do niej zwraca.
- Pijaki je...- hyk- bane. - warknął Duff.
- ćśśś. śpij. - mruknęła Mia. Tak miała na imię owa która poznała w nim dobrego człowieka.
- ale jak mi się nie chce. - mruknął i wtulił się w jej szyję.
- hahah. łaskoczesz.- zaśmiała się.
- czym? - zdziwił się.
- rzęsami... - dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu. W czasie gdy Mia starała się nie śmiać co jej nie wychodziło Izzy gdzieś zniknął. Nikt się nie przejmował faktem iż go nie ma gdyż wszyscy byli pijani. Tylko Alex czuwała. Wybiegła za nim gdy on wychodził. Rzuciła mu się na szyję. Nie odwrócił się i szedł z nią na plecach zataczając się. W końcu upadł na kolana. Po prostu. Zaczął płakać. Z niewiadomych przyczyn po prostu zaczął płakać. Gdy upadli Alex od razu wstała. Uklękła przed nim. Wzięła jego twarz w ręce. Spojrzała mu prosto w ciemne oczy.
- Dlaczego płaczesz? - zapytała z miną małego dziecka. Nic nie powiedział. Dziewczyna postanowiła że go pocieszy. Na razie nie wiedziała w jaki sposób ale go pocieszy. Tak więc zaczęła od drobnego pocałunku w policzek. Zero skutków.
- cholera no. - warknęła. Popchnęła go. Upadł na plecy i leżał jak sparaliżowany. Alex usiadła na nim okrakiem i zaczęła go całować. No i leżeli w parku na trawie i się całowali. Po chwili Izzy szepnął w końcu coś w stylu "idziemy" i złapał ją za rękę. Począł iść w stronę jej domu. Miał pełno patyków na plecach oraz tyłku.
- ej. Masz jakieś syfy na dupie.- mruknęła i klepnęła go w tyłek.
- ałć. mogłaś mnie... uprzedzić. - jęknął. Nadal był smutny. Błyszczyk o zapachu mango delikatnie podreperował stan jego umysłu. Wrócili do domu. Alex powiedziała że nie wróci w takim stanie do siebie. Na szczęście wszyscy inni już poszli.
- Dobra słuchaj. Ty się kładziesz tutaj. A ja idę do siebie. Wykąpiemy się jutro. Oczywiście ja pierwsza.- powiedziała i popchnęła go na kanapę. Sama poszła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Zasnęła. Izzy jednak nie mógł zasnąć. Poszedł do pokoju dziewczyny i położył się obok. Wtulił się w nią i dopiero wtedy zasnął spokojnie.
- te skosy czy jak one tam mają są głupie. - warknął i walnął w nie pięścią. Był zdenerwowany bo martwa natura zrobiła mu krzywdę.
- Boli cię? - zapytała dziewczyna i zaczęła go głaskać po głowie. O dziwo dosięgnęła. Podobało mu się. Zaufał jej choć wcale jej nie znał. Położył jej głowę na ramieniu.
- O popatrz. Duff już znalazł sobie dziewczynę. - Alex zwróciła się do Izzy'ego szeptem.
- Ano... - mruknął i poszedł usiąść gdzieś gdzie nie ma Duffa i jego długaśnych nóg. Z niewiadomych powodów był smutny. Złapał za gitarę którą wziął "tak na wszelki wypadek" gdyby musiał grać i zaczął coś sobie brzdąkać. Wyszła mu całkiem niezła melodia.
- ej ej ej ! ma ktoś kartkę i coś do pisania?! - krzyknął. Podano mu kartkę i długopis z piórkami.
- yy... no dobra. - trochę zdziwiony możliwościami ozdobienia długopisu spisał swe myśli na kartkę. Tak powstała jedna z ich piosenek. Nazwali ją Out Ta Get Me.
- to jest zajebiste. - zawołała Alex.
- Słuchaj. Bierz puki młody. - zarechotał Axl.
- spierdalaj. - zaśmiał się brunet i poszedł do łazienki najpierw pytając o drogę.
- no tam tamte drzwi. - mruknęła Amy którą poznali już wcześniej. W czasie gdy Izzy załatwiał swą potrzebę zasilony w dużą ilość napoju Axl zapoznawał się właśnie z gustem muzycznym Annie. Okazało się że lubi te same zespoły co on. Wiedział już że mogli by się dogadać. Po jakichś dwóch godzinach cała dziesiątka była nachlana w trzy dupy.
- Ej. a - hyk - czy ty mnie - hyk - lubisz chociaż trochę? - zapytał Steven zwracając się do Amy.
- Ty ty ty ty ... usz ty. - zaśmiała się. Ogólnie nie docierało do niej co się do niej mówi i kto się do niej zwraca.
- Pijaki je...- hyk- bane. - warknął Duff.
- ćśśś. śpij. - mruknęła Mia. Tak miała na imię owa która poznała w nim dobrego człowieka.
- ale jak mi się nie chce. - mruknął i wtulił się w jej szyję.
- hahah. łaskoczesz.- zaśmiała się.
- czym? - zdziwił się.
- rzęsami... - dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu. W czasie gdy Mia starała się nie śmiać co jej nie wychodziło Izzy gdzieś zniknął. Nikt się nie przejmował faktem iż go nie ma gdyż wszyscy byli pijani. Tylko Alex czuwała. Wybiegła za nim gdy on wychodził. Rzuciła mu się na szyję. Nie odwrócił się i szedł z nią na plecach zataczając się. W końcu upadł na kolana. Po prostu. Zaczął płakać. Z niewiadomych przyczyn po prostu zaczął płakać. Gdy upadli Alex od razu wstała. Uklękła przed nim. Wzięła jego twarz w ręce. Spojrzała mu prosto w ciemne oczy.
- Dlaczego płaczesz? - zapytała z miną małego dziecka. Nic nie powiedział. Dziewczyna postanowiła że go pocieszy. Na razie nie wiedziała w jaki sposób ale go pocieszy. Tak więc zaczęła od drobnego pocałunku w policzek. Zero skutków.
- cholera no. - warknęła. Popchnęła go. Upadł na plecy i leżał jak sparaliżowany. Alex usiadła na nim okrakiem i zaczęła go całować. No i leżeli w parku na trawie i się całowali. Po chwili Izzy szepnął w końcu coś w stylu "idziemy" i złapał ją za rękę. Począł iść w stronę jej domu. Miał pełno patyków na plecach oraz tyłku.
- ej. Masz jakieś syfy na dupie.- mruknęła i klepnęła go w tyłek.
- ałć. mogłaś mnie... uprzedzić. - jęknął. Nadal był smutny. Błyszczyk o zapachu mango delikatnie podreperował stan jego umysłu. Wrócili do domu. Alex powiedziała że nie wróci w takim stanie do siebie. Na szczęście wszyscy inni już poszli.
- Dobra słuchaj. Ty się kładziesz tutaj. A ja idę do siebie. Wykąpiemy się jutro. Oczywiście ja pierwsza.- powiedziała i popchnęła go na kanapę. Sama poszła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Zasnęła. Izzy jednak nie mógł zasnąć. Poszedł do pokoju dziewczyny i położył się obok. Wtulił się w nią i dopiero wtedy zasnął spokojnie.
trzeci rozdział
Na drugi dzień dziewczyna wpadła do wytwórni. Przywitała Alex przytuleniem i usiadła w fotelu pod ścianą. Guns N' Roses mieli dzisiaj przyjść próbować nagrać choć kawałek płyty. Spóźnili się za co Alex kazała im robić pompki. Potem zagrali kilka piosenek i nagrali je. Na razie na próbę. To był ich pierwszy raz na profesjonalnym sprzęcie i w profesjonalnym studio. Potem by uczcić przeżycie zaprosili Alex i Agnes na deser lodowy. Gdy siedzieli przy stoliku w ich ulubionej kawiarni zza lady przyglądała im się pewna dziewczyna. Krótko ścięte czarne włosy z dodatkiem czerwonych pasemek. Steven poczuł jej wzrok na swych plecach. Obejrzał się lecz nie zobaczył nikogo. Dziewczyna schowała się za blat. Przy ich stoliku właśnie w tej chwili skończyło się picie. Blondyn sam zaoferował że pójdzie po dolewkę. Wstał i podreptał do baru.
- Halo? Prze pani. Dobrze się pani czuje? - Zajrzał za blat i zobaczył siedzącą dziewczynę z twarzą w rękach. Nie odpowiedziała mu. Bez żadnych oporów wszedł za bar. Usiadł koło niej.
- ekhem... Dzień dobry ! - pogłaskał ją po wystającej łopatce. Ona po chwili bez słowa odeszła na zaplecze. Steven nie czekał na żadne zaproszenie i wszedł tam za nią. Zobaczył pudła pełne butelek coca-coli oraz innych napoi. Zobaczył ją siedzącą na jednym z nich. Skulona wydawała się jeszcze szczuplejsza niż w rzeczywistości. Stanął przed nią i chrząknął.
- co ty tu robisz? - zdziwiła się od razu się prostując.
- zdziwiło mnie twoje zachowanie więc przyszedłem sprawdzić czy nic ci nie jest. - powiedział.
- nic mi nie jest. - burknęła.
- a powiesz mi jak masz na imię? - zapytał.
- Amy jestem. a ty jesteś Steven. Wiem gdyż pracuję tu od dawna i często was tu widuję. Ten rudy to Axl ten brunet to Izzy ten kudłaty to Saul a ten dryblas to Duff. - mruknęła.
- dość dobrze znasz nasze imiona. Ale sądzę że nie znasz nas zbyt dobrze.
- wiem że ty lubisz lody truskawkowe z polewą czekoladową, Duff lubi czekoladowe z wiórkami kokosowymi, Slash same czekoladowe, Izzy karmelowe z polewą czekoladową a Axl truskawkowe i czekoladowe w rożku. - powiedziała.
- no dobra. Dobrze nas znasz. - zaśmiał się. Potem długo gadali jeszcze o lodach i innych tego typu sprawach. Później Steven musiał już iść gdyż Alex zaproponowała że zrobi imprezę. Mają być oni i kilka jej koleżanek. 5 na 5. Kazała im poczekać gdzieś bo one muszą mieć czas na przygotowanie siebie i lokalu którym miał być dom Alex. Dziewczyna mieszkała w niedużym mieszkanku na poddaszu. Było tam przytulnie i miło. Przez godzinę czatowali pod jej blokiem. Dopiero kiedy jakiś sąsiad wychodził na wieczorny spacer z psem rasy haski którym zachwycił się Duff weszli na górę. Znaleźli drzwi zza których najgłośniej grała muzyka i zapukali. Otworzyła im pewna brązowo oka dziewczyna.
- dzię-do-bry - uśmiechnęli się wszyscy. Axl najszerzej. Widać było że na pierwszy rzut oka spodobała się mu.
- a to nie miała być babska impreza ? - zdziwiła się.
- nie wiem. Alex nas zaprosiła. - mruknął Steven i nagle go zatkało. Zobaczył Amy. Dziewczynę w której on definitywnie się zakochał.
- Amy? - zawołał.
- O Steve. - uśmiechnęła się. Widać było że ona także go bardzo lubi. Weszli do mieszkania. Duff prawie przywalił głową w sufit. A gdy usiadł na kanapie walnął głową w kant.
- co to są te takie... no te. - warknął zdenerwowany.
- Halo? Prze pani. Dobrze się pani czuje? - Zajrzał za blat i zobaczył siedzącą dziewczynę z twarzą w rękach. Nie odpowiedziała mu. Bez żadnych oporów wszedł za bar. Usiadł koło niej.
- ekhem... Dzień dobry ! - pogłaskał ją po wystającej łopatce. Ona po chwili bez słowa odeszła na zaplecze. Steven nie czekał na żadne zaproszenie i wszedł tam za nią. Zobaczył pudła pełne butelek coca-coli oraz innych napoi. Zobaczył ją siedzącą na jednym z nich. Skulona wydawała się jeszcze szczuplejsza niż w rzeczywistości. Stanął przed nią i chrząknął.
- co ty tu robisz? - zdziwiła się od razu się prostując.
- zdziwiło mnie twoje zachowanie więc przyszedłem sprawdzić czy nic ci nie jest. - powiedział.
- nic mi nie jest. - burknęła.
- a powiesz mi jak masz na imię? - zapytał.
- Amy jestem. a ty jesteś Steven. Wiem gdyż pracuję tu od dawna i często was tu widuję. Ten rudy to Axl ten brunet to Izzy ten kudłaty to Saul a ten dryblas to Duff. - mruknęła.
- dość dobrze znasz nasze imiona. Ale sądzę że nie znasz nas zbyt dobrze.
- wiem że ty lubisz lody truskawkowe z polewą czekoladową, Duff lubi czekoladowe z wiórkami kokosowymi, Slash same czekoladowe, Izzy karmelowe z polewą czekoladową a Axl truskawkowe i czekoladowe w rożku. - powiedziała.
- no dobra. Dobrze nas znasz. - zaśmiał się. Potem długo gadali jeszcze o lodach i innych tego typu sprawach. Później Steven musiał już iść gdyż Alex zaproponowała że zrobi imprezę. Mają być oni i kilka jej koleżanek. 5 na 5. Kazała im poczekać gdzieś bo one muszą mieć czas na przygotowanie siebie i lokalu którym miał być dom Alex. Dziewczyna mieszkała w niedużym mieszkanku na poddaszu. Było tam przytulnie i miło. Przez godzinę czatowali pod jej blokiem. Dopiero kiedy jakiś sąsiad wychodził na wieczorny spacer z psem rasy haski którym zachwycił się Duff weszli na górę. Znaleźli drzwi zza których najgłośniej grała muzyka i zapukali. Otworzyła im pewna brązowo oka dziewczyna.
- dzię-do-bry - uśmiechnęli się wszyscy. Axl najszerzej. Widać było że na pierwszy rzut oka spodobała się mu.
- a to nie miała być babska impreza ? - zdziwiła się.
- nie wiem. Alex nas zaprosiła. - mruknął Steven i nagle go zatkało. Zobaczył Amy. Dziewczynę w której on definitywnie się zakochał.
- Amy? - zawołał.
- O Steve. - uśmiechnęła się. Widać było że ona także go bardzo lubi. Weszli do mieszkania. Duff prawie przywalił głową w sufit. A gdy usiadł na kanapie walnął głową w kant.
- co to są te takie... no te. - warknął zdenerwowany.
poniedziałek, 16 kwietnia 2012
drugi rozdział
- Witajcie w naszej wytwórni. - Drobna blondynka przywitała ich w wytwórni z którą zdobyli kontrakt. Ubrana była w zielony sweterek z dekoltem wyciętym w serek oraz jeansy. Izzy pochylił się do swego przyjaciela.
- ale laska...- mruknął tak by tylko on usłyszał.
- dziękuję za komplement. - uśmiechnęła się. Okazało się że Alex ma wyśmienity słuch i słyszy każdy szept.
- ee... o kurcze... - zaśmiał się nerwowo. Od tamtej pory nie odzywał się zbyt dużo.
- no to co? zapraszam was do sali prób. Pokażecie co umiecie. - powiedziała i wprowadziła ich do średniej wielkości pokoju.
- no to teraz powiedzcie mi kto jest kim. Jeszcze was nie rozróżniam. A tak poza tym to jestem Alex i jestem waszą menadżerką. - uśmiechnęła się. Odezwał się Axl. Opowiedział o czynnościach wykonywanych przez daną osobę. Potem zagrali kawałek jeszcze z czasów Hollywood Rose. "My way Your way". Po występie dziewczyna powiedziała co jej się podobało i nad czym będą pracować. Saul był zawiedziony że tak słabo mu poszło.
- Nie martw się ... Slash. Następnym razem się postarasz i zagrasz to lepiej. - Blondynka pogłaskała go po ramieniu. Widać było że jej się podoba. Wyjaśniła im jeszcze warunki współpracy i wyszła na chwilę. Gdy wróciła wszedł za nią szef wytwórni.
- Witajcie chłopcy. - Gruby starszy człowiek w garniaku wyciągnął rękę do Axla. Wiedział że jest liderem.
- Dzień Dobry. - uśmiechnął się nieśmiało.
- Zagracie coś panu może? - zaproponowała Alex ale zrobiła to z takim naciskiem w głosie że chłopcy od razu złapali się za instrumenty i zaczęli występ. Gdy skończyli grubas zaczął bić brawo i śmiać się jak opętane małe dziecko które dostało cukierka. Bez słowa wyszedł. Jego śmiech nadal dźwięczał w sali.
- nie bójcie się... on jest taki ... dziwny. -dziewczyna zaśmiała się nerwowo i podrapała po głowie. Ją także zdziwiła reakcja dyrektora. Zagrali jeszcze kilka kawałków i byli już wolni. Poszli więc do baru by uczcić swój kontrakt. Tak się nachlali że nie wiedzieli gdzie mieszkają. Poszli więc do parku i tam zrobili nawet aferę jakiejś dziewczynie wracającej z pracy. Ową dziewczyną była czerwonowłosa Agnes. Nie wiedziała o co im chodzi ale wiedziała kim są. Była przyjaciółką Alex. Widziała tych chłopaków na zdjęciu. Alex pokazała jej je gdyż za każdym razem gdy nowy zespół dostaje kontrakt robią im pamiątkowe zdjęcie. Czerwonowłosa wiedziała że jeden z nich podoba się Alex. Nie wiedziała tylko który. Jeden z nich podobał się także jej. Oczywiście był to Slash. Kudłaty gitarzysta prowadzący. Bez słowa poszła do domu.
Rozdziały będą krótkie gdyż nie wiem co pisać. Ogólnie nie wiem dlaczego w ogóle czytacie moje wypociny. Jak ostatnio przeczytałam jeszcze raz to co napisałam pomyślałam że jestem głupia i nie umiem pisać... trolololo.
- ale laska...- mruknął tak by tylko on usłyszał.
- dziękuję za komplement. - uśmiechnęła się. Okazało się że Alex ma wyśmienity słuch i słyszy każdy szept.
- ee... o kurcze... - zaśmiał się nerwowo. Od tamtej pory nie odzywał się zbyt dużo.
- no to co? zapraszam was do sali prób. Pokażecie co umiecie. - powiedziała i wprowadziła ich do średniej wielkości pokoju.
- no to teraz powiedzcie mi kto jest kim. Jeszcze was nie rozróżniam. A tak poza tym to jestem Alex i jestem waszą menadżerką. - uśmiechnęła się. Odezwał się Axl. Opowiedział o czynnościach wykonywanych przez daną osobę. Potem zagrali kawałek jeszcze z czasów Hollywood Rose. "My way Your way". Po występie dziewczyna powiedziała co jej się podobało i nad czym będą pracować. Saul był zawiedziony że tak słabo mu poszło.
- Nie martw się ... Slash. Następnym razem się postarasz i zagrasz to lepiej. - Blondynka pogłaskała go po ramieniu. Widać było że jej się podoba. Wyjaśniła im jeszcze warunki współpracy i wyszła na chwilę. Gdy wróciła wszedł za nią szef wytwórni.
- Witajcie chłopcy. - Gruby starszy człowiek w garniaku wyciągnął rękę do Axla. Wiedział że jest liderem.
- Dzień Dobry. - uśmiechnął się nieśmiało.
- Zagracie coś panu może? - zaproponowała Alex ale zrobiła to z takim naciskiem w głosie że chłopcy od razu złapali się za instrumenty i zaczęli występ. Gdy skończyli grubas zaczął bić brawo i śmiać się jak opętane małe dziecko które dostało cukierka. Bez słowa wyszedł. Jego śmiech nadal dźwięczał w sali.
- nie bójcie się... on jest taki ... dziwny. -dziewczyna zaśmiała się nerwowo i podrapała po głowie. Ją także zdziwiła reakcja dyrektora. Zagrali jeszcze kilka kawałków i byli już wolni. Poszli więc do baru by uczcić swój kontrakt. Tak się nachlali że nie wiedzieli gdzie mieszkają. Poszli więc do parku i tam zrobili nawet aferę jakiejś dziewczynie wracającej z pracy. Ową dziewczyną była czerwonowłosa Agnes. Nie wiedziała o co im chodzi ale wiedziała kim są. Była przyjaciółką Alex. Widziała tych chłopaków na zdjęciu. Alex pokazała jej je gdyż za każdym razem gdy nowy zespół dostaje kontrakt robią im pamiątkowe zdjęcie. Czerwonowłosa wiedziała że jeden z nich podoba się Alex. Nie wiedziała tylko który. Jeden z nich podobał się także jej. Oczywiście był to Slash. Kudłaty gitarzysta prowadzący. Bez słowa poszła do domu.
Rozdziały będą krótkie gdyż nie wiem co pisać. Ogólnie nie wiem dlaczego w ogóle czytacie moje wypociny. Jak ostatnio przeczytałam jeszcze raz to co napisałam pomyślałam że jestem głupia i nie umiem pisać... trolololo.
niedziela, 15 kwietnia 2012
pierwszy rozdział....
Nowe op. -.-
Bill Bailey znany bardziej jako Axl Rose właśnie wyjechał ze swojego rodzinnego miasteczka Lafayette i przyjechał na stałe do L.A. Teraz gdy wysiadł z autobusu zrozumiał że Los Angeles to dziwne miasto. Podszedł do niego jakiś starszy pan. Niski, kulał. Stuknął laską i powiedział
- Wiesz gdzie jesteś?
- słucham ? - zdziwił się.
- Zapytałem czy wiesz gdzie jesteś...
- no w Los Angeles... - mruknął.
- Witaj w dżungli młodzieńcze... - powiedział i zniknął. Rudy z miną pod tytułem "WTF" usiadł na ławce na przystanku. Co chwilę ktoś wtykał mu ulotkę o jakimś koncercie.W latach 70 w L.A cały czas tworzą się jakieś bandy, zespoły. Co chwila ktoś przyjeżdża. Miasto się rozbudowuje choć już jest ogromne. Jak na dotychczasowe doświadczenia z miastami Rose'a nie były zbyt duże. Przez całe swoje życie przebywał tylko w Lafayette. Oczywiście jeździł po całej Indianie ale Indiana wcale nie jest aż tak duża. Potem postanowił powłóczyć się po okolicy. Łaził i łaził. Minęła noc. Znalazł jakiś tani motel. Postanowił zapytać o pokój. Niestety nie było wolnego lokum. Zaklął więc pod nosem i wyszedł z budynku. Poszedł do pobliskiego parku. W rodzinnym mieście gdy był zdenerwowany często chodził do parku. Rano wyruszył na poszukiwania Przyjaciela. A przyjaźnił się z niejakim Jeffreyem Isbell'em. Ciemnowłosy chudzielec z ciętym językiem. Wyruszył odrobinę wcześniej niż Axl. Teraz nie mogli się znaleźć. Po jakimś tygodniu mieszkania w obskurnym moteliku na rogu jakiejś małej uliczki znalazł go. Przywitali się jak bracia. Jednak Jeff był już w pewnym sensie gwiazdą. Grał już w czterech zespołach. Axl był bardzo zdziwiony gdyż wyjechał zaledwie miesiąc później.Rozmawiali dość długo. Potem Axl począł szukać jakiegoś lokum oraz zespołu w którym mógłby grać. Przez długi czas był ignorowany lecz spotkał pewnego człowieka. Niewysoki blondyn zaproponował mu miejsce w zespole. Potem zaproponował posadę Izzy'emu. Razem stworzyli Hollywood Rose. Grali dobrego rocka. Kierowali się wizerunkiem sławnego w tamtych czasach Aerosmith którego liderem był charyzmatyczny Steven Tyler. Po upływie jeszcze dłuższego czasu chłopcy poznali dwójkę dzieciaków Hollywood. Nazywali się Saul i Steven. Prawdopodobnie znali się już dłuższy czas gdyż zachowywali się jak bliscy przyjaciele. Chris postanowił odejść z Zespołu. Na jego miejsce szybko weszli nowopoznane dzieciaki. Byli młodsi od Axla i Izzy'ego o jakieś dwa lata. Czyli gdy Oni mieli 19 lat tamci mieli 17. Żaden z nich nie mógł wejść do żadnego klubu. Niestety. Musieli czekać przynajmniej trzy lata by im pozwolono. Przez ten czas Hollywood Rose zmieniło swoją nazwę. Teraz nazywają się Guns N' Roses. Znaleźli sobie studio nagraniowe oraz dom w którym mogliby spać i pisać piosenki. Wiodło im się dobrze i nawet już zadomowili się w L.A. Po upływie następnych paru miesięcy do zespołu dołączył wysoki blondyn o bystrym spojżeniu. Nazywał się Michael ale nie lubił tego imienia. Twierdził, że jest "pedalskie" dlatego też kazał nazywać się Duff. Zamieszkali wszyscy razem i od tego się zaczęło...
Bill Bailey znany bardziej jako Axl Rose właśnie wyjechał ze swojego rodzinnego miasteczka Lafayette i przyjechał na stałe do L.A. Teraz gdy wysiadł z autobusu zrozumiał że Los Angeles to dziwne miasto. Podszedł do niego jakiś starszy pan. Niski, kulał. Stuknął laską i powiedział
- Wiesz gdzie jesteś?
- słucham ? - zdziwił się.
- Zapytałem czy wiesz gdzie jesteś...
- no w Los Angeles... - mruknął.
- Witaj w dżungli młodzieńcze... - powiedział i zniknął. Rudy z miną pod tytułem "WTF" usiadł na ławce na przystanku. Co chwilę ktoś wtykał mu ulotkę o jakimś koncercie.W latach 70 w L.A cały czas tworzą się jakieś bandy, zespoły. Co chwila ktoś przyjeżdża. Miasto się rozbudowuje choć już jest ogromne. Jak na dotychczasowe doświadczenia z miastami Rose'a nie były zbyt duże. Przez całe swoje życie przebywał tylko w Lafayette. Oczywiście jeździł po całej Indianie ale Indiana wcale nie jest aż tak duża. Potem postanowił powłóczyć się po okolicy. Łaził i łaził. Minęła noc. Znalazł jakiś tani motel. Postanowił zapytać o pokój. Niestety nie było wolnego lokum. Zaklął więc pod nosem i wyszedł z budynku. Poszedł do pobliskiego parku. W rodzinnym mieście gdy był zdenerwowany często chodził do parku. Rano wyruszył na poszukiwania Przyjaciela. A przyjaźnił się z niejakim Jeffreyem Isbell'em. Ciemnowłosy chudzielec z ciętym językiem. Wyruszył odrobinę wcześniej niż Axl. Teraz nie mogli się znaleźć. Po jakimś tygodniu mieszkania w obskurnym moteliku na rogu jakiejś małej uliczki znalazł go. Przywitali się jak bracia. Jednak Jeff był już w pewnym sensie gwiazdą. Grał już w czterech zespołach. Axl był bardzo zdziwiony gdyż wyjechał zaledwie miesiąc później.Rozmawiali dość długo. Potem Axl począł szukać jakiegoś lokum oraz zespołu w którym mógłby grać. Przez długi czas był ignorowany lecz spotkał pewnego człowieka. Niewysoki blondyn zaproponował mu miejsce w zespole. Potem zaproponował posadę Izzy'emu. Razem stworzyli Hollywood Rose. Grali dobrego rocka. Kierowali się wizerunkiem sławnego w tamtych czasach Aerosmith którego liderem był charyzmatyczny Steven Tyler. Po upływie jeszcze dłuższego czasu chłopcy poznali dwójkę dzieciaków Hollywood. Nazywali się Saul i Steven. Prawdopodobnie znali się już dłuższy czas gdyż zachowywali się jak bliscy przyjaciele. Chris postanowił odejść z Zespołu. Na jego miejsce szybko weszli nowopoznane dzieciaki. Byli młodsi od Axla i Izzy'ego o jakieś dwa lata. Czyli gdy Oni mieli 19 lat tamci mieli 17. Żaden z nich nie mógł wejść do żadnego klubu. Niestety. Musieli czekać przynajmniej trzy lata by im pozwolono. Przez ten czas Hollywood Rose zmieniło swoją nazwę. Teraz nazywają się Guns N' Roses. Znaleźli sobie studio nagraniowe oraz dom w którym mogliby spać i pisać piosenki. Wiodło im się dobrze i nawet już zadomowili się w L.A. Po upływie następnych paru miesięcy do zespołu dołączył wysoki blondyn o bystrym spojżeniu. Nazywał się Michael ale nie lubił tego imienia. Twierdził, że jest "pedalskie" dlatego też kazał nazywać się Duff. Zamieszkali wszyscy razem i od tego się zaczęło...
-.-
Witajcie. Chciałam powiedzieć że będę pisać od początku. Gdyż:
- nie mam weny do tego.
- zrobiło się strasznie ckliwe a jest o Gnr.
- Gnr byli jakby to ująć... niegrzeczni .
sobota, 14 kwietnia 2012
Rozdział 30 [*]
ale jak to umarła ? - zdziwił się Sebastian który dowiedział się o tym prawie od razu.
- normalnie! zaćpałeś ją! ty ! ty kurwa chuju pierdolony ! - wrzasnął Izzy
- spokojnie ! kochanie połóż się! - warknęła Alex i popchnęła go na łóżko.
- To trochę z twojej winy... na serio... - mruknęła patrząc na łzy w oczach blondyna. Pobiegł on do sali w której leżało ciało dziewczyny i zaczął się po prostu patrzył na jej bladą twarz. Dopiero teraz doszło do jego głowy co on takiego zrobił i jakim był debilem . Nie wiedział że ona jest taka wrażliwa. Było mu strasznie. Przesiedział tam z jej trupem jakiś tydzień. Dopiero teraz zauważył że się zakochał. Po prostu jak człowiek kogoś kochał. A ten ktoś umarł. Myślał o tym by odciąć jej głowę i wsadzić do jakiegoś akwarium z odpowiednimi substancjami ale jego serce mu na to nie pozwalało. W końcu to jest nadal jego ukochana nie miał prawa jej krzywdzić nawet jeśli teraz była już tylko ciałem. Wrócił do swojego domu i nie zastali go już w domu Gunsów. Izzy w tym czasie grzecznie powrócił ze szpitala w stanie zadowalającym. Był smutny. Nikt nie wiedział co się stało z Leną Isbell. Dopiero gdy brunet powiedział im o smutnej historii z Sebastianem i sytuacji w szpitalu zapadła całkowita żałoba. Miała ona trwać miesiąc.Po danym miesiącu było już w miarę normalnie. Dzieci zdrowo rosły. Ostatnio Melody nabiła sobie guza o kant stołu. Duff powiedział że to przez niego gdyż wziął ją na ręce i dziewczynka uderzyła głową. Mówił jednak że było to zbyt delikatne uderzenie by nabić guza tej wielkości. Nikt nie był na niego zły gdyż jak dziecko nie nabije sobie nigdy guza to w przyszłości nie będzie miało charakteru. Przynajmniej tak myślała Mia.W dzieciństwie sama cały czas chodziła posiniaczona. Tak wynika z jej zwierzeń. Ostatnio Mia bardzo często się zwierza ze swych przeżyć w dzieciństwie. Duff też się bardziej otworzył. Chyba najbardziej od czasu gdy Alex poznała go w pierwszy dzień jej pracy. Wtedy wydawał się jej zimny i nieczuły lecz teraz okazał się ciepłym chłopcem który po prostu potrzebował kogoś kto by go przytulił. Dziś wraz z Mią postanowili wcześniej się położyć. Nie mieli sił na rozmowy czy nawet na obejrzenie jakiegoś filmu. Położyli się więc i szybko zasnęli a była godzina 21. Dzieciaki nie chciały iść spać. Trzeba wspomnieć o tym że Jack nauczył się już mówić. Troszkę niewyraźnie ale wymawia niektóre wyrazy lepiej niż inne dzieci w jego wieku.
- mamusiu nie chcię spać!- jęknął i złapał siostrę za rękę żeby nie uciekła.
- ale kochanie jutro wcześnie wstajemy. tatuś ma koncert. - powiedziała Alex.
- no ale konciert będzie wieciorem... - mruknął i usiadł na podłodze.
- no i co ? idziecie spać i tyle. bez dyskusji. - warknął Izzy i zaniósł dzieciaki do ich pokoju. Axl, Steven i Saul wybierali się do baru.
- ej to może Izzy pójdzie z wami ? musi się rozluźnić. Wiem że nie będzie mu łatwo ale może po butelce Jacka w dobrym towarzystwie mu się uda. - zaproponowała Amy.
- hmm. no dobra. poczekamy i spróbujemy go zrelaksować. - uśmiechnął się Steven i posłał buziaka w stronę swej ukochanej. Gdy już wrócił chłopacy zaciągnęli go do baru i upili. Dziewczyny zaś plotkowały i żaliły się. W pewnym momencie Annie wpadła na pomysł.
- ej a co wy na to żeby zespół założyć? - zapytała. Reszta dziewczyn entuzjastycznie przyjęła propozycję. Ustaliły kto będzie grał na czym. Wypadło na to że Annie ma najlepszy głos więc postanowiono że będzie wokalistką. Oczywiście Alex, Mia, Amy i Agnes będą często dołączały się śpiewając w chórkach bądź śpiewały razem z nią. Wypadło na to że Alex będzie grała na gitarze akustycznej, Amy na perkusji, Mia na basie a Agnes na gitarze prowadzącej. Agnes nawet napisała pierwszy tekst. Piosenka miała tytuł Lady Marmolade. Panie planowały nagrać do tego wspaniały teledysk. 4 seksownie ubrane dziewczyny grały by główne role a ta która nie dostała by takowej roli zapowiedziałaby je i potem będzie coś podśpiewywać. Poczęły więc rzucać losy o każdą z odrębnych ról. Potem włączyły sobie film i zjadły dwie duże paczki popcornu. Po filmie poszły spać. Alex sprawdziła jeszcze jak tam dzieci. Spały sobie grzecznie więc także pomaszerowała się kąpać i spać.
- normalnie! zaćpałeś ją! ty ! ty kurwa chuju pierdolony ! - wrzasnął Izzy
- spokojnie ! kochanie połóż się! - warknęła Alex i popchnęła go na łóżko.
- To trochę z twojej winy... na serio... - mruknęła patrząc na łzy w oczach blondyna. Pobiegł on do sali w której leżało ciało dziewczyny i zaczął się po prostu patrzył na jej bladą twarz. Dopiero teraz doszło do jego głowy co on takiego zrobił i jakim był debilem . Nie wiedział że ona jest taka wrażliwa. Było mu strasznie. Przesiedział tam z jej trupem jakiś tydzień. Dopiero teraz zauważył że się zakochał. Po prostu jak człowiek kogoś kochał. A ten ktoś umarł. Myślał o tym by odciąć jej głowę i wsadzić do jakiegoś akwarium z odpowiednimi substancjami ale jego serce mu na to nie pozwalało. W końcu to jest nadal jego ukochana nie miał prawa jej krzywdzić nawet jeśli teraz była już tylko ciałem. Wrócił do swojego domu i nie zastali go już w domu Gunsów. Izzy w tym czasie grzecznie powrócił ze szpitala w stanie zadowalającym. Był smutny. Nikt nie wiedział co się stało z Leną Isbell. Dopiero gdy brunet powiedział im o smutnej historii z Sebastianem i sytuacji w szpitalu zapadła całkowita żałoba. Miała ona trwać miesiąc.Po danym miesiącu było już w miarę normalnie. Dzieci zdrowo rosły. Ostatnio Melody nabiła sobie guza o kant stołu. Duff powiedział że to przez niego gdyż wziął ją na ręce i dziewczynka uderzyła głową. Mówił jednak że było to zbyt delikatne uderzenie by nabić guza tej wielkości. Nikt nie był na niego zły gdyż jak dziecko nie nabije sobie nigdy guza to w przyszłości nie będzie miało charakteru. Przynajmniej tak myślała Mia.W dzieciństwie sama cały czas chodziła posiniaczona. Tak wynika z jej zwierzeń. Ostatnio Mia bardzo często się zwierza ze swych przeżyć w dzieciństwie. Duff też się bardziej otworzył. Chyba najbardziej od czasu gdy Alex poznała go w pierwszy dzień jej pracy. Wtedy wydawał się jej zimny i nieczuły lecz teraz okazał się ciepłym chłopcem który po prostu potrzebował kogoś kto by go przytulił. Dziś wraz z Mią postanowili wcześniej się położyć. Nie mieli sił na rozmowy czy nawet na obejrzenie jakiegoś filmu. Położyli się więc i szybko zasnęli a była godzina 21. Dzieciaki nie chciały iść spać. Trzeba wspomnieć o tym że Jack nauczył się już mówić. Troszkę niewyraźnie ale wymawia niektóre wyrazy lepiej niż inne dzieci w jego wieku.
- mamusiu nie chcię spać!- jęknął i złapał siostrę za rękę żeby nie uciekła.
- ale kochanie jutro wcześnie wstajemy. tatuś ma koncert. - powiedziała Alex.
- no ale konciert będzie wieciorem... - mruknął i usiadł na podłodze.
- no i co ? idziecie spać i tyle. bez dyskusji. - warknął Izzy i zaniósł dzieciaki do ich pokoju. Axl, Steven i Saul wybierali się do baru.
- ej to może Izzy pójdzie z wami ? musi się rozluźnić. Wiem że nie będzie mu łatwo ale może po butelce Jacka w dobrym towarzystwie mu się uda. - zaproponowała Amy.
- hmm. no dobra. poczekamy i spróbujemy go zrelaksować. - uśmiechnął się Steven i posłał buziaka w stronę swej ukochanej. Gdy już wrócił chłopacy zaciągnęli go do baru i upili. Dziewczyny zaś plotkowały i żaliły się. W pewnym momencie Annie wpadła na pomysł.
- ej a co wy na to żeby zespół założyć? - zapytała. Reszta dziewczyn entuzjastycznie przyjęła propozycję. Ustaliły kto będzie grał na czym. Wypadło na to że Annie ma najlepszy głos więc postanowiono że będzie wokalistką. Oczywiście Alex, Mia, Amy i Agnes będą często dołączały się śpiewając w chórkach bądź śpiewały razem z nią. Wypadło na to że Alex będzie grała na gitarze akustycznej, Amy na perkusji, Mia na basie a Agnes na gitarze prowadzącej. Agnes nawet napisała pierwszy tekst. Piosenka miała tytuł Lady Marmolade. Panie planowały nagrać do tego wspaniały teledysk. 4 seksownie ubrane dziewczyny grały by główne role a ta która nie dostała by takowej roli zapowiedziałaby je i potem będzie coś podśpiewywać. Poczęły więc rzucać losy o każdą z odrębnych ról. Potem włączyły sobie film i zjadły dwie duże paczki popcornu. Po filmie poszły spać. Alex sprawdziła jeszcze jak tam dzieci. Spały sobie grzecznie więc także pomaszerowała się kąpać i spać.
piątek, 13 kwietnia 2012
Rozdział 29
rozdział krótki bo przez kogoś nie mam weny...
Rano obudziły ją jęki zwijającego się z bólu bruneta leżącego na szpitalnej, zimnej podłodze. Od razu wstała i podniosła go.
- oszkurwa... co ci jest?! - jęknęła kładąc go z powrotem na łóżku.
- Alex... kocham cię. Ale pamiętaj że jak umrę to ... - Alex nie chciała tego słuchać. Doktor obiecał jej że nic mu się nie stanie.
- Zamknij się! Nie umrzesz. - warknęła i popchnęła go by się położył.
- Ale kochanie ja się czuję jakbym miał zaraz umrzeć... - jęknął. Łza popłynęła mu po policzku.
- Nie płacz! Nie umrzesz! Nie dam ci umrzeć. - Alex płakała już dawno.
- Ale proszę obiecaj mi że nie wyjdziesz za żadnego innego jeśli ja umrę pierwszy. - poprosił i zakaszlał.
- NIE UMRZESZ rozumiesz to? A nawet jeśli to nigdy nie wyjdę za innego! - obietnica została złożona i zapieczętowana pocałunkiem. Potem przyszedł lekarz i zabrał Izzy'ego na badanie krwi. Nie pozwolił jednak dziewczynie by poszła razem z nimi. Czekała więc na niego w sali. Gdy nie wrócili po pięciu minutach poszła do rejestracji by zadzwonić do domu.
- Halo ? - zapytał zachrypnięty głos. Poznała że to Axl.
- Axl!
- ja ?
- nie wygłupiaj się tylko opowiadaj czy sobie radzicie.
- jasne że sobie radzimy. Twoje dzieci mają co godzinę nową ciocię do zabawy. - zaśmiał się.
- Cieszę się. Ale nie sprawiają kłopotów. Wiesz przecież że to ten wiek w którym najbardziej marudzą.
- Wiem wiem ! Ale one nie marudzą! są zajebiście grzeczne. - opowiedział o tym co dzieje się w domu i jak sprawują się dzieci. To jeden dzień ale Alex strasznie tęskniła. Zobaczyła swojego męża jadącego na łóżku do jakiejś sali. Nie wiedziała czy dali mu narkozę czy po prostu umarł ale miała czarne myśli. Pobiegła dyskretnie za lekarzem, który pchał łóżko. Podeszła bliżej. Gdy wjechali już do gabinetu dziewczyna podbiegła do drzwi i przystawiła ucho. Lekarz przytłumionym głosem rozmawiał z innym lekarzem. Bała się że w końcu któryś z nich wypowie te straszne słowa świadczące o tym że jej małżonek zmarł. Siedziała na podłodze pod drzwiami i płakała. Zobaczyła ją pewna pielęgniarka.
- Co się stało? - zapytała. Alex spojrzała na nią z pogardą i poszła znowu dzwonić do domu.
- Halo? - tym razem odebrała Annie.
- przyjedziesz?
- a kto mówi?
- Alex
- do szpitala ? yy . ok. a mam kogoś wziąć ?
- nie. przyjedź sama. - mruknęła. Rozłączyła się i usiadła na krześle. Po jakichś piętnastu minutach Annie weszła do budynku szpitala. Znalazła Alex znowu płaczącą.
- co się dzieje ? - zapytała i usiadła obok. Blondynka opowiedziała jej wszystko co czuje wobec pobytu Izzy'ego w szpitalu i o tym co jej powiedział.
- no to grubo. - westchnęła brunetka. Poszły na spacer. Przecież Alex nie jadła od wczoraj. Zjadły jakiegoś fastfooda i wróciły do szpitala. Akurat w tym momencie wieźli zaspanego Izzy'ego do łóżka w którym jak się okazało musi spędzić jeszcze tydzień. Alex miała zamiar zostać razem z nim.
czwartek, 12 kwietnia 2012
Rozdział 28
Na drugi dzień okazało się że Lena potrzebuje wizyty w szpitalu. Izzy zawiózł ją więc tam i opowiedział wszystko lekarzowi.
- Wie pan... jest pan już dorosłym człowiekiem a ona ma dopiero 20 lat. Nie powinna sporzyć tak dużej ilości alkoholu w jeden dzień.
- ale ona dużo nie piła.
- piłam... - mruknęła
- jak to ? dałem ci tylko jedną butelkę na pół z Sebastianem... - zdziwił się brunet.
- no ale on miał jeszcze dwie. i wypiliśmy je. a potem wyciągnął papierosa. Już kiedyś paliłam ale to był inny papieros... inaczej śmierdział ... wydaje mi się że była to marihuana. Ale dobrze się po nim bawiłam więc nic nie mówiłam... wiesz co brat? ja się chyba zakochałam w Sebusiu. - wyznała.
- zabije go ... - warknął.
- spokojnie... nie rób mu krzywdy.- zakaszlała i przestała już mówić. Doktor opowiadał Izzy'emu co będą robić jego siostrze i że muszą zostawić w szpitalu pod obserwacją. Chłopak bardzo się o nią martwił. Pojechał do sklepu i zrobił jej zakupy. Trochę słodyczy, jakieś gazety, owoce i duużo innych drobiazgów potrzebnych by nie umrzeć na zanudzenie. Zawiózł jej i siedział z nią do godziny 22. Alex martwiła się o niego i nawet do niego dzwoniła ale miał wyciszony telefon. Obdzwoniła wszystkich. Obeszła wszystkie bary w ich okolicy. Nigdzie go nie było. Po 22 wrócił do domu smutny.
- gdzie ty byłeś?! - wrzasnęła i rzuciła mu się na szyję.
- martwiłaś się o mnie ?
- tak... tęskniłam. - uśmiechnęła się.
- nie jest mi do śmiechu... - nie miał ochoty na przytulanki. Zdjął ją sobie z szyi i poszedł do pokoju Stevena. Poprosił go o morfinę do wstrzyknięcia.
- ale ... przecież byłeś na odwyku! już nie powinieneś! - jęczał blondyn ale Izzy nalegał. Był bardzo smutny gdyż lekarz powiedział mu że jak coś w badaniach pójdzie nie tak Lena może umrzeć. Poszedł do łazienki i zakluczył drzwi. Znalazł jakąś strzykawkę i zaaplikował sobie narkotyk. Znaleźli go gdy leżał na podłodze w łazience. Wstrzyknął za dużo na raz. Jego organizm był odzwyczajony od takiej ilości substancji. Groziła mu śmierć. Axl krzyczał na niego gdyż popełnił praktycznie ten sam błąd ale świetnie rozumiał to co czuł. Zawieźli go do szpitala. Przyjął go ten sam doktor który badał jego siostrę.
- Czyli że co ? załamał się ? - zdziwił się gdy zobaczył człowieka który był u niego rano.
- chyba tak ... wyleczy go pan? - Alex już płakała. Bała się że Izzy zaćpał się na śmierć. Kochała go bardzo.
- jasne. nie przejmuj się maleńka. - uśmiechnął się.
- proszę nie mówić na mnie maleńka ... - mruknęła i pociągnęła nosem. Grupa znajomych wyszła ale Alex została. Zapytała lekarza czy nie porzyczyłby jej łóżka szpitalnego w sali jej męża. Rozłożyli jej łóżko polowe. Gdy lekarze wyszli dziewczyna zeszła ze swojego łóżka i wpakowała się do swojego męża. Wzięła go za rękę i wtuliła się w jego bok. Bała się o niego. W końcu udało jej się zasnąć.
- Wie pan... jest pan już dorosłym człowiekiem a ona ma dopiero 20 lat. Nie powinna sporzyć tak dużej ilości alkoholu w jeden dzień.
- ale ona dużo nie piła.
- piłam... - mruknęła
- jak to ? dałem ci tylko jedną butelkę na pół z Sebastianem... - zdziwił się brunet.
- no ale on miał jeszcze dwie. i wypiliśmy je. a potem wyciągnął papierosa. Już kiedyś paliłam ale to był inny papieros... inaczej śmierdział ... wydaje mi się że była to marihuana. Ale dobrze się po nim bawiłam więc nic nie mówiłam... wiesz co brat? ja się chyba zakochałam w Sebusiu. - wyznała.
- zabije go ... - warknął.
- spokojnie... nie rób mu krzywdy.- zakaszlała i przestała już mówić. Doktor opowiadał Izzy'emu co będą robić jego siostrze i że muszą zostawić w szpitalu pod obserwacją. Chłopak bardzo się o nią martwił. Pojechał do sklepu i zrobił jej zakupy. Trochę słodyczy, jakieś gazety, owoce i duużo innych drobiazgów potrzebnych by nie umrzeć na zanudzenie. Zawiózł jej i siedział z nią do godziny 22. Alex martwiła się o niego i nawet do niego dzwoniła ale miał wyciszony telefon. Obdzwoniła wszystkich. Obeszła wszystkie bary w ich okolicy. Nigdzie go nie było. Po 22 wrócił do domu smutny.
- gdzie ty byłeś?! - wrzasnęła i rzuciła mu się na szyję.
- martwiłaś się o mnie ?
- tak... tęskniłam. - uśmiechnęła się.
- nie jest mi do śmiechu... - nie miał ochoty na przytulanki. Zdjął ją sobie z szyi i poszedł do pokoju Stevena. Poprosił go o morfinę do wstrzyknięcia.
- ale ... przecież byłeś na odwyku! już nie powinieneś! - jęczał blondyn ale Izzy nalegał. Był bardzo smutny gdyż lekarz powiedział mu że jak coś w badaniach pójdzie nie tak Lena może umrzeć. Poszedł do łazienki i zakluczył drzwi. Znalazł jakąś strzykawkę i zaaplikował sobie narkotyk. Znaleźli go gdy leżał na podłodze w łazience. Wstrzyknął za dużo na raz. Jego organizm był odzwyczajony od takiej ilości substancji. Groziła mu śmierć. Axl krzyczał na niego gdyż popełnił praktycznie ten sam błąd ale świetnie rozumiał to co czuł. Zawieźli go do szpitala. Przyjął go ten sam doktor który badał jego siostrę.
- Czyli że co ? załamał się ? - zdziwił się gdy zobaczył człowieka który był u niego rano.
- chyba tak ... wyleczy go pan? - Alex już płakała. Bała się że Izzy zaćpał się na śmierć. Kochała go bardzo.
- jasne. nie przejmuj się maleńka. - uśmiechnął się.
- proszę nie mówić na mnie maleńka ... - mruknęła i pociągnęła nosem. Grupa znajomych wyszła ale Alex została. Zapytała lekarza czy nie porzyczyłby jej łóżka szpitalnego w sali jej męża. Rozłożyli jej łóżko polowe. Gdy lekarze wyszli dziewczyna zeszła ze swojego łóżka i wpakowała się do swojego męża. Wzięła go za rękę i wtuliła się w jego bok. Bała się o niego. W końcu udało jej się zasnąć.
wtorek, 10 kwietnia 2012
Rozdział 27
- no odbierz siorka... - mruczał łażąc po ogrodzie.
- ty... co ty taki zdenerwowany? - zdziwiła się Liv.
- moja siostra poszła gdzieś z Sebastianem i jeszcze jej nie ma... ona ma przecież dopiero 20 lat... - mruknął
- dobra nie martw się. Sebuś nic jej nie zrobi. Byłam z nim przez jakiś czas i był bardzo odpowiedzialny. - zaśmiała się brunetka.
- to dobrze. ale jak nie wrócą za dwie godziny ukatrupię tego bożyszcza nastolatek... - warknął i poszedł na górę. Liv śmiała się z niego przez chwilę. Potem poszła do kuchni i usiadła na blacie. "O. Ciasteczka. " odruchowo się uśmiechnęła i podkradła kilka sztuk czekoladowych przysmaków które upieczone przez Annie stygły sobie na tacy.
- ał ał ał ! gorące... - jęknęła i odłożyła ciasteczka na talerzyk.
- Cześć Liv. - uśmiechnął się James Hetfield.
- O. Dziędobry panu. - uśmiechnęła się.
- Jaki tam pan ze mnie. - zaśmiał się. Usiadł koło niej.
- Dobra. yy. James. Jesteś ode mnie starszy ... Jesteś w wieku mojego ojca! - powiedziała.
- a no tak ... - podrapał się po włosach.
- dobra. Idę sprawdzić czy tatuś jeszcze żyje . - zaśmiała się, wzięła talerzyk z ciastkami i wyszła z kuchni. Poszła do ogrodu. Tam było tak tłoczno że nie mogła znaleźć taty. Próbowała przekrzyczeć tłum. Nie wyszło jej to. Wróciła do kuchni. James nadal tam był.
- wróciłam. a tak w ogóle to widziałeś mojego ojca ? - zapytała
- słyszałem jak się drze na Duffa ... ale nie wiem gdzie teraz jest.
- nosz ... - mruknęła. Wyszła znowu. Szukała wszędzie i w końcu znalazła. Leżał pod krzesłem.
- tato wstań. - mruknęła i tyknęła go w głowę.
- oo. Liv! córeczko. - wyszczerzył się.
- co się tak szczerzysz pijaku ? jest 22 a ty już jesteś nachlany... wracam do domu taksówką ty się stąd nie ruszaj. - powiedziała i wyszła. Była zmęczona zbędnym hałasem. Zawołała taksówkę i pojechała do domu. Po drodze rozmyślała o różnych sprawach. O Sebastianie który dość szybko przygruchał sobie nową. No przecież jeszcze tydzień temu byli razem. Posmutniała. Do domu zaś wróciła zakochana para pod nadzorem Annie, Agnes i Slasha.
- gdzie to się było do godziny 22 miałaś być w domu! - Izzy był zdecydowanie zdenerwowany.
- spoko brat! Sebuś mnie pilnował. - zaśmiała się i pociągnęła długowłosego na górę.
- gdzie idziemy ? - zapytał
- spać. - wyszczerzyła się.
- ej ej ej ! - Izzy pobiegł za nimi. Dopiero teraz chyba włączyło się w nim uczucie odpowiedzialnego ojca.
- no czego chcesz! spać mi się chcę!
- ale nie z nim...
- a właśnie że z nim! Chodź tu Sebuś daj pyszczka. - Pocałowała go. Chłopak odwzajemnił pocałunek. Zatrzasnęli Izzy'emu drzwi przed nosem.
- ej! to chociaż oddajcie mi moje dzieci! - warknął i wbił do pokoju.
- puka sie! - oburzyła się dziewczyna.
- ty mi tu nie będziesz mówić kiedy mam pukać. i nie pyskuj. - warknął, wziął dzieci i poszedł. Był zmartwiony zachowaniem Leny w towarzystwie Sebastiana. Poszedł do pokoju w którym Alex leżała na łóżku głową na podłodze.
- Co robisz ? - zdziwił się
- leżę i próbuje nie słuchać tych krzyków. Głowa mnie dzisiaj boli. A tak poza tym to ktoś zjadł twoje urodzinowe ciasteczka. - powiedziała
- moje ciasia?!
- tak . niestety. bardzo mi przykro. O masz dzieciaki. - przez chwilę uśmiechała się. Widać że jest zmęczona. Wzięła dzieci i położyła je na łóżku. Obserwowała jak gaworzą i bawią się jej włosami. Cierpliwe znosiła jak Jack brał kosmyki jej włosów do buzi. Brunet przysiadł się do niej i głaskał ją po ramieniu. Tak przetrwali większość przyjęcia. Nie mieli za bardzo ochoty widzieć nikogo z zaproszonych gości. Dopiero potem gdy Izzy miał odebrać zbiorowe życzenia urodzinowe zeszli na dół zostawiając dzieci na łóżku gdyż zasnęły.
- Izzy stary dziadu! - zaśmiał się Perry widząc schodzącego chłopaka.
- czego chcesz? starszy jesteś.
- nic. nie napiłeś się ze mną.
- i ? dobra dawać te życzenia i wypierdalać. - zaśmiał się. Złożyli mu życzenia i dali drobne prezenty w postaci butelek Jacka Danielsa , kartek kupionych na stacji paliw bądź czekolady lub pralinek z nadzieniem alkoholowym. Potem wyszli. Gunsi zostali sami . Mam tu na myśli chłopaków i dziewczyny. Wliczają się już. Poszli spać pijani i obolali.
- ty... co ty taki zdenerwowany? - zdziwiła się Liv.
- moja siostra poszła gdzieś z Sebastianem i jeszcze jej nie ma... ona ma przecież dopiero 20 lat... - mruknął
- dobra nie martw się. Sebuś nic jej nie zrobi. Byłam z nim przez jakiś czas i był bardzo odpowiedzialny. - zaśmiała się brunetka.
- to dobrze. ale jak nie wrócą za dwie godziny ukatrupię tego bożyszcza nastolatek... - warknął i poszedł na górę. Liv śmiała się z niego przez chwilę. Potem poszła do kuchni i usiadła na blacie. "O. Ciasteczka. " odruchowo się uśmiechnęła i podkradła kilka sztuk czekoladowych przysmaków które upieczone przez Annie stygły sobie na tacy.
- ał ał ał ! gorące... - jęknęła i odłożyła ciasteczka na talerzyk.
- Cześć Liv. - uśmiechnął się James Hetfield.
- O. Dziędobry panu. - uśmiechnęła się.
- Jaki tam pan ze mnie. - zaśmiał się. Usiadł koło niej.
- Dobra. yy. James. Jesteś ode mnie starszy ... Jesteś w wieku mojego ojca! - powiedziała.
- a no tak ... - podrapał się po włosach.
- dobra. Idę sprawdzić czy tatuś jeszcze żyje . - zaśmiała się, wzięła talerzyk z ciastkami i wyszła z kuchni. Poszła do ogrodu. Tam było tak tłoczno że nie mogła znaleźć taty. Próbowała przekrzyczeć tłum. Nie wyszło jej to. Wróciła do kuchni. James nadal tam był.
- wróciłam. a tak w ogóle to widziałeś mojego ojca ? - zapytała
- słyszałem jak się drze na Duffa ... ale nie wiem gdzie teraz jest.
- nosz ... - mruknęła. Wyszła znowu. Szukała wszędzie i w końcu znalazła. Leżał pod krzesłem.
- tato wstań. - mruknęła i tyknęła go w głowę.
- oo. Liv! córeczko. - wyszczerzył się.
- co się tak szczerzysz pijaku ? jest 22 a ty już jesteś nachlany... wracam do domu taksówką ty się stąd nie ruszaj. - powiedziała i wyszła. Była zmęczona zbędnym hałasem. Zawołała taksówkę i pojechała do domu. Po drodze rozmyślała o różnych sprawach. O Sebastianie który dość szybko przygruchał sobie nową. No przecież jeszcze tydzień temu byli razem. Posmutniała. Do domu zaś wróciła zakochana para pod nadzorem Annie, Agnes i Slasha.
- gdzie to się było do godziny 22 miałaś być w domu! - Izzy był zdecydowanie zdenerwowany.
- spoko brat! Sebuś mnie pilnował. - zaśmiała się i pociągnęła długowłosego na górę.
- gdzie idziemy ? - zapytał
- spać. - wyszczerzyła się.
- ej ej ej ! - Izzy pobiegł za nimi. Dopiero teraz chyba włączyło się w nim uczucie odpowiedzialnego ojca.
- no czego chcesz! spać mi się chcę!
- ale nie z nim...
- a właśnie że z nim! Chodź tu Sebuś daj pyszczka. - Pocałowała go. Chłopak odwzajemnił pocałunek. Zatrzasnęli Izzy'emu drzwi przed nosem.
- ej! to chociaż oddajcie mi moje dzieci! - warknął i wbił do pokoju.
- puka sie! - oburzyła się dziewczyna.
- ty mi tu nie będziesz mówić kiedy mam pukać. i nie pyskuj. - warknął, wziął dzieci i poszedł. Był zmartwiony zachowaniem Leny w towarzystwie Sebastiana. Poszedł do pokoju w którym Alex leżała na łóżku głową na podłodze.
- Co robisz ? - zdziwił się
- leżę i próbuje nie słuchać tych krzyków. Głowa mnie dzisiaj boli. A tak poza tym to ktoś zjadł twoje urodzinowe ciasteczka. - powiedziała
- moje ciasia?!
- tak . niestety. bardzo mi przykro. O masz dzieciaki. - przez chwilę uśmiechała się. Widać że jest zmęczona. Wzięła dzieci i położyła je na łóżku. Obserwowała jak gaworzą i bawią się jej włosami. Cierpliwe znosiła jak Jack brał kosmyki jej włosów do buzi. Brunet przysiadł się do niej i głaskał ją po ramieniu. Tak przetrwali większość przyjęcia. Nie mieli za bardzo ochoty widzieć nikogo z zaproszonych gości. Dopiero potem gdy Izzy miał odebrać zbiorowe życzenia urodzinowe zeszli na dół zostawiając dzieci na łóżku gdyż zasnęły.
- Izzy stary dziadu! - zaśmiał się Perry widząc schodzącego chłopaka.
- czego chcesz? starszy jesteś.
- nic. nie napiłeś się ze mną.
- i ? dobra dawać te życzenia i wypierdalać. - zaśmiał się. Złożyli mu życzenia i dali drobne prezenty w postaci butelek Jacka Danielsa , kartek kupionych na stacji paliw bądź czekolady lub pralinek z nadzieniem alkoholowym. Potem wyszli. Gunsi zostali sami . Mam tu na myśli chłopaków i dziewczyny. Wliczają się już. Poszli spać pijani i obolali.
niedziela, 8 kwietnia 2012
Rozdział 26.
Siostra Izzyego , Lena otrzymała ksywkę Mela . Czysta pomyłka , ale jest fajna więc pozostanie :)
Kilka dni później nastąpił 8 kwiecień. czyli dzień dwudziestych szóstych urodzin Izzy'ego. W tej chwili jubilat spał sobie smacznie na brzuchu swej ukochanej żony. W pewnym momencie obudził się. Mlasnął i podrapał się po głowie. Spojrzał na szczupły brzuch swej wybranki. Dwoma palcami delikatnie po nim przejechał. Dziewczyna mruknęła coś niezrozumiałego i zepchnęła go z łóżka.
- ałć... - brunet z powrotem wgramolił się na łóżko i położył jej głowę na brzuchu. Znowu zasnął na chwilę. Okazało się że spali tak do 10. Obudził ich śmiech własnych ich dzieci.
- sosiedziee- mruknęła Alex szybko podnosząc głowę. Potrząsnęła swym małżonkiem
- co ? śpie ! - warknął.
- cicho! słuchaj . dzieci się nam śmieją. - zdziwiona Alex trzymała Izzy'ego za rękę.
- Lena ma talent do dzieci... - zaśmiał się. Wstał.
- ej a tak w ogóle to ty nie masz ... bluzki. - mruknął. dopiero teraz zauważył że jego żona śpi w samej bieliźnie.
- nom. i co w związku z tym ?
- trzymaj koszulkę. - Chłopak zrzucił z siebie odzienie. Został tylko w bokserkach. Podał jej koszulkę.
- ... dzięki. - uśmiechnęła się. Wyszli na korytarz. Zajrzeli do pokoju dzieci.
- Cześć Lena. - zawołał brunet machając siostrze.
- ojoj. golas się pojawił. Popatrz Jackuś. twój prawie nagi tatuś. - uśmiechnęła się i pokazała dziecku ojca. Chłopiec wyciągnął ręce. Izzy wziął go od siostry.
- cześć mały szkrabie. - wyszczerzył się.
- a tak poza tym to wszystkiego najlepszego braciszku.
- a dziękuję. Starość nie radość. - zaśmiał się. Zszedł z synem na rękach do kuchni. Włożył go do krzesełka i już chciał karmić lecz siostra krzyknęła na cały dom że mały już jadł.
- dzięki że mówisz. - odkrzyknął i wrócił na górę. Alex już trzymała Melody. Zeszli na dół i rozsiedli się na kanapie. Włączyli dzieciom kreskówki dla maluchów i starali się zorganizować listę gości na przyjęcie jakie miało się dzisiaj odbyć.
- musimy zaprosić Sebastiana. - powiedział
- po co ci Bach ? - zdziwiła się
- a tak ... na ślubie był tylko chwilę. i w ogóle.
- no dobra. to teraz ja . hm. Joan Jett ?
- ciekawa osóbka . - uśmiechnął się.
- o czym ty myślisz ?!
- tak tylko mówię. można z nią ciekawie porozmawiać. - mruknął
- jak już o kobietach mowa to może zaprosimy Dolores?
- z The Cranberries ?
- nom.
- no dobra... a może wgl zaprosimy całe The Cranberries ?
- spoko. - i tak przez całe dwie godziny. potem zdzwonili wszystkich zapisanych na liście. Dziewczyny przygotowywały jedzenie i przekąski a chłopcy latali po sklepach i szukali brakujących składników oraz napojów. Nie wszystkie oczywiście powinny być alkoholowe. Następne dwie godziny potem wszystko było gotowe. wystarczyło tylko posprzątać kuchnię i skosić trawnik w ogródku. Zrobili wszystko i dom gotowy był na przyjęcie gości. Pierwszy przyszedł Steven Adler i Joe Perry wraz z zespołem i co dziwne z córką Stevena.
- cześć. mam nadzieję że się nie gniewacie ale córkę musiałem wziąć. - mruknął
- nie no spoko. Liv może zostać. - uśmiechnął się Izzy witający gościa w drzwiach. Weszli więc.
- oo. czyli jesteśmy pierwsi.
- nom to ten . rozgośćcie się. - potem przyszła reszta zaproszonych. A nawet ktoś nie zaproszony. Na przyjęcie wbiła się jedna z "fanek Slasha" . Narobiła trochę szumu i wyszła.
- to było dziwne. - zaśmiał się Saul przytulony przez jakąś małolatę.
- ale ci się podobało? - zapytała lekko zdenerwowana Agnes
- a wiesz że nie ? - mruknął i wziął z barku kolejną butelkę JD.
- dobra kij... daj łyka . - powiedziała i zabrała chłopakowi butelkę. Wzięła dużego siarczystego łyka i beknęła . dobrze że w kuchni nie było nikogo oprócz nich.Gdzieś na zewnątrz rozległ się pisk.
- co to ? biją kogoś?! - Slash zerwał się z miejsca i wybiegł na ogród skąd dobiegał odgłos.
- co się stało Mela?
- miała pająka na głowie. Ale już go zdjąłem. - uśmiechnął się Sebastian.
- to dobrze. już nigdy tak nie piszcz proszę. - mruknął i wrócił do Agnes która została w bezruchu.
- no proszę. nawet cię nie ruszył pająk na głowie naszej nowej koleżanki... - zaśmiał się. Wyjżał przez okno. Zobaczył jak Lena śmieje się z czegoś co powiedział Sebastian.
- no widzisz. Sebuś przygruchał sobie koleżankę. - uśmiechnął się. Agnes nadal się nie odzywała.
- ej. co ty taka małomówna? - mruknął. Podszedł do niej i się przytulił. Nie wyrwała się ale też je uśmiechnęła. Po prostu stała. Jakby nie żywa.
- Agnes martwię się o ciebie. - mruknął kudłacz na serio zmartwiony zachowaniem dziewczyny. Sterczeli więc w kuchni przytuleni. Saulowi się to podobało ale nie wiadomo co o tym sądziła Agnes. W powietrzu musiało wisieć jakieś nieszczęście. W jednym z pokojów na górze zaś Axl i Annie rozważali poważny temat jakim jest ich wesele. Przecież są w końcu narzeczeństwem od prawie 3 miesięcy. Na górę mogli wchodzić tylko domownicy lecz Steven Tyler nie posłuchał zakazu. Wlazł sobie na piętro i wpakował się do toalety. Nie zauważył że Duff bierze prysznic. Stanął nad "kiblem" i zaczął załatwiać swoją potrzebę gdy nagle usłyszał cichy śpiew. Pomyślał że za dużo Jacka wypił. Szcza dalej. Po chwili Duff chciał wyjść z pod prysznica. Wyciągnął rękę by złapać ręcznik i owinąć go sobie wokół pasa lecz nie dotknął go. Złapał za włosy Stevena. Pociągnął mocno. Usłyszał jęk. "wtf?!" zdziwiony wychylił mokrą głowę zza kotary.
- Steven idioto ! przecież było mówione że NIKT Z GOŚCI NIE WCHODZI NA PIĘTRO - krzyknął. W jednej chwili dopadł ręcznik, owinął go w około bioder i wytargał nieproszonego gościa z łazienki. Jedyną rzeczą jaką zapomniał było to że miał także mokre włosy. Kapał więc wodą wszędzie gdzie się dało. Także na Stevena.
- Weź spierdalaj. Kibel na dole był zajęty a ja miałem potrzebę.
- to trzeba było poczekać. - warknął.
w tym samym momencie Mela i Sebastian nadal siedzieli razem w ogrodzie . wokalista flirtował z siostrą gitarzysty a ona nie miała nic przeciwko . krótko mówiąc zakochali się . posiedzieli jeszcze trochę po czym przeprosili solenizanta iż postanowili się przejść .
- nie będziesz zły jak wyjdziemy na jakąś godzinkę prawda ? - Lena robiła szczenięce oczka . Izzy nigdy nie mógł się im oprzeć.
- oj ! pewnie .. idźcie nawet wracajcie za rok tylko już tak się nie patrz - przytulił siostrę i spojrzał się na kolegę tak jakby chciał dać mu ostrzeżenie , że ma jej nie zranić bo inaczej tego pożałuję .
- będziemy grzeczni - zaśmiał się i wyszedł wraz z śliczną Melą . zbliżała się godzina 3 a zakochanych nadal nie było .
- Izzy . twoja siostrzyczka nie odbiera . Bach to samo . zaraz nie wyrobię i sama pójdę ich szukać - Annie zaczęła się denerwować . rudy złapał ją w pasie i zaczął szeptać jej coś do ucha . ona jednak złapała rękę ukochanego i pociągnęła go w stronę drzwi .
- pójdziemy z nimi , tak Saul ?? ? - warknęła Agnes . wiedziała jaka potrafi być koleżanka więc wolała iść z nimi .
- tak . tak .. - wybąkał Hudson i wyszli . gdy minęły już 2 godziny Izzy się wkurwił i postanowił zadzwonić do znajomych .
***
Chciałabym bardzo podziękować Alex za współpracę , ale z powodów osobistych muszę odejść . Może jak wszystko mi się ułoży i będę miała taka możliwość wrócę . :) Ale jak na razie nie zauważyłam wyrozumiałości < piszę to z przykrością > . Agnes .
Kilka dni później nastąpił 8 kwiecień. czyli dzień dwudziestych szóstych urodzin Izzy'ego. W tej chwili jubilat spał sobie smacznie na brzuchu swej ukochanej żony. W pewnym momencie obudził się. Mlasnął i podrapał się po głowie. Spojrzał na szczupły brzuch swej wybranki. Dwoma palcami delikatnie po nim przejechał. Dziewczyna mruknęła coś niezrozumiałego i zepchnęła go z łóżka.
- ałć... - brunet z powrotem wgramolił się na łóżko i położył jej głowę na brzuchu. Znowu zasnął na chwilę. Okazało się że spali tak do 10. Obudził ich śmiech własnych ich dzieci.
- sosiedziee- mruknęła Alex szybko podnosząc głowę. Potrząsnęła swym małżonkiem
- co ? śpie ! - warknął.
- cicho! słuchaj . dzieci się nam śmieją. - zdziwiona Alex trzymała Izzy'ego za rękę.
- Lena ma talent do dzieci... - zaśmiał się. Wstał.
- ej a tak w ogóle to ty nie masz ... bluzki. - mruknął. dopiero teraz zauważył że jego żona śpi w samej bieliźnie.
- nom. i co w związku z tym ?
- trzymaj koszulkę. - Chłopak zrzucił z siebie odzienie. Został tylko w bokserkach. Podał jej koszulkę.
- ... dzięki. - uśmiechnęła się. Wyszli na korytarz. Zajrzeli do pokoju dzieci.
- Cześć Lena. - zawołał brunet machając siostrze.
- ojoj. golas się pojawił. Popatrz Jackuś. twój prawie nagi tatuś. - uśmiechnęła się i pokazała dziecku ojca. Chłopiec wyciągnął ręce. Izzy wziął go od siostry.
- cześć mały szkrabie. - wyszczerzył się.
- a tak poza tym to wszystkiego najlepszego braciszku.
- a dziękuję. Starość nie radość. - zaśmiał się. Zszedł z synem na rękach do kuchni. Włożył go do krzesełka i już chciał karmić lecz siostra krzyknęła na cały dom że mały już jadł.
- dzięki że mówisz. - odkrzyknął i wrócił na górę. Alex już trzymała Melody. Zeszli na dół i rozsiedli się na kanapie. Włączyli dzieciom kreskówki dla maluchów i starali się zorganizować listę gości na przyjęcie jakie miało się dzisiaj odbyć.
- musimy zaprosić Sebastiana. - powiedział
- po co ci Bach ? - zdziwiła się
- a tak ... na ślubie był tylko chwilę. i w ogóle.
- no dobra. to teraz ja . hm. Joan Jett ?
- ciekawa osóbka . - uśmiechnął się.
- o czym ty myślisz ?!
- tak tylko mówię. można z nią ciekawie porozmawiać. - mruknął
- jak już o kobietach mowa to może zaprosimy Dolores?
- z The Cranberries ?
- nom.
- no dobra... a może wgl zaprosimy całe The Cranberries ?
- spoko. - i tak przez całe dwie godziny. potem zdzwonili wszystkich zapisanych na liście. Dziewczyny przygotowywały jedzenie i przekąski a chłopcy latali po sklepach i szukali brakujących składników oraz napojów. Nie wszystkie oczywiście powinny być alkoholowe. Następne dwie godziny potem wszystko było gotowe. wystarczyło tylko posprzątać kuchnię i skosić trawnik w ogródku. Zrobili wszystko i dom gotowy był na przyjęcie gości. Pierwszy przyszedł Steven Adler i Joe Perry wraz z zespołem i co dziwne z córką Stevena.
- cześć. mam nadzieję że się nie gniewacie ale córkę musiałem wziąć. - mruknął
- nie no spoko. Liv może zostać. - uśmiechnął się Izzy witający gościa w drzwiach. Weszli więc.
- oo. czyli jesteśmy pierwsi.
- nom to ten . rozgośćcie się. - potem przyszła reszta zaproszonych. A nawet ktoś nie zaproszony. Na przyjęcie wbiła się jedna z "fanek Slasha" . Narobiła trochę szumu i wyszła.
- to było dziwne. - zaśmiał się Saul przytulony przez jakąś małolatę.
- ale ci się podobało? - zapytała lekko zdenerwowana Agnes
- a wiesz że nie ? - mruknął i wziął z barku kolejną butelkę JD.
- dobra kij... daj łyka . - powiedziała i zabrała chłopakowi butelkę. Wzięła dużego siarczystego łyka i beknęła . dobrze że w kuchni nie było nikogo oprócz nich.Gdzieś na zewnątrz rozległ się pisk.
- co to ? biją kogoś?! - Slash zerwał się z miejsca i wybiegł na ogród skąd dobiegał odgłos.
- co się stało Mela?
- miała pająka na głowie. Ale już go zdjąłem. - uśmiechnął się Sebastian.
- to dobrze. już nigdy tak nie piszcz proszę. - mruknął i wrócił do Agnes która została w bezruchu.
- no proszę. nawet cię nie ruszył pająk na głowie naszej nowej koleżanki... - zaśmiał się. Wyjżał przez okno. Zobaczył jak Lena śmieje się z czegoś co powiedział Sebastian.
- no widzisz. Sebuś przygruchał sobie koleżankę. - uśmiechnął się. Agnes nadal się nie odzywała.
- ej. co ty taka małomówna? - mruknął. Podszedł do niej i się przytulił. Nie wyrwała się ale też je uśmiechnęła. Po prostu stała. Jakby nie żywa.
- Agnes martwię się o ciebie. - mruknął kudłacz na serio zmartwiony zachowaniem dziewczyny. Sterczeli więc w kuchni przytuleni. Saulowi się to podobało ale nie wiadomo co o tym sądziła Agnes. W powietrzu musiało wisieć jakieś nieszczęście. W jednym z pokojów na górze zaś Axl i Annie rozważali poważny temat jakim jest ich wesele. Przecież są w końcu narzeczeństwem od prawie 3 miesięcy. Na górę mogli wchodzić tylko domownicy lecz Steven Tyler nie posłuchał zakazu. Wlazł sobie na piętro i wpakował się do toalety. Nie zauważył że Duff bierze prysznic. Stanął nad "kiblem" i zaczął załatwiać swoją potrzebę gdy nagle usłyszał cichy śpiew. Pomyślał że za dużo Jacka wypił. Szcza dalej. Po chwili Duff chciał wyjść z pod prysznica. Wyciągnął rękę by złapać ręcznik i owinąć go sobie wokół pasa lecz nie dotknął go. Złapał za włosy Stevena. Pociągnął mocno. Usłyszał jęk. "wtf?!" zdziwiony wychylił mokrą głowę zza kotary.
- Steven idioto ! przecież było mówione że NIKT Z GOŚCI NIE WCHODZI NA PIĘTRO - krzyknął. W jednej chwili dopadł ręcznik, owinął go w około bioder i wytargał nieproszonego gościa z łazienki. Jedyną rzeczą jaką zapomniał było to że miał także mokre włosy. Kapał więc wodą wszędzie gdzie się dało. Także na Stevena.
- Weź spierdalaj. Kibel na dole był zajęty a ja miałem potrzebę.
- to trzeba było poczekać. - warknął.
w tym samym momencie Mela i Sebastian nadal siedzieli razem w ogrodzie . wokalista flirtował z siostrą gitarzysty a ona nie miała nic przeciwko . krótko mówiąc zakochali się . posiedzieli jeszcze trochę po czym przeprosili solenizanta iż postanowili się przejść .
- nie będziesz zły jak wyjdziemy na jakąś godzinkę prawda ? - Lena robiła szczenięce oczka . Izzy nigdy nie mógł się im oprzeć.
- oj ! pewnie .. idźcie nawet wracajcie za rok tylko już tak się nie patrz - przytulił siostrę i spojrzał się na kolegę tak jakby chciał dać mu ostrzeżenie , że ma jej nie zranić bo inaczej tego pożałuję .
- będziemy grzeczni - zaśmiał się i wyszedł wraz z śliczną Melą . zbliżała się godzina 3 a zakochanych nadal nie było .
- Izzy . twoja siostrzyczka nie odbiera . Bach to samo . zaraz nie wyrobię i sama pójdę ich szukać - Annie zaczęła się denerwować . rudy złapał ją w pasie i zaczął szeptać jej coś do ucha . ona jednak złapała rękę ukochanego i pociągnęła go w stronę drzwi .
- pójdziemy z nimi , tak Saul ?? ? - warknęła Agnes . wiedziała jaka potrafi być koleżanka więc wolała iść z nimi .
- tak . tak .. - wybąkał Hudson i wyszli . gdy minęły już 2 godziny Izzy się wkurwił i postanowił zadzwonić do znajomych .
***
Chciałabym bardzo podziękować Alex za współpracę , ale z powodów osobistych muszę odejść . Może jak wszystko mi się ułoży i będę miała taka możliwość wrócę . :) Ale jak na razie nie zauważyłam wyrozumiałości < piszę to z przykrością > . Agnes .
Rozdział 25
następne dni były dosyć ciężkie dla Izzyego i Alex . zaczęli się kłócić i w ogóle brakuje im czasu dla siebie .
- IZZY ! CZY MOŻESZ Z ŁASKI SWOJEJ POMÓC MI PRZY DZIECIACH ?! - krzyczała blondynka .
- poczekaj chwilkę robię coś w toalecie. - warknął .
- jak taki mądry jesteś to się wal ! - rzuciła i wyszła z dziećmi na spacer. Mały Jack nauczył się stawiać pierwsze kroki i trzeba poćwiczyć. Miał się tym zająć Izzy ale najwidoczniej nie chce mu się. Melody już uczyła się biegać więc też trzeba było jej pilnować. Alex nie poszła więc do parku tylko po prostu do ogrodu. Złapała Annie za rękę przy wyjściu i pociągnęła za sobą.
- co jest ?
- pomożesz mi ? - zapytała
- no dobra. a co mam robić?
- weź Jacka i z nim chodź ok ? ja będę latać za Melody. - westchnęła .
- no dobra. widzę że coś nie idzie w waszym raju
- weź mi nawet nie wspominaj... - Annie tylko westchnęła i podjęła się pomocy przyjaciółce . w tym samym czasie Duff z Mią i Agnes wraz z Kudłaczem siedzieli w salonie i oglądali film .. a raczej tylko trójka z nich . Saul wolał patrzeć się na Mię.
- ee.. kotku ? czy wszystko w porządku ? na co się tak patrzysz ? - wypytywała się Agnes .
co ? tak . nie .. idę się przejść - wydukał i wyszedł .
- od wczoraj jakiś zagubiony jest .. czy tylko mi się zdaje , Duff ?
- ja nie wiem . nie gadałem z nim ee .. Mia ? ty chyba z nim wczoraj rozmawiałaś - w tym momencie Mia zrobiła się cała czerwona . wymamrotała coś pod nosem i również wyszła . ' o co im może chodzić ' myślała czerwonowłosa .
- Saul. - Mia podbiegła do niego.
- Mia. cicho. zakochałem się w tobie ale kocham Agnes. nie zrozumiesz tak i tak bo to mój pokręcony umysł. - szepnął.
- ale ... ty mi się także podobasz. nie bierz tego uczucia na poważnie. proszę cię. tak bardzo pasujesz do Agnes.
- wiem wiem ! w ogóle to jest takie pojebane... ja jestem pojebany. - mruknął. Mia zauważyła że łza płynie po jego policzku.
- no już cicho! nie płacz. - westchnęła. Stanęła na przeciw niego bardzo blisko i go pocałowała.
- nie rób mi wody z mózgu! - jęknął. usiadł na schodach jakiegoś domu. Dopiero teraz zauważyli że są już bardzo daleko od domu. Siedzieli na tych schodach i się całowali. W pewnym momencie Saul przerwał i zaczął krzyczeć . Pobiegł gdzieś w stronę wielkiego wieżowca. Mia na wszelki wypadek pobiegła za nim.Kudłaty wszedł na samą górę. Stanął na dachu i wziął głęboki wdech.
- Saul... co robisz ?! ... chyba nie chcesz skoczyć. - wysapała .
- zwariowałaś? - zdziwił się. Stanął na krawędzi i bardzo głośno krzyknął. Zdawać by się mogło że słychać go było w domu. Potem na luziku wrócił truchtem do domu. Usiadł koło Agnes i jakby nigdy nic oparł głowę o jej ramię.
- co ty robisz? gdzie byłeś i gdzie jest Mia ? - zapytała.
- bejb plz... nie róbmy awantur. porozmawiałem sobie z nią. odstresowałem krzycząc na dachu wieżowca i jest git. - uśmiechnął się.
- czy ty ćpałeś?!
- co ? Nie. - mruknął
- czyli jednak ćpałeś. - mruknęła.
- nie...
- dobra. whatever. - w tym samym czasie Izzy przyprowadził do domu pewną dziewczynę. Zawołał Alex. Dziewczyna wysmarowana błotem i trawą, rozczochrana i z małą Melody na rękach weszła do salonu.
- kto to jest ? - zdziwiła się. Przestraszyła się że Izzy chce ją zostawić dla młodszej panienki.
- moja siostra. - uśmiechnął się.
- siostra ? to ty masz siostrę? - przyglądała się dziewczynie. Czarne włosy związane w luźny warkocz. Duże okulary zasłaniały ciemne kakaowe oczy. Była bardzo podobna do Izzy'ego.
- cześć. Lena jestem. - uśmiechnęła się.
- witaj... - mruknęła i wróciła do ogrodu. Mąż wraz z siostrą poszli za nią.
- o... kto to ? - zapytała cicho Annie.
- siostra. - odpowiedziała dyskretnie blondynka mierząc ją wzrokiem.
- ciekawe że dopiero teraz o niej mówi... ciekawe czemu ją tu przyprowadził.
- przyprowadziłem ją gdyż dzisiaj przyjechała do LA. - mruknął i odchrząknął.
- no dobra. ale ... nie mów mi że ona będzie tu spała.
- będzie.
- to ciekawe gdzie...
- w gościnnym
- w gościnnym zrobiliśmy pokój dzieci.
- tam jest materac. to jej chyba wystarczy a z resztą ona będzie tam tylko spała. a poza tym to dlaczego robisz aferę o to że pomagam własnej siostrze ?
- bo jestem kur...de zazdrosna ! - krzyknęła.
- oj. nie wiedziałem.
- każda kobieta ma taki okres że jest zazdrosna o swojego faceta na każdym kroku.
- Annie możesz wziąć na chwilkę Melody? muszę pogadać ze swoim mężem... - teraz zwróciła się do przyjaciółki.
- no dobra. - Blondynka oddała jej dziecko i pociągnęła chłopaka za rękaw do łazienki. Zakluczyła drzwi.
- co mi chciałaś powiedzieć ?
- kurwa idioto ! kocham cię i chcę od ciebie trochę ciepła! a teraz chodź tu i się przytul ! - warknęła. Pociągnęła go do siebie i wtuliła twarz w jego ramię.
- przecież próbuję dać ci to ciepło.
- właśnie że nie bo jesteś oschły... i przyprowadzasz siostrę o której nigdy nie wspominałeś. Jak ją pierwszy raz zobaczyłam to pomyślałam że mnie zdradziłeś z jakąś młodszą a teraz przyszedłeś mi o tym powiedzieć. - powiedziała zadzierając głowę by zobaczyć jego minę.
- moje kochanie było zazdrosne. - zaśmiał się.
- nie śmiej się ze mnie. - Nie było jej do śmiechu. Chłopak bez słów pocałował żonę. Czuł że jest spięta.
- już spokojnie. nie będę się z ciebie śmiał. ja ciebie też kocham. - Po tych słowach posadził ją na umywalce i znowu ją pocałował. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Jeszcze chwilę trwali w deszczu pocałunków a potem wyszli i poszli do salonu gdzie już siedziała Lena.
- Lenka. przepraszam cię. Byłam oschła i zrobiłam głupią scenę. mam nadzieję że nie wyrobiłaś sobie o mnie mylnego zdania. - Alex próbowała przeprosić dziewczynkę. Dziewczynkę gdyż miała ona 18 lat. Potem poszli po Annie. Była zmęczona a dzieci nadal miały masę energii. Jak to dzieci. W tym momencie Alex przypomniała sobie że jest cała w trawie i błocie.
- Alex. chodź może umyjemy dzieci ? - zaproponowała brunetka
- I siebie też. - zaśmiała się i poszły do łazienki. Oporządziły się i wróciły na dół. Duff pragnął obejżeć do końca film który mu przerwano więc do wieczora siedzieli na kanapie i delektowali się sztuką kinematografii. Gdy nastał wieczór Cała "familia" zasiadła w jadalni i poczęła jeść kolację którą wcześniej przygotowała Lena.
- mm . Dobsze gotujesz. - mruknął Slash z pełnymi ustami. Wszyscy się z nim zgodzili. Lena zadowolona z owego powodu uśmiechała się co chwilę. Chyba pierwszy raz ktoś pochwalił jej kuchnię. Agnes co chwilę spoglądała na swego kudłatego chłopaka.
- co się patrzysz? - zdziwił się
- a co nie mogę ? w końcu cię kocham . - mruknęła.
- kochasz mnie nawet za to że jestem dziwny ? - zdziwił się.
- kocham cię takiego jaki jesteś i mam w nosie czy masz swoje odpały czy nie.
- oni tak zawsze ? - zapytała szeptem Lena
- czasami mają swoje odpały. - zaśmiała się Mia siedząca obok niej.
- z nas się śmiejecie ? - zapytała Agnes
- tak.
- szczery jesteś Duff. - Mia nie mogła przestać się śmiać.
- dobra spokojnie kotku. - mruknął.Zdziwiło go to że "poważna" Mia teraz nie może opanować śmiechu. Dziewczyna wzięła kilka głębokich wdechów i opanowała się. Zjedli i zasiedli przed telewizorem. Każdy robił co innego.
- IZZY ! CZY MOŻESZ Z ŁASKI SWOJEJ POMÓC MI PRZY DZIECIACH ?! - krzyczała blondynka .
- poczekaj chwilkę robię coś w toalecie. - warknął .
- jak taki mądry jesteś to się wal ! - rzuciła i wyszła z dziećmi na spacer. Mały Jack nauczył się stawiać pierwsze kroki i trzeba poćwiczyć. Miał się tym zająć Izzy ale najwidoczniej nie chce mu się. Melody już uczyła się biegać więc też trzeba było jej pilnować. Alex nie poszła więc do parku tylko po prostu do ogrodu. Złapała Annie za rękę przy wyjściu i pociągnęła za sobą.
- co jest ?
- pomożesz mi ? - zapytała
- no dobra. a co mam robić?
- weź Jacka i z nim chodź ok ? ja będę latać za Melody. - westchnęła .
- no dobra. widzę że coś nie idzie w waszym raju
- weź mi nawet nie wspominaj... - Annie tylko westchnęła i podjęła się pomocy przyjaciółce . w tym samym czasie Duff z Mią i Agnes wraz z Kudłaczem siedzieli w salonie i oglądali film .. a raczej tylko trójka z nich . Saul wolał patrzeć się na Mię.
- ee.. kotku ? czy wszystko w porządku ? na co się tak patrzysz ? - wypytywała się Agnes .
co ? tak . nie .. idę się przejść - wydukał i wyszedł .
- od wczoraj jakiś zagubiony jest .. czy tylko mi się zdaje , Duff ?
- ja nie wiem . nie gadałem z nim ee .. Mia ? ty chyba z nim wczoraj rozmawiałaś - w tym momencie Mia zrobiła się cała czerwona . wymamrotała coś pod nosem i również wyszła . ' o co im może chodzić ' myślała czerwonowłosa .
- Saul. - Mia podbiegła do niego.
- Mia. cicho. zakochałem się w tobie ale kocham Agnes. nie zrozumiesz tak i tak bo to mój pokręcony umysł. - szepnął.
- ale ... ty mi się także podobasz. nie bierz tego uczucia na poważnie. proszę cię. tak bardzo pasujesz do Agnes.
- wiem wiem ! w ogóle to jest takie pojebane... ja jestem pojebany. - mruknął. Mia zauważyła że łza płynie po jego policzku.
- no już cicho! nie płacz. - westchnęła. Stanęła na przeciw niego bardzo blisko i go pocałowała.
- nie rób mi wody z mózgu! - jęknął. usiadł na schodach jakiegoś domu. Dopiero teraz zauważyli że są już bardzo daleko od domu. Siedzieli na tych schodach i się całowali. W pewnym momencie Saul przerwał i zaczął krzyczeć . Pobiegł gdzieś w stronę wielkiego wieżowca. Mia na wszelki wypadek pobiegła za nim.Kudłaty wszedł na samą górę. Stanął na dachu i wziął głęboki wdech.
- Saul... co robisz ?! ... chyba nie chcesz skoczyć. - wysapała .
- zwariowałaś? - zdziwił się. Stanął na krawędzi i bardzo głośno krzyknął. Zdawać by się mogło że słychać go było w domu. Potem na luziku wrócił truchtem do domu. Usiadł koło Agnes i jakby nigdy nic oparł głowę o jej ramię.
- co ty robisz? gdzie byłeś i gdzie jest Mia ? - zapytała.
- bejb plz... nie róbmy awantur. porozmawiałem sobie z nią. odstresowałem krzycząc na dachu wieżowca i jest git. - uśmiechnął się.
- czy ty ćpałeś?!
- co ? Nie. - mruknął
- czyli jednak ćpałeś. - mruknęła.
- nie...
- dobra. whatever. - w tym samym czasie Izzy przyprowadził do domu pewną dziewczynę. Zawołał Alex. Dziewczyna wysmarowana błotem i trawą, rozczochrana i z małą Melody na rękach weszła do salonu.
- kto to jest ? - zdziwiła się. Przestraszyła się że Izzy chce ją zostawić dla młodszej panienki.
- moja siostra. - uśmiechnął się.
- siostra ? to ty masz siostrę? - przyglądała się dziewczynie. Czarne włosy związane w luźny warkocz. Duże okulary zasłaniały ciemne kakaowe oczy. Była bardzo podobna do Izzy'ego.
- cześć. Lena jestem. - uśmiechnęła się.
- witaj... - mruknęła i wróciła do ogrodu. Mąż wraz z siostrą poszli za nią.
- o... kto to ? - zapytała cicho Annie.
- siostra. - odpowiedziała dyskretnie blondynka mierząc ją wzrokiem.
- ciekawe że dopiero teraz o niej mówi... ciekawe czemu ją tu przyprowadził.
- przyprowadziłem ją gdyż dzisiaj przyjechała do LA. - mruknął i odchrząknął.
- no dobra. ale ... nie mów mi że ona będzie tu spała.
- będzie.
- to ciekawe gdzie...
- w gościnnym
- w gościnnym zrobiliśmy pokój dzieci.
- tam jest materac. to jej chyba wystarczy a z resztą ona będzie tam tylko spała. a poza tym to dlaczego robisz aferę o to że pomagam własnej siostrze ?
- bo jestem kur...de zazdrosna ! - krzyknęła.
- oj. nie wiedziałem.
- każda kobieta ma taki okres że jest zazdrosna o swojego faceta na każdym kroku.
- Annie możesz wziąć na chwilkę Melody? muszę pogadać ze swoim mężem... - teraz zwróciła się do przyjaciółki.
- no dobra. - Blondynka oddała jej dziecko i pociągnęła chłopaka za rękaw do łazienki. Zakluczyła drzwi.
- co mi chciałaś powiedzieć ?
- kurwa idioto ! kocham cię i chcę od ciebie trochę ciepła! a teraz chodź tu i się przytul ! - warknęła. Pociągnęła go do siebie i wtuliła twarz w jego ramię.
- przecież próbuję dać ci to ciepło.
- właśnie że nie bo jesteś oschły... i przyprowadzasz siostrę o której nigdy nie wspominałeś. Jak ją pierwszy raz zobaczyłam to pomyślałam że mnie zdradziłeś z jakąś młodszą a teraz przyszedłeś mi o tym powiedzieć. - powiedziała zadzierając głowę by zobaczyć jego minę.
- moje kochanie było zazdrosne. - zaśmiał się.
- nie śmiej się ze mnie. - Nie było jej do śmiechu. Chłopak bez słów pocałował żonę. Czuł że jest spięta.
- już spokojnie. nie będę się z ciebie śmiał. ja ciebie też kocham. - Po tych słowach posadził ją na umywalce i znowu ją pocałował. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Jeszcze chwilę trwali w deszczu pocałunków a potem wyszli i poszli do salonu gdzie już siedziała Lena.
- Lenka. przepraszam cię. Byłam oschła i zrobiłam głupią scenę. mam nadzieję że nie wyrobiłaś sobie o mnie mylnego zdania. - Alex próbowała przeprosić dziewczynkę. Dziewczynkę gdyż miała ona 18 lat. Potem poszli po Annie. Była zmęczona a dzieci nadal miały masę energii. Jak to dzieci. W tym momencie Alex przypomniała sobie że jest cała w trawie i błocie.
- Alex. chodź może umyjemy dzieci ? - zaproponowała brunetka
- I siebie też. - zaśmiała się i poszły do łazienki. Oporządziły się i wróciły na dół. Duff pragnął obejżeć do końca film który mu przerwano więc do wieczora siedzieli na kanapie i delektowali się sztuką kinematografii. Gdy nastał wieczór Cała "familia" zasiadła w jadalni i poczęła jeść kolację którą wcześniej przygotowała Lena.
- mm . Dobsze gotujesz. - mruknął Slash z pełnymi ustami. Wszyscy się z nim zgodzili. Lena zadowolona z owego powodu uśmiechała się co chwilę. Chyba pierwszy raz ktoś pochwalił jej kuchnię. Agnes co chwilę spoglądała na swego kudłatego chłopaka.
- co się patrzysz? - zdziwił się
- a co nie mogę ? w końcu cię kocham . - mruknęła.
- kochasz mnie nawet za to że jestem dziwny ? - zdziwił się.
- kocham cię takiego jaki jesteś i mam w nosie czy masz swoje odpały czy nie.
- oni tak zawsze ? - zapytała szeptem Lena
- czasami mają swoje odpały. - zaśmiała się Mia siedząca obok niej.
- z nas się śmiejecie ? - zapytała Agnes
- tak.
- szczery jesteś Duff. - Mia nie mogła przestać się śmiać.
- dobra spokojnie kotku. - mruknął.Zdziwiło go to że "poważna" Mia teraz nie może opanować śmiechu. Dziewczyna wzięła kilka głębokich wdechów i opanowała się. Zjedli i zasiedli przed telewizorem. Każdy robił co innego.
sobota, 7 kwietnia 2012
Speszjal 5 czyli rozdział 24
Nowy słoneczny dzień. Duff obudził się pierwszy. Nie miał ochoty nic robić. Nawet jeść mu się nie chciało. Wtulił się w plecy Mii. Bardzo ją pokochał. Ogólnie dziewczyna bardzo go zmieniła. Myślał o tym co by było gdyby jej nie spotkał. Bał się że byłby jeszcze bardziej agresywny. A tak tylko czasem potajemnie walnie Stevena w głowę. Zatopiony w myślach nie zauważył że dziewczyna się obudziła. Nadal tulil ją od tyłu z twarzą w jej włosach. Ogarnął dopiero gdy się odwróciła.
- o cześć. - uśmiechnął się lekko.
- od której ty tak leżysz wtulony w moje plecy? - zdziwiła się
- nie wiem ... jakieś pięć minut. - tak na prawdę trwał w takiej pozie 45 minut.
- aha ... idziemy jeść ? - zapytała.
- niee. chodź poleżymy i się poprzytulamy ? tak mi tu ciepło z tobą. - mruknął i przytulił ją mocniej.
- leniwcu ty ! ja idę jeść. - zaśmiała się i poszła na dół.
- czekaj ! nie zostawiaj mnie tu samego ! - jęknął i pobiegł za nią. Na dole spotkali Slasha, Stevena a na schodach zetknęli się z Axlem idącym do pokoju.
- cześć. - ziewnął Saul znudzony opowiadaniami Stevena o tym jaka to Amy jest cudowna. Nikt temu nie zaprzeczał gdyż Amy była bardzo ładną i mądrą dziewczyną ale po co Steven cały czas o tym mówił. Wszyscy cieszyli się tym że Steven w końcu znalazł sobie kogoś kogo mógłby kochać. Mia poszła do kuchni nie tylko by nie słuchać rozmarzonego Popcorna ale też żeby zrobić coś do zjedzenia dla siebie i swojego ukochanego.Po chwili jednak wyszła. W ręku niosła talerz z kanapkami.
- mm . Kanapusie. - wyszczerzył się Duff i porwał jedną z nich.
- a co się mówi ? - zapytała. Chłopak wybełkotał coś w stylu "Dziękuję" i rzucił się na kanapę.
- ała idioto . - warknął Saul i trzepnął go w głowę. Blodnyn połknął zawartość jamy gębowej .
- nie bij mnie cioto bo jak ci pierdolnę to się zesrasz ... - warknął
- ej ej ej ! nie bić się ! - zawołała Mia.
- dobra laska nie wtrącaj się . - rzucił Duff i rzucił się na Kudłacza
- spierdalaj ze mnie ! - warknęła zaskoczona ofiara i zrzuciła atakującego z kanapy.
- a jeb się ... - burknął i poszedł zapalić. Mia poszła za nim..
- Duff. kotku. - usiadła koło niego na murku. siedzieli tak przez chwilkę milcząc.W końcu ciszę przerwała Alex wychodząca z Izzym i dziećmi na spacer.
- głupi jestem . - mruknął gdy para zniknęła im z oczu.
- wcale nie . - oburzyła się dziewczyna i przytuliła się do blondyna.
- ale że właśnie tak . Jestem głupim, agresywnym dupkiem. - bąknął.
- nie mów tak . - usiadła mu na kolanach i pogłaskała po głowie.
- ale to prawda.
- nie pierdol tylko całuj . - powiedziała i zaczęli się całować. Wydawaćby się mogło że Duffowi to pomogło gdyż uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- moje kochane kochanie . - wyszczerzył się. Wziął Mię na ręce i wrócił do środka. Jak gdyby nigdy nic usiadł sobie na kanapie koło Slasha. Kudłacz siedział już w pozie jakgdyby miałby oberwać.
- co się tak patrzysz ? - zdziwił się Duff.
- co to za jakaś magia ? - zdziwił się Saul patrząc na Mię.
- hahaha. umiem czynić cuda. a teraz wybaczcie. - zaśmiała się dziewczyna i wyszła do łazienki.
- ona mnie przeraża... co ci zrobiła ?
- nic. jej usta czynią cuda. - wyszczerzył się.
- ale że ... zrobiła ci ?! - zdziwił się
- jebie cie chłopcze... całowaliśmy się... - Duff walnął mu z liścia za to co powiedział.
- ała... no wiesz że mam skojażenia nie bij mnie. - mruknął i wyszedł. Duff włączył tv. Znudziło go to więc poszedł na górę. Saul wrócił na chwilkę gdyż czegoś zapomniał. Mia wyszła akurat w samym ręczniku.
- oj.- symbolicznie przykryła usta ręką na znak zdziwienia. Chłopak odwrócił wzrok lecz ukratkiem przyglądał się koleżance.
- przecież widzę że się patrzysz. - zaśmiała się.
- przykro mi ale po prostu mnie pociągasz. - wyznał.
- tak ty też jesteś ładny. - zaśmiała się.
- a tak poza tym to nic ci ten brutal nie zrobił? - zapytała podchodząc do niego bliżej i głaszcząc go po lokach.
- niee. raczej.
- to dobrze. bo myślałam że ci coś zrobił. masz taką smutną minę.
- nie niic.
- przecież widzę! chodź tu . - powiedziała i przytuliła go.
- łoo. a Duff nie będzie zły że tak mnie przytulasz w samym ręczniku ? - zapytał
- nie wiem . nie widział więc raczej nie. dobra. leć po Agnes bo jak dobrze pamiętam za trzy minuty jej się ostatnia lekcja kończy. - uśmiechnęła się jeszcze i poszła na górę. Saul wziął rzecz której wcześniej zapomniał i wyszedł. W domu nie było prawie nikogo. Mia i Duff siedzieli w jednym pokoju a Steven i Amy siedzieli w ogrodzie i spędzali miło czas na przytulaniu i mizianiu się. Około 21 wrócił Axl wraz z Annie a potem około 23 wrócili Alex i Izzy. Chyba robili coś na schodach ale Duffowi nie udało się sprawdzić co takiego.
- o cześć. - uśmiechnął się lekko.
- od której ty tak leżysz wtulony w moje plecy? - zdziwiła się
- nie wiem ... jakieś pięć minut. - tak na prawdę trwał w takiej pozie 45 minut.
- aha ... idziemy jeść ? - zapytała.
- niee. chodź poleżymy i się poprzytulamy ? tak mi tu ciepło z tobą. - mruknął i przytulił ją mocniej.
- leniwcu ty ! ja idę jeść. - zaśmiała się i poszła na dół.
- czekaj ! nie zostawiaj mnie tu samego ! - jęknął i pobiegł za nią. Na dole spotkali Slasha, Stevena a na schodach zetknęli się z Axlem idącym do pokoju.
- cześć. - ziewnął Saul znudzony opowiadaniami Stevena o tym jaka to Amy jest cudowna. Nikt temu nie zaprzeczał gdyż Amy była bardzo ładną i mądrą dziewczyną ale po co Steven cały czas o tym mówił. Wszyscy cieszyli się tym że Steven w końcu znalazł sobie kogoś kogo mógłby kochać. Mia poszła do kuchni nie tylko by nie słuchać rozmarzonego Popcorna ale też żeby zrobić coś do zjedzenia dla siebie i swojego ukochanego.Po chwili jednak wyszła. W ręku niosła talerz z kanapkami.
- mm . Kanapusie. - wyszczerzył się Duff i porwał jedną z nich.
- a co się mówi ? - zapytała. Chłopak wybełkotał coś w stylu "Dziękuję" i rzucił się na kanapę.
- ała idioto . - warknął Saul i trzepnął go w głowę. Blodnyn połknął zawartość jamy gębowej .
- nie bij mnie cioto bo jak ci pierdolnę to się zesrasz ... - warknął
- ej ej ej ! nie bić się ! - zawołała Mia.
- dobra laska nie wtrącaj się . - rzucił Duff i rzucił się na Kudłacza
- spierdalaj ze mnie ! - warknęła zaskoczona ofiara i zrzuciła atakującego z kanapy.
- a jeb się ... - burknął i poszedł zapalić. Mia poszła za nim..
- Duff. kotku. - usiadła koło niego na murku. siedzieli tak przez chwilkę milcząc.W końcu ciszę przerwała Alex wychodząca z Izzym i dziećmi na spacer.
- głupi jestem . - mruknął gdy para zniknęła im z oczu.
- wcale nie . - oburzyła się dziewczyna i przytuliła się do blondyna.
- ale że właśnie tak . Jestem głupim, agresywnym dupkiem. - bąknął.
- nie mów tak . - usiadła mu na kolanach i pogłaskała po głowie.
- ale to prawda.
- nie pierdol tylko całuj . - powiedziała i zaczęli się całować. Wydawaćby się mogło że Duffowi to pomogło gdyż uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- moje kochane kochanie . - wyszczerzył się. Wziął Mię na ręce i wrócił do środka. Jak gdyby nigdy nic usiadł sobie na kanapie koło Slasha. Kudłacz siedział już w pozie jakgdyby miałby oberwać.
- co się tak patrzysz ? - zdziwił się Duff.
- co to za jakaś magia ? - zdziwił się Saul patrząc na Mię.
- hahaha. umiem czynić cuda. a teraz wybaczcie. - zaśmiała się dziewczyna i wyszła do łazienki.
- ona mnie przeraża... co ci zrobiła ?
- nic. jej usta czynią cuda. - wyszczerzył się.
- ale że ... zrobiła ci ?! - zdziwił się
- jebie cie chłopcze... całowaliśmy się... - Duff walnął mu z liścia za to co powiedział.
- ała... no wiesz że mam skojażenia nie bij mnie. - mruknął i wyszedł. Duff włączył tv. Znudziło go to więc poszedł na górę. Saul wrócił na chwilkę gdyż czegoś zapomniał. Mia wyszła akurat w samym ręczniku.
- oj.- symbolicznie przykryła usta ręką na znak zdziwienia. Chłopak odwrócił wzrok lecz ukratkiem przyglądał się koleżance.
- przecież widzę że się patrzysz. - zaśmiała się.
- przykro mi ale po prostu mnie pociągasz. - wyznał.
- tak ty też jesteś ładny. - zaśmiała się.
- a tak poza tym to nic ci ten brutal nie zrobił? - zapytała podchodząc do niego bliżej i głaszcząc go po lokach.
- niee. raczej.
- to dobrze. bo myślałam że ci coś zrobił. masz taką smutną minę.
- nie niic.
- przecież widzę! chodź tu . - powiedziała i przytuliła go.
- łoo. a Duff nie będzie zły że tak mnie przytulasz w samym ręczniku ? - zapytał
- nie wiem . nie widział więc raczej nie. dobra. leć po Agnes bo jak dobrze pamiętam za trzy minuty jej się ostatnia lekcja kończy. - uśmiechnęła się jeszcze i poszła na górę. Saul wziął rzecz której wcześniej zapomniał i wyszedł. W domu nie było prawie nikogo. Mia i Duff siedzieli w jednym pokoju a Steven i Amy siedzieli w ogrodzie i spędzali miło czas na przytulaniu i mizianiu się. Około 21 wrócił Axl wraz z Annie a potem około 23 wrócili Alex i Izzy. Chyba robili coś na schodach ale Duffowi nie udało się sprawdzić co takiego.
piątek, 6 kwietnia 2012
Rozdział 23 : Speszjal 4 . ;)
Słoneczny poranek czyli mocne słońce które świeciło w oczy
Agnes .
- kurwa ! co to jest ?! trzeba kupić jakieś zasłony .. Saul . no ! słuchasz mnie ? – gdy ona się wkurzała na niemiłą pobudkę jej chłopak jeszcze spał . czerwonowłosa była przekonana , że kudłacz nie będzie lulał . zawsze wstaje wcześniej i ogląda po cichu telewizje. postanowiła wstać . podreptała po cichu do łazienki żeby się ogarnąć . o dziwo zrobiła sobie lekki makijaż . pobiegła do ponownie do pokoju i usiadła na gitarzystę .
- idziemy na spacer leniu ! – zeszła z niego i rzuciła mu skórzane spodnie . sama ubrała krótkie spodenki i luźną bluzkę którą zakupiła ostatnio na pocieszenie – kochanie proszę cię .. jest śliczna pogoda- prosiła .
- nie chce mi się .. chodź posie … o zrobiłaś lekki makijaż – zdziwił się . przetarł oczy bo nie mógł uwierzyć w to co widzi . czerwonowłosa na ogół nie wychodziła z domu bez mocnego makijażu .
- co nie podoba ci się . ?
- jest ślicznie – wstał i przyciągnął ją do siebie . zaczęli się całować i pieścić .jednak jego partnerka zatrzymała go .
- chodź na ten spacer . idę dzisiaj do pracy – mruknęła .
- myślałem .. ale jak do pracy ? nigdzie nie idziesz .!
- jesteśmy razem , ale muszę mieć swoje pieniądze a ostatnio baaardzo rzadko chodzę do pracy a przez to mam o wiele mniejszą pensję . po tym spacerze idę pracować – oburzyła się i poszła na dół zjeść śniadanie. Slash usiadł na łóżku . był zły . mimo tego że mu się nie chciało postanowił się przejść. chciał bowiem spędzić trochę czasu z ukochaną . gdy wyszli chodzili z godzinę a potem gitarzysta odprowadził swoją wybrankę serca do pracy . wrócił do domu samotnie . wyciągnął Jacka Daniels’a z lodówki i popijał go przy jakimś romansidle .
- yy.. Slash . czy wszystko w porządku ? – mruknęła Mia dziwnie patrząc na niego .
- co ? nie .. a w sumie .. Mia ?
- mów . widzę że jest coś nie tak – wzięła rękę gitarzysty i ścisnęła ją lekko on jednak miał potrzebę przytulenia się. I tak opowiedział o tym co mu na duszy leży . gdy usłyszeli że ktoś idzie odczepili się do siebie i słusznie . okazało się że szedł to Duff . zabrał swoją ukochaną i kudłacz ponownie został sam . gdy tak siedział zastanawiał się nad tym co poczuł jak przytulił Mię . kochał Agnes najmocniej na świecie , ale zakochał się w dziewczynie przyjaciela . gdy nastał wieczór postanowił odebrać czerwonowłosą z pracy .
- heeej kochanie ! – rzuciła mu się na szyję i pocałowała . on odwzajemnił pocałunek , ale i tak miał poczucie winy .
- hej – mruknął .
- co jest ? jesteś zły o to że poszłam do pracy ? ej .. proszę cię . po prostu chcę mieć swoje pieniądze nie chce kłótni . Slash odezwij się .. – dziewczyna gorączkowo chciała wydusić z ukochanego choć jedno słowo .
- nic . nie . nie jestem zły .. jakoś mi dziwnie . ale już jesteśmy razem chodźmy do domu – on zaś szybko chciał wrócić do domu i przespać się z Agnes . uznał że to mu pomoże . szli dosyć szybko więc ona cały czas jęczała , żeby zwolnić bo łapie ją kolka . wreszcie trafili do domu . kudłacz zaciągnął ukochaną do pokoju gdzie zaczęli się całować . czerwonowłosa zaczęła ściągać z niego koszulkę . gdy to zrobiła rzuciła ją w kąt . on sam kompletnie ją rozebrał po czym ściągnął z siebie spodnie oraz całą resztę . zaczęły się pieszczoty i ciche pojękiwanie . po jakichś 10 minutach Slash wszedł w dziewczynę i zaczął sprawnie poruszać biodrami . na dole było słychać krzyki . gdy skończyły się przyjemności oboje zasnęli . tylko Hudson budził się co jakiś czas myśląc o tym że nadal podoba mu się dziewczyna jego przyjaciela ..
- kurwa ! co to jest ?! trzeba kupić jakieś zasłony .. Saul . no ! słuchasz mnie ? – gdy ona się wkurzała na niemiłą pobudkę jej chłopak jeszcze spał . czerwonowłosa była przekonana , że kudłacz nie będzie lulał . zawsze wstaje wcześniej i ogląda po cichu telewizje. postanowiła wstać . podreptała po cichu do łazienki żeby się ogarnąć . o dziwo zrobiła sobie lekki makijaż . pobiegła do ponownie do pokoju i usiadła na gitarzystę .
- idziemy na spacer leniu ! – zeszła z niego i rzuciła mu skórzane spodnie . sama ubrała krótkie spodenki i luźną bluzkę którą zakupiła ostatnio na pocieszenie – kochanie proszę cię .. jest śliczna pogoda- prosiła .
- nie chce mi się .. chodź posie … o zrobiłaś lekki makijaż – zdziwił się . przetarł oczy bo nie mógł uwierzyć w to co widzi . czerwonowłosa na ogół nie wychodziła z domu bez mocnego makijażu .
- co nie podoba ci się . ?
- jest ślicznie – wstał i przyciągnął ją do siebie . zaczęli się całować i pieścić .jednak jego partnerka zatrzymała go .
- chodź na ten spacer . idę dzisiaj do pracy – mruknęła .
- myślałem .. ale jak do pracy ? nigdzie nie idziesz .!
- jesteśmy razem , ale muszę mieć swoje pieniądze a ostatnio baaardzo rzadko chodzę do pracy a przez to mam o wiele mniejszą pensję . po tym spacerze idę pracować – oburzyła się i poszła na dół zjeść śniadanie. Slash usiadł na łóżku . był zły . mimo tego że mu się nie chciało postanowił się przejść. chciał bowiem spędzić trochę czasu z ukochaną . gdy wyszli chodzili z godzinę a potem gitarzysta odprowadził swoją wybrankę serca do pracy . wrócił do domu samotnie . wyciągnął Jacka Daniels’a z lodówki i popijał go przy jakimś romansidle .
- yy.. Slash . czy wszystko w porządku ? – mruknęła Mia dziwnie patrząc na niego .
- co ? nie .. a w sumie .. Mia ?
- mów . widzę że jest coś nie tak – wzięła rękę gitarzysty i ścisnęła ją lekko on jednak miał potrzebę przytulenia się. I tak opowiedział o tym co mu na duszy leży . gdy usłyszeli że ktoś idzie odczepili się do siebie i słusznie . okazało się że szedł to Duff . zabrał swoją ukochaną i kudłacz ponownie został sam . gdy tak siedział zastanawiał się nad tym co poczuł jak przytulił Mię . kochał Agnes najmocniej na świecie , ale zakochał się w dziewczynie przyjaciela . gdy nastał wieczór postanowił odebrać czerwonowłosą z pracy .
- heeej kochanie ! – rzuciła mu się na szyję i pocałowała . on odwzajemnił pocałunek , ale i tak miał poczucie winy .
- hej – mruknął .
- co jest ? jesteś zły o to że poszłam do pracy ? ej .. proszę cię . po prostu chcę mieć swoje pieniądze nie chce kłótni . Slash odezwij się .. – dziewczyna gorączkowo chciała wydusić z ukochanego choć jedno słowo .
- nic . nie . nie jestem zły .. jakoś mi dziwnie . ale już jesteśmy razem chodźmy do domu – on zaś szybko chciał wrócić do domu i przespać się z Agnes . uznał że to mu pomoże . szli dosyć szybko więc ona cały czas jęczała , żeby zwolnić bo łapie ją kolka . wreszcie trafili do domu . kudłacz zaciągnął ukochaną do pokoju gdzie zaczęli się całować . czerwonowłosa zaczęła ściągać z niego koszulkę . gdy to zrobiła rzuciła ją w kąt . on sam kompletnie ją rozebrał po czym ściągnął z siebie spodnie oraz całą resztę . zaczęły się pieszczoty i ciche pojękiwanie . po jakichś 10 minutach Slash wszedł w dziewczynę i zaczął sprawnie poruszać biodrami . na dole było słychać krzyki . gdy skończyły się przyjemności oboje zasnęli . tylko Hudson budził się co jakiś czas myśląc o tym że nadal podoba mu się dziewczyna jego przyjaciela ..
Agnes. :)
środa, 4 kwietnia 2012
Speszjal 3 czyli rozdział 22
Za zajebiste teksty dziękuję Annie. która gościnnie napisała nam rozdział. ^^ wersja może troszkę przeinaczona z innymi wersjami ale co tam .
Około godziny szóstej ,Annie obudziło nie przyjemne uczucie zimna . Nie przytomna zaczęła szukać po omacku kołdry ,lecz nie udało jej się to . Podniosła się na łokciach i zobaczyła swojego narzeczonego zawiniętego szczelnie w okrycie . Parsknęła śmiechem i próbowała zdobyć chodź kawałek kołdry . Obudziła przy tym Axla , który się zdenerwował .
- No co mnie odkrywasz ?! - krzykną .
- To mi daj kołdrę .! Zawinąłeś się w nią jak naleśnik a mi zimno ! -odkrzyknęła mu . Ten pomarudził coś pod nosem i przykrył ją obrażony , że go wybudzono kołdrą . Dziewczyna wyczuwając nastrój chłopaka przytuliła się do niego i pocałowała go w policzek . On natomiast objął ją lewą ręką i obydwoje zasnęli .
10 rano...
Pierwszy obudził się Axl . Ujrzał swoją narzeczoną leżącą na jego torsie . Uśmiechną się i pogłaskał ją po głowie . Delikatnie wyślizgną się spod niej i poszedł zjeść śniadanie . Towarzyszył Steven , który cały czas opowiadał o Amy .
- Dobra , Steven . Przedawkowałem cię . Idę do mojej kobiety . - powiedział na koniec i poszedł na górę gdzie spała Annie .
Przekraczając próg pokoju zobaczył , że dziewczyna dalej śpi więc poszedł zapalić . Wrócił po pięciu minutach . Annie dalej spała , więc postanowił ją obudzić . Nachylił się nad nią i ją pocałował . Dziewczyna miała kaprys na twarzy i spojrzała się na swojego chłopaka jak na debila .
- Cześć kochanie . - uśmiechną się .
- Witam...emm...powiedz mi skarbie , czemu mnie obudziłeś ? - zapytała
- Bo mi smutno samemu .
- oj jaki biedny i poszkodowany . - zaśmiała się i usiadła na łóżku . - co dziś robimy ? - zapytała przeciągając się .
- Możemy odwiedzić Kirka Hammeta - powiedział .
- Ooo , możemy jechać . On jest ładny . - uśmiechnęła się . Axl spojrzał się na nią ze wzrokiem ' what the fuck ' .
- Wiesz . Jednak odwiedzimy Ozzy'ego . On jest stary i ci się nie podoba więc jego możemy odwiedzić .- powiedział . Annie zaśmiała się .
- To słodkie , że jesteś o mnie zazdrosny . - cmoknęła go w usta .
- Wiem , ja w ogóle jestem zajebisty . - uśmiechną się .
- no , a jaki skromny . - parsknęła śmiechem i wstała aby się ubrać . Kiedy obydwoje się ogarnęli , pojechali do Ozzy'ego , który zaczął im różne wspaniałe historie opowiadać . I tak mi zleciał cały dzień . Około godziny 21 wrócili do domu . Dziewczyna od razu położyła się do łóżka, natomiast Axl jeszcze brał prysznic .Annie odziana w koszulkę swego narzeczonego oraz bokserki. Myślała o tym jak mógłby wyglądać ich ślub. Axl wparował do pokoju w samym ręczniku przepasanym na biodrach.
- ubierz się... - mruknęła.
- ale ... ja ... - jęknął
- co ? swędzi cię ? - zaśmiała się
- troszeczkę. - Annie wstała i zdjęła z niego ręcznik.
- oo? - lekko zdziwiony zachowaniem dziewczyny obserwował każdy jej ruch. Dziewczyna uklęknęła przed nim i delikatnie przejechała palcem po jego członku. Axl przygryzł warki na znak że mu się podoba. Brunetka coraz gwałtowniej poruszała ręką w której znajdował się narząd. Rudy zaczął cicho pojękiwać.Dziewczyna chwyciła go ustami. Najpierw powoli lecz co raz to mocniej poruszała głową w przód i w tył operując przy tym językiem.
- mmm... - Axl mruczał z rozkoszy.
- mogę teraz ja ? - zapytał niepewnie.
- rób co chcesz. ufam że nie zrobisz mi krzywdy. - powiedziała i błyskawicznie zrzuciła z siebie jego koszulkę i bokserki. Stanęła przed nim całkiem naga. Pochwycił ją i rzucił na łóżko. Rozszerzył lekko nogi i zaczął językiem pieścić łechtaczkę.
- mm . aa... - zamruczała. To rozochociło chłopaka. Wstał i jej także kazał wstać. Złapał ją za udo i wszedł. Złączeni ze sobą czuli się świetnie. Annie cicho pojękiwała co go jeszcze bardziej podniecało. Co jakiś czas zmieniali pozycje. Mogłoby się wydawać że spróbowali w większości z nich. Po całej akcji leżeli razem goli i weseli rozmawiali o dacie ślubu i innych takich. Widać że bardzo się kochali.
Około godziny szóstej ,Annie obudziło nie przyjemne uczucie zimna . Nie przytomna zaczęła szukać po omacku kołdry ,lecz nie udało jej się to . Podniosła się na łokciach i zobaczyła swojego narzeczonego zawiniętego szczelnie w okrycie . Parsknęła śmiechem i próbowała zdobyć chodź kawałek kołdry . Obudziła przy tym Axla , który się zdenerwował .
- No co mnie odkrywasz ?! - krzykną .
- To mi daj kołdrę .! Zawinąłeś się w nią jak naleśnik a mi zimno ! -odkrzyknęła mu . Ten pomarudził coś pod nosem i przykrył ją obrażony , że go wybudzono kołdrą . Dziewczyna wyczuwając nastrój chłopaka przytuliła się do niego i pocałowała go w policzek . On natomiast objął ją lewą ręką i obydwoje zasnęli .
10 rano...
Pierwszy obudził się Axl . Ujrzał swoją narzeczoną leżącą na jego torsie . Uśmiechną się i pogłaskał ją po głowie . Delikatnie wyślizgną się spod niej i poszedł zjeść śniadanie . Towarzyszył Steven , który cały czas opowiadał o Amy .
- Dobra , Steven . Przedawkowałem cię . Idę do mojej kobiety . - powiedział na koniec i poszedł na górę gdzie spała Annie .
Przekraczając próg pokoju zobaczył , że dziewczyna dalej śpi więc poszedł zapalić . Wrócił po pięciu minutach . Annie dalej spała , więc postanowił ją obudzić . Nachylił się nad nią i ją pocałował . Dziewczyna miała kaprys na twarzy i spojrzała się na swojego chłopaka jak na debila .
- Cześć kochanie . - uśmiechną się .
- Witam...emm...powiedz mi skarbie , czemu mnie obudziłeś ? - zapytała
- Bo mi smutno samemu .
- oj jaki biedny i poszkodowany . - zaśmiała się i usiadła na łóżku . - co dziś robimy ? - zapytała przeciągając się .
- Możemy odwiedzić Kirka Hammeta - powiedział .
- Ooo , możemy jechać . On jest ładny . - uśmiechnęła się . Axl spojrzał się na nią ze wzrokiem ' what the fuck ' .
- Wiesz . Jednak odwiedzimy Ozzy'ego . On jest stary i ci się nie podoba więc jego możemy odwiedzić .- powiedział . Annie zaśmiała się .
- To słodkie , że jesteś o mnie zazdrosny . - cmoknęła go w usta .
- Wiem , ja w ogóle jestem zajebisty . - uśmiechną się .
- no , a jaki skromny . - parsknęła śmiechem i wstała aby się ubrać . Kiedy obydwoje się ogarnęli , pojechali do Ozzy'ego , który zaczął im różne wspaniałe historie opowiadać . I tak mi zleciał cały dzień . Około godziny 21 wrócili do domu . Dziewczyna od razu położyła się do łóżka, natomiast Axl jeszcze brał prysznic .Annie odziana w koszulkę swego narzeczonego oraz bokserki. Myślała o tym jak mógłby wyglądać ich ślub. Axl wparował do pokoju w samym ręczniku przepasanym na biodrach.
- ubierz się... - mruknęła.
- ale ... ja ... - jęknął
- co ? swędzi cię ? - zaśmiała się
- troszeczkę. - Annie wstała i zdjęła z niego ręcznik.
- oo? - lekko zdziwiony zachowaniem dziewczyny obserwował każdy jej ruch. Dziewczyna uklęknęła przed nim i delikatnie przejechała palcem po jego członku. Axl przygryzł warki na znak że mu się podoba. Brunetka coraz gwałtowniej poruszała ręką w której znajdował się narząd. Rudy zaczął cicho pojękiwać.Dziewczyna chwyciła go ustami. Najpierw powoli lecz co raz to mocniej poruszała głową w przód i w tył operując przy tym językiem.
- mmm... - Axl mruczał z rozkoszy.
- mogę teraz ja ? - zapytał niepewnie.
- rób co chcesz. ufam że nie zrobisz mi krzywdy. - powiedziała i błyskawicznie zrzuciła z siebie jego koszulkę i bokserki. Stanęła przed nim całkiem naga. Pochwycił ją i rzucił na łóżko. Rozszerzył lekko nogi i zaczął językiem pieścić łechtaczkę.
- mm . aa... - zamruczała. To rozochociło chłopaka. Wstał i jej także kazał wstać. Złapał ją za udo i wszedł. Złączeni ze sobą czuli się świetnie. Annie cicho pojękiwała co go jeszcze bardziej podniecało. Co jakiś czas zmieniali pozycje. Mogłoby się wydawać że spróbowali w większości z nich. Po całej akcji leżeli razem goli i weseli rozmawiali o dacie ślubu i innych takich. Widać że bardzo się kochali.
Subskrybuj:
Posty (Atom)